Dziękujemy za życzenia zdrówka, pod tym względem u nas już całkiem dobrze
Frappa się goi, zrobiło jej się wielkie strupicho, które po kawałku odrywa. Jak uda jej się coś rozdrapać, od razu smaruję to chitopanem i jest bardzo dobrze.
Neska ma na karku dwa strupki po zastrzykach, póki co nie rusza tego, ale gdyby coś, to chitopan czeka w pogotowiu... Jutro wybieramy się na ściągnięcie szwów. Cały czas zachodzę w głowę, jak wet zamierza jej te szwy zdjąć, tym bardziej, że wystające niteczki zdążyła już odgryźć, tak że teraz nawet nie ma za co pincetą złapać. A tak poza tym to już szaleje na wybiegu i gania się z Piotrusiem po klatce. Są z pysiów tak do siebie podobne, że często mam trudności z odróżnieniem, czyj łepek aktualnie wystaje z rury
A Piotruś słodki, na wybiegu wystarczy podejść i już się pakuje na ramię, pod bluzę, na kolana

Wygląda na to, że ciotki już jej odpuściły, nie słychać już pisków (no, chyba że Mokka kradnie jej jedzenie prosto z łapek), a ostatnio często śpią przytulone z Frapciusiem w hamaczku.
Zastanawiam się nad nową, większą klatką, niestety opcje tańsze na rozmiary, których potrzebujemy, zostały już wyczerpane. Idealna byłaby klatka 80x50x80, mam na oku takie dwie: Toma i Jenny z Ferplasta, obie z zooplusa. Aczkolwiek 500 zł za Toma mi trochę szkoda, bo wiem, że w promocji klatka ta kosztuje jakieś 399 zł i chyba właśnie tyle jest warta. A Jenny z kolei jest ocynkowana, podobno pręty dość szybko zaczynają rdzewieć. Myślałam jeszcze nad wolierą, najchętniej taką o wymiarach 56x56x146. Ale nie jestem pewna, jak ciotki się odnajdą w takiej wysokiej klatce, zwłaszcza gapowaty Frapciuś
