Strona 24 z 41

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: pn sty 02, 2012 10:40 pm
autor: unipaks
Czekamy na wieści, oby nie były złe... Trzymajcie się, a my trzymamy kciuki. Wygłaszcz ogonki :)

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: wt sty 03, 2012 2:58 pm
autor: Maszka
Nie mam dobrych wieści. Doszły badania, złośliwy. Dzisiaj dostanę jeszcze skan wyników, wrzucę. Na razie mam kontynuować doraźne leczenie, jak będzie już źle, przyjechać...

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: wt sty 03, 2012 5:50 pm
autor: unipaks
Niewesołe wieści... :-\
Ale cóż, pozostaje wykorzystać dany czas na ile tylko można, dopieszczać ogonka i cieszyć się sobą wzajemnie, póki mała wykazuje wolę walki, jak pokazała. Niech jej siły długo nie opuszczają! :-*
Maszka pisze: Tintolec antybiotyk oczywiście dostaje. Mamy dawki Enro w strzykawkach uszykowane do tego wtorku. Będzie to razem 11 dni. Poza tym dostawał też Tolfinę (5 dawek chyba było). Do tego dołączyłam witaminę B, zastanawiam się też nad sterydem, bo Szajbowateciele chyba dostawało, przy podobnych objawach, ale pani dr coś mówiła, że w jego wypadku nie chce teraz dawać, nie mam pojęcia dlaczego, wysłałam jeszcze do niej maila w tej sprawie.
Przy podobnych problemach u naszej Czarnulki, kiedy akademicy na klinikach odradzali podanie sterydu, wetki w lecznicy się upierały; po wszystkim o wyjaśnienie wątpliwości poprosiłam koleżankę, czas jakiś temu panią weterynarz - powiedziała mi, żebym raczej słuchała akademików... ::)
Pogłaszcz ode mnie każde z nich za uszkiem, trzymam kciuki za lepsze dni :)

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: wt sty 03, 2012 10:43 pm
autor: Maszka
Wygłaszczę, dziękuję.
Wyniki histo-pato:
Obrazek
Tak to wygląda.
Tak jak Uni napisałaś - pozostało cieszyć nam się sobą nawzajem, dogadzać jej jak tylko można.

Nie wiem czy te wszystkie ziółka mają jeszcze jakikolwiek sens, ale przecież nie zaszkodzą? Robimy sobie z Lamja sesje (dzisiaj wytrzymała z przerwami tylko 30 minut) ze skrzypem. Do picia również skrzyp, zielona herbatka. Poza tym jabłuszka, które już zupełnie na tym etapie sensu nie mają, ale są dobre :) Produkty bogate w B17 - odpowiedniej w walce z nowotworami ( http://www.vismaya-maitreya.pl/naturaln ... y_b17.html ). Dalej ciągniemy leki, dziś i jutro Enro+Cyklo, poza tym już pewnie do końca Vitacon+Rutinoscorbin+Beta-Glukan. Dołączyłam też do tego witaminę B, bo przy długotrwałym stosowaniu skrzypu trzeba suplementować, a ja.. ja mam nadzieję, że jeszcze długo będzie nam dane z tego skrzypu korzystać.

A Tinto sobie drepcze, raz lepiej, raz gorzej, ale drepcze. Nie jest to tak jak u Szajby - ona kręciła się praktycznie tylko w kółko, wokół siebie, ewentualnie szła przy ściance; Tinto chodzi również prosto, jego koła są duże, metrowe i większe, czasami wiadomo, zakręci się za ogonem, ale nie jest aż tak bardzo źle. Dziś skończyliśmy Enro, dalej leci witamina B+Beta-Glukan. Zobaczymy.

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: czw sty 05, 2012 7:14 pm
autor: Maszka
Smutno dalej :'( Ten guzek w drogach rodnych urósł i częściowo wystaje. Pani dr nie ma już w gabinecie, ale dzwoniłam na komórkę, powiedziała, że do sobotniej wizyty, mam smarować atecortinem. Jest to zawiesina do oczu, niestety na receptę - tata właśnie poszedł na polowanie po aptekach, bo stwierdził, że mi nie sprzedadzą bez recepty. Guzek ma się obkurczyć i z moją ewentualną pomocą znaleźć w środku.
W sobotę myślimy, czy to już koniec, czy nie. Ale to jest cholernie trudne, bo Lamiś czuje i zachowuje się jak zdrowy szczur. Biega, skacze, dzisiaj jak ją wypuściłam, to poleciała na szafkę z jedzonkiem i ukradła cały wafel ryżowy, potem z parapetu banana. Ma apetyt i to duży, energii masę. Jakby ktoś do mnie przyszedł to spytany o chorego szczura nie wskazałby na pewno Lamji. To już Tinto jak do mnie trafił, wyglądał na bardziej chorego. Zupełnie nie wiem co mam zrobić, już chyba bym wolała, aby to ktoś za mnie zdecydował.

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: pt sty 06, 2012 11:21 am
autor: Maszka
Zamiast wejść, to to wychodzi... Wczoraj wystawał, nie wiem, z 3-4 mm? Tak kopułka. Teraz to wyszło na ponad 1cm na zewnątrz, przypomina mi wielkiego, twardego, półprzeźroczystego bąbla. Chyba jutro będzie koniec, ona coraz bardziej krwawi, po skończeniu Cyklo. A dalej biega, skacze, je, nie panikuje, nie krzyczy przy dotyku, przy smarowaniu, tylko wylizuje i wylizuje. Jak ja na to patrzę, to aż mnie boli. Te szczury są chyba dzielniejsze niż myślałam.

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: pt sty 06, 2012 12:32 pm
autor: ol.
Jakie smutne wieści u Was, tak mi przykro że to spotyka Lamję, tyle już biedna przeszła :(

..one są dzielne, ile razy szczur niósł moją nadzieję, dłużej niż pewnie sama potrafiłabym...

nie wiem co bym zrobiła w takiej sytuacji, z jednej strony jeśli ona ma chęci i siłę ...
ale z drugiej kryzys może przyjść w każdej chwili, bo najwyraźniej źle się w ciałku dzieje :(
strasznie przykro

ściskam Was mocno, Maszko

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: pt sty 06, 2012 9:20 pm
autor: unipaks
Jejku, biedna Lamja... :( współczuję ogromnie tego, przez co teraz przechodzisz...
Coś podobnego miała szczurka użytkowniczki Joga94; przez jakiś czas były domysły, że mała jest w ciąży i nie może urodzić, potem okazało się, że to był guz, ogromny... Też wystawał na zewnątrz. Niestety nie udało się małej uratować...
Przytul Lamję ode mnie i pogłaszcz; ściskam i jestem przy was myślami, choć nie zawsze mogę napisać
Trzymaj się , Maszko :-*

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: pt sty 06, 2012 11:11 pm
autor: Maszka
dziewczyny, dzisiaj już Lamja nie jest do końca sobą. Jest wyciszona. Jak ją puściłam na pokój, to poszła spać do swojej ulubionej szuflady pod łóżkiem pełnej szmatek. Głaskałam ją po główce, mrużyła oczka, jak kończyłam, to wystawiała ciekawski nochal i chciała więcej. Ma też mniejszy apetyt. Dałam jej pestkę dyni w łupince, powąchała, chwyciła w łapki i zostawiła:( Nie jestem pewna czy może siusiać. Widziałam jak się szykowała, po chwili odeszła - patrzę a tam sucho. Robi też mniejsze kupki = je mniej. Zaczęła marudzić przy smarowaniu dzisiaj. Jest dziś gorzej, dużo gorzej. Chociaż widać, że mała nie chce dać tego po sobie poznać. Ciekawski nochal pokazuje się jak tylko zbliżę się do klatki, ona faktycznie ma wolą walki, ale ona nie zna wyników, ona nie wie co się będzie działo. To chyba nie ma sensu, takie ratowanie na siłę. Dochodzenie do siebie po zabiegu też dużo kosztuje, a jak tu pojawią się kolejne i kolejne problemy? A jak tak zostawię, to w końcu się malutka wykrwawi.. Ale jak tylko sobie wyobrażam jutrzejszą wizytę... godzina 12, samo południe... Dzisiaj wydawało mi się, że się tym pogodziłam, teraz piszę tu i od nowa przeżywam. Nie wiem co się będzie jutro działo :'(

Dziękuję Wam za wsparcie, dziewczyny :-*

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: sob sty 07, 2012 12:40 pm
autor: unipaks
:(
To okropnie ciężkie, ale potrzebne decyzje... kiedy sytuacja jest już tak zaawansowana, trzeba oszczędzić choremu szczurkowi dalszego niepotrzebnego bólu i nie dopuścić do śmierci gorszej niż ta, którą możesz Lamji ofiarować...
Przytulam Cię bardzo mocno, trzymaj się Maszko... :-*

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: ndz sty 08, 2012 8:17 pm
autor: Maszka

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: ndz sty 08, 2012 11:01 pm
autor: unipaks
Trzymaj się, Maszko, współczuję straty... :(
Byłaś dla Lamji dobrą opiekunką i prawdziwą przyjaciółką, znalazła u Ciebie wspaniały dom w którym pozwolono jej przeżyć swoje dni tak, jak chciała. Już jest za TM, wolna od ograniczeń...

[*] leć, malutka...

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: ndz sty 08, 2012 11:04 pm
autor: alken
(*) dla Lamji :(

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: pn sty 09, 2012 12:59 pm
autor: zyberka
Przykro mi Maszko :( Robiłaś co mogłaś by zatrzymac ją przy sobie jak najdlużej.
Dla Lamji [*]

Re: Moje Pierdoły kochane;D

: wt sty 31, 2012 11:26 am
autor: Maszka
Chyba pora się odezwać. Dziękuję wszystkim za dobre słowo i wsparcie.

Dzisiaj Labonitka obchodzi swoje 2 urodziny!
Szkoda, że sama... Laboni po odejściu siostry znacznie posmutniała, chyba spadła w hierarchii. Wydawałoby się, że Lamiś była mało ważna jeśli chodzi o władzę w stadzie, ale to chyba ona była podporą dla siostry, to dzięki niej Laboni była tak wysoko. Teraz to inny szczur.
Całe stado się zmieniło. Teraz to wyblakłe stado. Smutne. Inne. Tintiemu się niestyty oberwało przy ustalaniu nowej władzy. On się zdeklarował, że chce być w stadzie najniżej, ale beże i tak go gnębiły. Psychicznie oberwał.
Chciałam się pochwalić poprawą u Tintiego, ale...
Tintuś jest prawie prosty! Są dni, że jest zupełnie cicho, są dni, że warczy, charczy, chrumka; głośne dni. Nie zarzuca go już tak na prawo. To wszytko to dobre wieści, ale jest coś jeszcze. Kiedyś, nie wiem czy wspominałam Tinto dostał takiego "ataku". polegał on na tym, że nie kojarzył co się dzieje, uderzał łapką w półkę, gdy go wzięłam na ręce to sie uspokoił. Zauważyłam, że się trochę poślinił. Początkowo wydawało mi się, że się zakrztusił i sam sobie poradził - zapomniałam o tym, bo wszystko było już dobrze. Aż do dziś. Nie wiem czy to to samo. Jestem chora, więc leżę w pokoju. Szczury zmęczone, śpią w klatce. Dziewczyny zostawiły Tintiego - poszły do sitka, on został w swoim ulubionym, koszykowym domku. Nagle wykręciło go i leżał on na plecach, albo na boku. Jego przednie łapki były sztywne, napięte; machał nimi jakby coś odpychał, odganiał. Trwało to kilka sekund, wyjęłam go z domku, wzięłam na kolana - od razu się uspokoił. Teraz leży ze mną w łóżku pod kołdrą. Nie wiem nawet co wpisać w szukajkę, może ktoś wie co to mogło być?

Laboniowe nóżki jakby się troszkę postarzały. Nie chodzi mi o niedowłady czy inne cuda - po prostu są słabsze, trochę kręci tyłkiem kiedy chodzi. Nie przeszkadza jej to ani w bieganiu, ani w skakaniu, ani we wspinaczce. Beże chyba jako jedyne w stadzie są w miarę radosne. Ganiają się, bawią się ze sobą, kłócą, przepychają. Miło na nie popatrzeć.