Re: Szarlatany z Jaroszówki
: pt lip 26, 2013 11:32 pm
Chyba nikt nie lubi mojego wątku. bu ; )
U nas nowości, złe wieści... ale zakończone dość pozytywnie jak na razie. No cóż.
A więc od wtorku mamy już kompletne stadko (mam nadzieję, że nie będzie mnie stać w najbliższym czasie na nową klatkę bo GMR na najwyższych obrotach działa i wówczas pewnie na tym by się nie skończyło
) ). W każdym razie z Wrocławia przyjechali do mnie dwaj chłopcy, ok 4-5 miesięcy. Całkiem mili i uroczy, jeden czarny kapturek drugi łysolek
Zdjęcia muszę zgrać z aparatu, może jutro
Sukcesów łączeniowych się co prawda nie spodziewałam przed kastracją Ectheliona - dziczy kudłatej. Właściwie miałam w planach, że jeśli nie uda się połączyć to od razu go umówię na kastrację i będę łączyć jak hormony ostygną. Pierwszego dnia mimo, że pierwszy kontakt był na całkowicie obcym terenie nie było zbyt pomyślne. Szczególnie kapturek Ecthelionowi nie przypadł do gustu , co chwilę go próbował ustawiać, a napuszony przy tym niesamowicie! Sprzeczki może źle nie wyglądały ale pobudzały Ecta i zaczynał atakować wszystkich, którzy stanęli mu na drodze. Moje chłopstwo przerażone bo już nie raz od niego dostali. Zrezygnowałam więc i wieczorem znów spróbowałam ale samego Ectheliona i nowych. Posiedziały sobie razem w transporterze ok 1,5 godziny bez sprzeczek. Nawet z łysolem się Ect dość skumał, spały razem. Kaptur jednak ciągle mu nie leżał, puszył się przy nim bardzo i kopał go. Noc spędzili osobno i w kolejnym dniu cała piątka wylądowała w transporterze. Trochę znów na kapturka się uwziął, ciągle go wywracać chciał i zaglądał wiadomo gdzie. Ogólnie było ok, więc po dwóch godzinach wypuściłam ich razem na łóżko. Pochodziły sobie, nagle krótka sprzeczka kaptura z Ecthelionem, myślałam, że nic poważnego, trwało z 2 sekundy. Ale za chwilę zobaczyłam krew na łóżku, podnoszę kluchę i widzę jądro, które częściowo wypadło z moszny... Słyszałam, że szczury potrafią się wykastrować, ale nigdy bym nie przypuszczała, że u mnie się to zdarzy... No więc chłopak pojechał od razu na dokończenie kastracji. Zabieg na szczęście się udał, już ponad jedna doba minęła, dziś byliśmy na kontroli, dostał zastrzyk z antybiotykiem ze względu na to, że było to pogryzienie. Jeszcze przez 3 dni w domu będzie dostawał antybiotyk w tabletce. Eh, Ecthelion oddzielony od reszty, łysol jest z Silenozek i Urukiem, świetnie się dogadują, widać, że moim chłopakom też ulżyło, że nie mają w klatce agresora, Sils przynajmniej się swobodnie porusza a nie chowa po kątach. Jak kapturek się wykuruje to umawiam na zabieg Ecta i skończy się fisiowanie. Noo... Wybaczcie, że trochę chaotyczny wpis. Jutro postaram się o zdjęcia.
U nas nowości, złe wieści... ale zakończone dość pozytywnie jak na razie. No cóż.
A więc od wtorku mamy już kompletne stadko (mam nadzieję, że nie będzie mnie stać w najbliższym czasie na nową klatkę bo GMR na najwyższych obrotach działa i wówczas pewnie na tym by się nie skończyło


