Wczoraj miałam dwa stany przedzawałowe spowodowane przez moje ogony. Pierwszy - kiedy rano odkryłam, że firanka została równiutko przegryziona na 1/5 wysokości, czyli w punkcie gdzie spotkała się z klatką i jej zawartością. Drugi - kiedy Leia czymś się zakrztusiła jedząc i miała odruch wymiotny, wyglądało to koszmarnie, ale minęło w ciągu minuty. Wbrew pozorom ta druga sytuacja zestresowała mnie bardziej...
Dziewuchy robią się coraz lepszymi modelkami, więc kolejna porcja fotosów:
Z serii jedzenie sensem życia:


I potem jest co myć - słuszna powierzchnia:


Okazuje się, że moje futra czytają forum i w proteście próbują udowodnić, że szczury jednak myją ogony!

Joga, pilates i skoki na główkę



I na koniec - "lubimy małe powierzchnie", czyli gdzie moje pięknoty uwielbiają spać (mając do dyspozycji całą klatkę i wieki hamako-tunel)... Ponieważ trudno jest wyjaśnić, gdzie one właściwie są dodałam zdjęcie poglądowe od góry na polarek - dziewuchy są w tym rożku po prawej (czwarty róg prostokąta zawiązałam pod trzecim, żeby była skrytka).


