Nazywam się Franek i mam zaledwie kilka tygodni. Jestem wesołym, pełnym życia rozrabiaką.

A zaczęło się tak.
Było słoneczne piątkowe popołudnie, kiedy do sklepu, w którym mieszkałem z rodzeństwem weszła pewna mama z kilkuletnim synkiem. Kupowała smycz dla jakiegoś ocalonego od śmierci psiaka. Podczas gdy mama rozmawiała ze sprzedawcą, synek podszedł do naszej klatki i bacznie się nam przyglądał.
- Mamusiu kup mi szczurka - powiedział nagle. Mama na chwilę się zamyśliła.
- A nie chcesz znowu chomika? - zapytała.
- Nie, chomiki są nudne, bo całe dni śpią, a szczurki, zobacz jakie radosne.
Mama zapytała sprzedawcę, czy może nas dotknąć. Wsadziła rękę do klatki i delikatnie głaskała nasze futerko. Po czym powiedziała, że muszą o tym jeszcze porozmawiać z tatą i odeszli.
Następnego dnia pojawili się znowu. Tym razem mama niosła w ręku niedużą klatkę, która już niebawem miała się stać moim domem.

Mama postanowiła, że kupią dwa szczury, bo jednemu byłoby bardzo smutno. Przepychaliśmy się z rodzeństwem, bo każdy chciał wypaść jak najlepiej. Wybrano mnie i Kubę. Kuba był mniejszy od nas, bardziej strachliwy, słabszy. Mamie żal się go chyba zrobiło i dlatego wybrała własnie jego. Bardzo szybko się okazało, że Kuba był bardzo chory. Choć mama i tata o nas dbali i wozili to weterynarzy prosząc o pomoc, Kuby nie udało się uratować. Po tygodniu Kuba odszedł za Tęczowy Most [*], a ja zostałem sam. Sam w tym dziwnym, nie do końca zrozumiałym dla mnie świecie.

Mama, tata i Staś (mój opiekun) są bardzo mili. Karmią mnie przeróżnymi smakołykami, głaszczą, pieszczą i noszą na rękach. Są tacy duzi, a jednak ich dłonie są takie delikatne.

Bardzo lubię gdy się mną zajmują dlatego gdy tylko zbliżają się do mojej klatki wybiegam im na spotkanie.

Wiecie co? Milo mi się z Wami gawędzi i to wszytko opowiada, ale jest już późno... Więcej o mojej rodzinie opowiem Wam jutro.

Do zobaczenia