Heh, kiedys mialam podobnie (pewnie to nabazgrał ten asystent, co sie zachowuje jak automat, nie wiem jak on sam siebie odczytuje Wiecznie miałam problemy z przeczytaniem jak on coś pisał...) więc zeskanowałam tę karteczkę i wstawiłam obrazek na forum Wszyscy się głowili i w końcu ktoś "znający się" na antyiotykach skojarzył niektóre w miarę wyglądające literki z nazwami leków dotyczących tamtej dolegliwości i trafiłTelimenka pisze: tam jest napisane jedno slowo. nie wiem o co chodzi.zapytam jutro zeby ktos to rozszyfrowal...
LOOOL Najlepsze jest to że u mnie w pokoju też jest jedno takie miejsce, pod taką wielką szafą, gdzie za nic w świecie nie można się dostać ani nawet zajrzeć tam, a wiem że Lola czasem tam znosiła swoje łupy... No i również najprawdopodobniej są tam nadal!!! A mnie ciągle przechodzą dreszcze na myśl o tym że przytulne gnizado uwiły tam sobie już tysiące wszelakich bezkręgowców, gdzie ja na widok jednego takiego dostaję ataku paniki... Brrrrrrrryss pisze: (...) niestety dostępu do przestrzeni za kuchenką nie miałam żadnego i co tam zgromadziła [a przez jakiś czas tam mieszkała bo przegryzła się z kibelka] nadal tam jest! na szczęście ja już tam nie mieszkam
Wracając do Telusi, to u Loli też się kiedyś zrobił taki guzek. Okazało się ze to był jakiś stan zapalny i też został szybko wyleczony antybiotykami. Z dnia na dzień się zmniejszał i w końcu zniknął, jak u Lili. Tyle że był dosyć miękki i jakby płynny (ale wielkości dosyć sporego guzka) no i powstał w miejscu gdzie wcześniej miała wycięty faktyczny guz... A u Teli to "coś" jest miękkie czy raczej twarde?
Trzymamy ciągle kciuki i dalej przesyłamy dużo ciepłych myśli