przed chwilą wróciłam od weta. Tym razem była te genialna kobieta, którą lubię.
Pojechałam obciąć chłopcom pazurki, bo straaaasznie im szybko rosną, a nie chcę by wędrujący Filip zostawił na kimś zadrapania podczas spotkania w przyszłym tygodniu

Na początku chciałam wziąć tylko Filipa i Teo, ale potem jednak zdecydowałam że Zolliego vel Floyda samego w klatce nie zostawię, i pojechał z nami.
Chciałam zobaczyć czy pani wet powie to samo co poprzedni badający węzełek Floyda..
No i powiedziała mi że jeśli węzełek od momentu kiedy otrzymałam ogona nie rośnie, nie muszę mu podawać tego Bactrimu. Fakt, że Floyd nie jest ani osowiały, je normalnie (tyle że wybrednie:) ), bawi się i goni z moimi chłopakami..
Powiedziała też że powiększenie węzła nie musi oznaczać infekcji. Pytała się, czy ogon miał ostatnio jakiś większy stres. Odpowiedziałam, że mam go od 4 dni i jest przywieziony z Czech. A ona na to, że możliwe, że Floyd zareagował w ten sposób na podróż, hałas w pociągu, zmiany miejsca.. I że na razie mam odstawić Bactrim, i przyjść jeszcze raz do kontroli za 5 dni.
Tamtemu wetowi (u którego byłam pierwszy raz z Floydem) też powiedziałam że przyjdę do kontroli za tydzień..
No i teraz mam problem, bo nie wiem, odstawić Bactrim, czy nie.. Może przejdę się do jeszcze jednego..? Chociaż tej kobiecie ufam, byłam u niej już, i ma świetne podejście do ogonów, mizia je podczas badania, przytula, zachwyca się..

Wie o nich również sporo..
Hm...
:nierozumiem:
Poza tym reszta chłopaków jak zwykle psociła.. Teodor nie chciał aby obca kobieta trzymała go za długo w jednej pozycji, więc ją nieco..podrapał..

A Filip.. przekupna istota, po 10 minutach miziania, poddał się całkowicie
dygresja: Chłopcy tak się przyzwyczaili do swojego poidełka że teraz jak założyłam drugie, to i tak piją tylko z tamtego starego. Miska z wodą leży nietknięta (no chyba że przez przydek ktoś w nią wpadnie.. :khihi: )