Po dzisiejszej nocy Mokuś zubożył się o 3 szwy, mimo kołnierza. Dziś przypadał ostatni zastrzyk i kontrola, no to pojechałyśmy, a wetka stwierdziła, że szwy trzeba uzupełnić. Czyli znów szycie. Ponadto ranę trzeba było przepłukać antybiotykiem, bo coś tam się zaczęło paprać. Biedna Mokka widać, że miała dość, pod koniec zaczęła się wyrywać i piszczeć, a ja usiłowałam ją przytrzymać i serce mi się ściskało. Mamy przemywać ranę rivanolem i smarować chitopanem, za 10 dni do zdjęcia szwów (hehe, brzmi jak żart).
Za to po powrocie do domu postanowiłam wymęczonej szczurze dać trochę wytchnienia. Zdjęłam jej kołnierz, wsadziłam do transporterka i cały czas trzymałam przy sobie, na szczęście szczura przespała spokojnie ładnych parę godzin, w międzyczasie zjadając podsuwane przysmaki.
Niestety pod wieczór Mokkuś znów zaczął przejawiać źle ukierunkowaną aktywność

, więc obecnie bardzo smutny siedzi w klatce w gustownym kołnierzu. A propos kołnierza - musiał zostać przerobiony na jeszcze wyższy, w związku z czym szczura sama jeść nie może, trzeba jej podsuwać jedzenie na łyżeczce, choć jakoś jej się udaje napić z poidełka. Zdejmę jej jeszcze to narzędzie tortur późnym wieczorem, żeby coś zjadła i trochę odetchnęła, a potem niestety - znów trzeba będzie ją zabezpieczyć.
...No i „kij w bary” z piecem

, skoro za z trudem organizowaną na niego kasę, można zawalczyć o jakiś Czarny Brylant.
Kasa to kasa, raz jest, raz nie ma, a brylanty, tym bardziej czarne, nie rosną na drzewach, więc jak się już ma jakiegoś, to trzeba o niego dbać za wszelką cenę! Ja już straciłam rachubę, ile wydałam u weta w ciągu ostatnich dni. Kto by to liczył? Najwyżej na wiosnę garderoby nie odświeżę

A co do pieca - odmienna, przecież idzie wiosna, będzie ciepło

!
Nesiol płuca ma podobno czyściutkie, wet twierdzi, że to zdecydowanie coś w nozdrzach, sama zresztą zauważyłam, że w Nesiolowym gruchaniu ulgę przynosi odkichnięcie. O prześwietlenie pytałam, owszem, ale w naszej lecznicy problem polega na tym, że aparat nie jest przystosowany do takich małych zwierząt, podobno jest problem już jak robią rtg szczęki u małego psa. Dziwne, no dziwne, że nie zadbają o podstawowy sprzęt
Aczkolwiek pracującym tam lekarzom jak dotąd nie mam nic do zarzucenia. Kompetentni, znający się na rzeczy fachowcy, z podejściem rzeczowym, ale nie bezdusznym. Trzecia lecznica w mieście, do której trafiłam - do trzech razy sztuka, a przedtem zdarzało mi się usłyszeć, że pan szczura nie osłucha, bo nie ma takich małych stetoskopów (wypowiedziane z lekką kpiną i pobłażliwie...). Nawiasem mówiąc, pan ten starał się moich szczurów nawet nie dotykać, a na wszelkie dolegliwości aplikował steryd lub antybiotyk...