Strona 4 z 4

Re: Rana po ropniu.

: czw paź 14, 2010 2:39 pm
autor: Jess
Carmen już za Tęczowym Mostem.
pusto tu .

Re: Rana po ropniu.

: czw paź 14, 2010 6:30 pm
autor: Paul_Julian
Biedactwo :( Już nie cierpi. A ja wierzę,ze jeszce bedziesz miec ogonki. Trudno się z nimi rozstawać , ale żyć bez nich tak calkiem to bym chyba nie potrafil.

Re: Rana po ropniu.

: czw paź 14, 2010 10:02 pm
autor: Jess
Straszne w tym było wszystko. :( Począwszy od podjęcia decyzji, przez kupienie tej śmierci, po pochowanie małej. Najgorsze jest to, że ona biegała, jadła, piła. Jeszcze przed samym wyjazdem do kliniki zjadła i napiła się i wyszła na ostatni spacer po pokoju. Klatka stoi tak jak stała. : ( Tylko pusta. i jak ją mijam to mnie ściska gdzieś w środku. Jak mam to przetrwać? : (

Re: Rana po ropniu.

: pt paź 15, 2010 12:47 am
autor: Chyna
Jess pisze:Jak mam to przetrwać? : (
Musisz się trzymać dzielnie. Widać po zdjęciu że to nie była byle rana... musiało boleć. Teraz już nie cierpi - naprawdę. Już jest dobrze.

Re: Rana po ropniu.

: pt paź 15, 2010 7:37 am
autor: nausicaa
Jess, najlepiej wypełnij klatkę nowymi przygarniętymi maluchami. to pomaga:)

Re: Rana po ropniu.

: pt paź 15, 2010 5:45 pm
autor: Jess
Rana chyba bardziej swędziała niż bolała, bo dawała się po niej dotykać... Ale ten guz był bolesny. Trzęsła główką lub odsuwała się jak go dotykałam... :( Klatka stoi nadal nie ruszona. I tak pusto jest. Drugi szczurek jest w innej klatce. :( Myślałam, że nie będę potrafiła patrzeć na to jak umiera. Ale teraz wiem, że gdybym nie była przy niej to byłoby jeszcze gorzej. Chciałam żeby była spokojna. :( Próbowałam zrobić wszystko tak żeby nie żałować, że czegoś nie zrobiłam lub zrobiłam źle. :( Głaskałam jej jeszcze ciepłe ciałko w ziemi :( Niektórzy mówią, że to `TYLKO szczur`. Dla mnie Carmen była wyjątkowa. :( Pytam siebie cały czas czy dobrze zrobiłam, że ją zawiozłam na uśpienie. :( Czy nie dało się zrobić nic więcej. Wczoraj jak się z nią żegnałam, jeszcze w domu, to położyła się na mnie, zwinęła się i zasnęła. Strasznie boję się, że niedługo zapomnę tego ciepła. :( O niej nie zapomnę nigdy. :( Ale boję się, że wspomnienia wyblakną z uczuć. :(
Jak zakopaliśmy Carmen to wypuściłam na dwór psa. Pobiegła od razu w to miejsce gdzie zakopałam ciałko małej... Nie wiem czy to zbieg okoliczności, czy naprawdę to czuła. Nie pobiegła po naszych śladach, tak jak szliśmy. Ale inną drogą. I tak powąchała, stanęła, chwilę patrzyła i odeszła. :( Nie chcę zwierzątka któro tak krótko żyje. :( Biorąc ją wiedziałam, że będzie żyła mniej więcej tyle. Nie wiedziałam tylko, że tak trudno będzie się pożegnać.