Regulamin forum Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Ech, tyle choróbstw, coś się ostatnio uwzięło na Majaki... Trzymamy kciuki za to by guziska poszły precz albo przynejmniej nie rosły i by Kukiśka się goiła i obrastała w futro!
Czekamy na dalsze wieści z łączenia!
Widzę Twoją gwiazdę, ale podążam za swoją. [B. Hellinger] Słodziaki
Zakraplam, smaruję, nacieram i wtykam do dziobków syropki i piguły. I w zasadzie nic się nie zmienia.
Cieszy tylko wynik łączenia. Kilka spokojnych spotkań w transporterku, wrzucenie do jednej klatki i miłość i przyjaźń wzajemna. Bagietka mieszka na stałe ze stadkiem od soboty.
Cookie w bardzo złym stanie. Było wszystko po staremu, dopóki wczoraj wieczorem nie odmówiła wyjścia na wybieg. Myślałam, że ma focha o smarowanie pleców i dałam jej spokój. Później zauważyłam, że chce zjeść jogurt, ale nie daje rady, chce się napić, ale przestaje po jednym liźnięciu. W transporter i do weta. Ma zapalenie oskrzeli, do płuc jeszcze nie zeszło. Oczywiście dostała baterię leków. Jeśli w ciągu 24h się nie poprawi - znowu do weta.
Zostawiłam ją wczoraj w klatce ze stadem, bo ona bardzo źle znosi odosobnienie. Dzisiaj rano znalazłam ją bardzo wychłodzoną. Siedzi w transporterku na termoforze i zawinięta w stos polarów. Nie udało mi się wetknąć jej żadnych leków, nie chce jeść, wmusiłam w nią tylko ok. 1ml czystej wody.
Kurczę, może chociaż w Nutri ten lek albo w wodzie z miodem, tak odrobinkę, żeby tylko weszło... No i potem próbować samo Nutri czy coś, tak by nie opadła z sił... Biedna Cookinka, mocno kciukam za poprawę i przesyłam serdeczne głaski dla chorutki
Cookie nas zaskoczyła. Musiało być coś więcej poza zapaleniem oskrzeli. W końcu od dawna wojowaliśmy z jej zdrowiem, miała dużo objawów, których nie potrafiliśmy powiązać: problemy ze skórą, nawracające infekcje dróg moczowych, przeziębienia, no i to nagłe osłabienie. Po dramatycznym poranku, kiedy się rozgrzała, zaczęła jeść i pić i myśleliśmy, że wszystko idzie ku lepszemu. Odeszła nagle, na rękach mojego męża, który niańczył ją cały dzień. Wracając do domu zastałam wielkiego, łysego, wydziaranego chłopa roniącego łzy nad zawiniątkiem z ogoniastą.
Wczoraj stadko było jak strute, przespały cały wieczór kryjąc się po kątach. Dzisiaj Bezia jest niemrawa, a ja panikuję, że coś jej jest. Też ostatnio dużo choruje i jest najstarsza z labisiów.
Żyjemy, tylko popsułam sobie kręgosłup i od kilku dni leżę plackiem, nie mogę wysiedzieć przy kompie ani ganiać za szczurami. Dzisiaj już lepiej, a potwory wreszcie korzystają w pełni z dobra zwanego "pańcia na zwolnieniu". Palmyra korzysta również z "ukradnę ciastko, pańcia i tak nie może mnie gonić".
Gadzieńka nie żyje. Znowu z zaskoczenia. Wieczorem hasała z Blondyśką pod moją kołdrą, rano nie mogła już wstać i się przywitać. Ogromne raczysko potajemnie zalęgło się w jej brzuchu i dziś wyciągnęło po nią swoje szczypce. Kilka godzin temu pomogliśmy jej odejść, nie mogliśmy jej dać już nic więcej. Pod brzózką robi się tłoczno, a z pozostałymi dwiema starszymi paniami też nie jest za dobrze...