Strona 5 z 6

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: śr lut 29, 2012 8:15 pm
autor: Kluska123
Trzymajcie się!!!! :-* :-*

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: czw mar 01, 2012 7:35 pm
autor: Nakasha
I jak się trzyma Marceli? :) Czy da mu się usunąć te guzy?

Tak naprawdę.... czasami trzeba pomyśleć bardziej racjonalnie, odsunąć emocje na bok... jeśli boisz się, że drugi szczurek zostanie sam, to być może warto poszukać mu kolegi? Albo i dwóch kolegów? Będą mieć czas, aby zgrać się w stado... O ile Marceli dobrze funkcjonuje, dostaje leki przeciwbólowe, to nie powinien się mocno stresować nowymi kolegami. Ale to musisz ocenić sama: jakie charaktery mają Twoi chłopcy, jak zareagują na nowego członka stada.

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: ndz mar 04, 2012 10:38 pm
autor: Jagusia78
Kochani!

Z bolącym sercem zawiadamiam, że dziś - praktycznie w samo południe - Marceli odszedł do Szczurzego Raju [*] [*] [*]

Byłam z nim do końca, tuliłam, uspokajałam, ale to było wszytko co mogłam dla niego zrobić....



Ten guz, o którym pisałam przestał być guzem, a stał się otwartą, śmierdzącą jamą... Marceli to drapał. Nie potrafił się powstrzymać... Starałam się to przemywać, nakładałam maść z antybiotykiem, każdy taki zabieg wiązał się dla ogonka z bólem...
Wczoraj pod nasz dach trafił nowy lokator. Malutki kolega, który miał za zadanie poprawić atmosferę w stadku. Marceli go ignorował. Odsuwał się jak najdalej. Czasami jak na niego patrzyłam, to miałam wrażenie, że był szczęśliwy, bo Franio zajął się tym małym i dal mu w końcu święty spokój...
Dziś rano gdy zeszłam do ogonków, Marceli leżał w kałuży krwi. Wszystko: jego futerko, ręczniczki w których sypiał, a nawet ściana obok, której stała klatka był poplamione krwią. W pierwszym momencie sądziłam, że moje ogony zagryzły tego małego. Nic jednak podobnego się nie stało.
Marceli rozdrapał to co z takim trudem próbowało się zabliźnić. Prawa strona jego pyszczka przestała istnieć...
Próbowałam to przepłukać odrobiną gotowanej wody, na próżno, każda nawet najmniejsza próba mojej ingerencji kończyła się przeraźliwym piskiem... Nie miałam wyjścia...
Nasza wet znalazła u Marcela trzecie ognisko tego cholerstwa. Na grzbiecie, tam gdzie pozornie rosło futerko i wszystko było ok. Pod futerkiem utworzył się strup a pod nim kolejna jątrząca się śmierdząca jama.
To było coś w rodzaju ludzkiego czerniaka. Rak skóry. Jak powiedziała nasz wet najpodlejszy chyba z możliwych. Zwierze ma apetyt, je, jest świadome, a jednak nic już nie można dla niego zrobić...

To by było na dzisiaj na tyle.

Na pewno zapytacie jaki jest ten nasz nowy malec? Przepraszam, ale dziś nie mam siły o tym pisać. Dziś chcę wspominać jaki był Marceli, dziś chcę popłakać w samotności...

Aaaaa Ammy88 dziękuję, że ze mną jesteś. To okropne gdy człowieka tak mało ludzi rozumie.

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: ndz mar 04, 2012 11:06 pm
autor: Entreen
Przykro mi bardzo. Trzymajcie się ciepło i dużo siły przesyłam Wam wszystkim.

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: ndz mar 04, 2012 11:30 pm
autor: ammy88
Szkoda Marcela - miał dopiero około roku. To niestety taka chyba zależność, że im bardziej zwierzak potrzebuje opieki, jest chory itp. tym bardziej jest kochany. Ale tak jak Ci mówiłam - w pełni popieram Twoją decyzję - po prostu skróciłaś mu cierpienie i nie pozwoliłaś aby się męczył. I możesz do mnie dzwonić zawsze i ze wszystkim.
A za maluszka trzymam kciuki żeby skradł serce co najmniej tak samo bo wiem że ma potencjał. Wstawiłabym fotki które mu strzeliłam po drodze, ale uszanuję to że dzisiaj dzień Marcela.

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: pn mar 05, 2012 8:45 am
autor: unipaks
:( Ogromnie Ci współczuję...
dla Marcelego [*]

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: pn mar 05, 2012 9:50 pm
autor: Jagusia78
Kurde i znów zamiast siedzieć i uczyć się do obrony ja klikam na forum... Feeee nie ładnie Pani Agnieszko... no ale powiedzcie sami jak tu nie klikać skoro tyle się dzieje... :)

No więc tak jak Wam już wcześniej wspomniałam w sobotę pod nasz dach trafił nowy mieszkaniec.

Ogon jest śliczny, milusi i niewiele co większy od myszki japonki... Gdy toto zobaczyłam - oniemiałam... Jak u licha taki malec ma się odnaleźć z tymi moimi dwoma słoniami...? Pytałam sama siebie. Mój mąż nic nie mówił, ale myślę, że myślał podobnie.
Nasze obawy nic się jednak miały do rzeczywistości. Chłopaki zaakceptowali gościa bez jakichkolwiek problemów. Mało tego, rzec można, że Franek zapałał do niego miłością od pierwszego wejrzenia... ale o tym potem.

Pierwszy kłopot jaki napotkaliśmy w związku z obecnością nowego członka rodziny, to był wybór imienia. Ja z uwagi na rodzaj umaszczenia zaproponowałam Gucia. Aghuti - Guti, Gucio, Gustaw... tak mi jakoś pasowało. Mój syn jednak zaprotestował. Powiedział, że Gucio to fajtłapa, a on nie chce szczura - fajtłapy. Ostatecznie może być Maja. Tu z kolei ja musiałam złożyć veto - w końcu Maja to dziewczynka, a nasz mały to i owo na miejscu posiada, więc takie imię z pewnością odpada. No to mój syn wykombinował Jurek. Mniejszy szybko podłapał i zaraz obaj zaczęli biegać po mieszkaniu i śpiewać Szczurek Jurek, szczurek Jurek... Imię niby fajne, ale niestety zarezerwowane przez mojego teścia, który sądząc po jego minie niespecjalnie byl zadowolony, że ma ja dzielić ze szczurem, więc musieliśmy zrezygnować. Było jeszcze wiele mniej lub bardziej nie trafionych pomysłów, ale nie chcę już was zanudzać, Ostatecznie malec został ochrzczony Kacprem.

No więc skoro już mam imię to teraz się Wam pokażę:
Obrazek(fotka trochę nieudana, ale maluch starał się udawać nieprzystępnego :-) )

Jak już wcześniej wspomniałam nasz Kacper to malutki, milusi i niezwykle kontaktowy zwierzak. Nie boi się człowieka, a nawet lgnie do niego (przynajmniej do mnie). Podbiega do kratek klatki i ciekawie wpycha weń nosek do miziania.

Z Franiem połączyła ich więź ciężka do opisania. Koleżanka, która była u nas w niedzielę, patrząc na ich zachowania, była przekonana, że to jest matka z malutkim i niemal nie dawała sobie wytłumaczyć, że to jest dwóch obcych sobie prawie facetów. Franek myje Kacperka, wylizuje, tuli, pilnuje prawie na każdym kroku... A mały... cóż a mały to wykorzystuje...
ObrazekObrazekObrazek

Ok. dzisiaj to tyle, biorę się za robotę... Dobranoc

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: pn mar 05, 2012 9:54 pm
autor: Entreen
O jaka myyyszka! Co on, rexik jest? Taki kudłaty jakiś :)
Nie mogę się ponapodziwiać widoku malutkiego szkrabka na takim ogromnym szczurzysku! I nie wiem teraz, czy to Franek tak urósł? Czy to Kacepr taki malutki?
Urzekające. Szczur-poduszka :D.

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: pn mar 05, 2012 10:52 pm
autor: unipaks
Tyciulek jest naprawdę urzekający, wygłaszcz szkraba ode mnie :) A Franka podwójnie za to, że taki cudowny z niego szczuras :)

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: wt mar 06, 2012 5:02 am
autor: Jagusia78
Entreen pisze:Co on, rexik jest?
Tak
Entreen pisze:czy to Franek tak urósł? Czy to Kacepr taki malutki?
Franek wielkością jakiś specjalnie duży nie jest. Z Marcelem mieszkał prawie rok i nigdy go nie dogonił... więc chyba to Kacperek taki tyci.
unipaks pisze:taki cudowny z niego szczuras
Fakt, nigdy bym nie przypuszczała, że w nim taki potencjał... To Marcel był domową przytulanką, nie Franek. Franek to raczej typ szczurzego wariatuńcia wolał hasać niż być miziany. Mój syn go unikał, bo potrafił ugryźć. A tu proszę! Nie poznaje mojego szczurzasa.... :)

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: wt mar 06, 2012 11:30 pm
autor: ammy88
Cieszę się ogromnie, że mały Kacperek się zaklimatyzował no i że sielsko mu się żyje z Franiem. Oby tak dalej! :D

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: śr mar 07, 2012 5:53 pm
autor: Jagusia78
ammy88 pisze:Cieszę się ogromnie, że mały Kacperek się zaklimatyzował no i że sielsko mu się żyje z Franiem. Oby tak dalej! :D
Wstaw swoje foty - będzie fajna dokumentacja od pierwszego dnia...

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: czw mar 08, 2012 4:56 pm
autor: ammy88
Pewnie że wstawię, a co :D
Obrazek
Obrazek
Ahh ta łatka na boczku :D

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: pt mar 09, 2012 11:26 am
autor: unipaks

Re: Nasza nieprzeciętna rodzina i jej nie zawsze wesoła hist

: pt mar 09, 2012 10:26 pm
autor: Jagusia78
Melduję posłusznie, że kruszyna je, je i jeszcze raz je i powiększa swoja objętość... Myślę, że odkąd Kacper jest z nami wydłużył się ok cm. ;D

Aaaa charakter to chłopaczek ma nieziemski. Nie dość, że robi sobie z Franka poduchę, a czasem jeździ na nim jak na koniu to jeszcze kradnie mu z pycha co smaczniejsze kąski i chowa się z nimi gdzie się da. Prędkości osiąga ponad dźwiękowe - Franio przy nim to żółw jest. A jak ich najdzie na przepychanki, to walczy z Frankiem jak równy z równym.
Dla przykładu tylko powiem, że wczoraj postanowił przenieść gniazdo w drugi róg klatki, więc ręczniczki, które Franek tak starannie pociął i poukładał, kolejno wywlekał. Franek chciał temu zapobiec więc ciągną z drugiej strony... A my z mężem jak dwie jełopy staliśmy dobre 20 min patrząc jak to małe g.....o przeciąga się ręcznikami z tym wielkim czarnym słoniem...

Myszor normalnie nas rozwala. Jest nieziemski. Iiii coś mi się widzi, że w tym stadzie to rządzi już mały ;D ;D ;D