Kruszynek [*] myszek, nawet wet. go chwalił za grzeczność...a ja, nigdy nie spotkałam tak spokojnej i kochanej myszy, tyle przeszliśmy, urósł u mnie, wyleczył się z zap. oskrzeli... był jeszcze malutki, siedziałam w nocy przy Imbirku i nagle Kruszynek zaczął się dusić... pobiegłam do kuchni rozcieńczyć furosemid, bo najmniejsza kreska insulinówki to za dużo... gdy wróciłam, Kruszynek już nie żył. zawsze w miarę dobrze radziłam sobie z chorobami, ze śmiercią...ale ostatnie zdarzenia zmieniły moje mniemanie o tej części mnie, nie, nie radzę sobie ze śmiercią, nie nadążam z przetwarzaniem uczuć i emocji, zanim wejdę w konfrontację z jedną utratą, pojawia się następna utrata... więc uciekam, klatka Pinkiego stoi w dużym pokoju, nie mogę na nią patrzeć, nie mogę tego wyrazić, uwolnić, duszę się tym.
10 szczurzych tymczasów pojechało wreszcie do cavuni...i Szyszka do
manta Zostały 3 kastratki,wiekowe, co rusz guzy, więc pewnie już zostaną.Sukcesem będzie jeśli uda mi się połączyć Matyldę i Tosie z Buniem (kastrat) na dołączenie tej 3 do stada bab- nie bardzo widzę nadzieję :/ wiec będzie klatka 7 bab, klatka 9 chłopaków, klatka Rozalki, klatka Gangesa i klatka Bunia i M&T....5 klatek, nadal sporo i nie powiem by mnie to cieszyło, no ale cóż, dalej już pewnie nie da rady.To już tylko 5 wybiegów, już mniejszy strach, że coś przeoczę... Dziś Rosa dała pokaz, dosłownie ciągnęła Shakti za futro po klatce

i... być może pomogła jej w ten sposób, bo zwróciła na nią moją uwagę o 12 w nocy, Shakti lekko przechyla głowę na bok, dałam jej steryd i baktrim + memmotropil, mój wet i tak nic lepszego nie wymyśli, ech, takie realia... naprawdę chciała bym mieszkać w Wawie, nie martwić się gdzie do weta, nie jeździć 6 godzin w jedną stronę na operacje i nie dodawać do tego ponad 100 zł na podróż ... ruletka w Toruniu- mam dość. Zresztą, wielu rzeczy mam dość, przelało się.
Anyżek i Imbirek ( labki) co rusz odkaszlują na mokro, ostatnio Imbirek prawie odszedł, bo zebrało się tego tyle na raz, że nie mogło przejść, przez tydzień miałam go na biurku i wstawałam do niego co 2 godziny, albo wcale nie szłam spać, bo oczywiście duszenei zawsze zaczynało się koło 1-2 w nocy...odpukać, obecnie jest w miarę stabilny, aż boje się to pisać... czarna seria wpędziła mnie w posępny pesymizm. Wrócił do klatki, a ja śpię obok niej na karimacie. Dostałam jakiejś obsesji w nasłuchiwaniu czy grucha, czy mu się to nie zbiera, po tym co było z Dżordżem to dość logiczna "obsesja".
Shakti 3 godziny temu dostała leki, oczywiście chciałabym już widzieć poprawę, tak bym chciała by to było tylko ucho...nie mogę jej stracić, nikogo nie mogę już stracić, to się musi skończyć.
Imbirek w czasie biurkowym, oczywiście nauczył się złazić ;)ale zajęło mu to tydzień.

;

;

;

;

;

;

;

;

;

;
