Dzięki, Malina

Jak zwykle okazało się, że panikuję bardziej niż trzeba

Już nawet powoli przestaję lecieć do klatki, gdy słyszę piski, bo zwykle okazuje się, że to walka między starszakami, czyli norma

Starszaki starają się unikać walk z maluchem (albo tak sobie to interpretuję), bo raczej ustępują i wycofują się, gdy mała zaczepia

Dziś widziałam, jak psychoGandzia spitala przed Gabą po łóżku, w powietrzu sprzedając jej kopniaki, żeby się odczepiła, niczym sam prawdziwy Chuck Norris
Dziś mnie dziewczyny przestraszyły. Gaba miała cały bok utytłany na czerwono! No ale patrzę, macam, gmeram: nic nie ma

Po chwili się wymyła i ani śladu. Godzinę później tak samo u Gytii

I cholera nie wiem, czy coś się stało, ale żadna nie wykazuje żadnych śladów, czy znów się nie wyspały w mokrym żarciu - tyle, że nie mamy już VL, więc kolor by się nie zgadzał. Nie wiem, obejrzałam każdego szczura z każdej możliwej strony i nic! Żadna też nie porfirynkuje a hamaki mamy na niebiesko, więc nie wiem doprawdy. Dla potwierdzenia (bo od trzech dni mam mroczki przed oczami), matka też widziała pół czerwonego szczura. Póki co znów są białe i ani widu ani słychu czegoś niepokojącego...
Okazało się jednak, że domek jest za mały na czworo, bo dziś pół szczura wystawało z dziury, uprzednio wygryzionej (po co zawieszka na domek? lepsza dziura zamiast tego

) - czyli czeka mnie szycie
