Moja miłość do szczurków idstnieje chyba już od bardzo dawna, ale ograniczała się do marzenia o tych zwierzętach i do oglądania ich w sklepach zoologicznych. Zawsze sobie wmaiałam że kiedyś będę miała własnego ogoniastego, ale przeciwko była mama.
Pierwsza szczurka zamieszkałą u mnie przypadkiem.Oto jej historia:
Szakira była naszym szcurem szkolnym, ktoś ją przyniósł,dokładnie nie wiadomo nawt kto,i zostawił ją w klatce na zapleczu sali od biologii. Jako klasa biologiczna mieliśmy obowiązek się nią zajmowac jak i innymi zwierzakami które swego czasu mieszkały u nas w szkole( myszki, chomiki, koszatniczki, żółw bez połowy przednich nóg

, rybki, i jakieś ptaszki).Szakira była uznawana za dzikuske, większość osob strasznie się jej bała,ja początkowo też troche bo wydawała mi się dzika, nie podchodziła do ręki właściwie się nie ruszała wogole,całe dnie i noce spała w zasikanej doniczce która służyła jej jako jedyny schronw jej klatce.Nie miała żadnych szmatek, ani nic w tym rodzaju.Wypuszczana była sporadycznie,do mycia klatki, powód tak rzadkiego wypuszcania byl jeden:nikt nie umiał szakiry złapać (albo raczej sie bali).Było mi jej bardzo żal, nieraz brałąm ją na kolana głaskałam, małąy była tak przerażona ze nawet sie nie wyrywała, ten cały halas szkolny, ta zgraja bachorów licealnych, wszytsko ją przerażalo.Wrzucali jej batoniki do klatki,pukali stukali, aż dziwne że nie umarła na zawał

. Przyszedł czas wakacji i trzeba było coś zrobic z wszytskmi zwierzętami.Pokolei osoby zgłaszały się do przygarnięcia na te 2 miesiące zwierząt,została szakira, nikt jej nie chciał.Ja miałąm 2 koty więc wiedziałąm że sprawa nie będzie zbyt łatwa do zalatwienia z mamą. Ale udało się o dziwo. Szakira zamieszkała tymczasowo u mnie

. Strasznie się cieszyłam chociaż wiem ze nie mogłam sie do niej zbyt przyzwyczajać bo od września znów zamieszka w szkole.Czas wakacji spędzałyśmy troche razem, chociaz nie byłaona zbyt towarzyska, nie wychodziłą z klatki, a ja jej nie zmuszłam do tego bo miałą juz swoje lata(dokładnie ile tego nie wiem ale wtedy juz ok 1,5 roku).Trochę ją odkarmiłam lepszym jedzeniem, owoce warzywa mięso.Widziałąm w jej oczach tyle wdzięczności za to że ma spokój i może wypoczywać.Ale wakacje się kończyły i nadszedł wrzesień, a z nim trzeba było odnieśc zwierzęta do szkoły. Smutno mi było strasznie, ale wyjścia nie miałąm innego.W połowie września Szaka wróciła do szkoły.Nieoczekiwanie dowiedziałam się bardzo złej nowiny, wszystkie gryzonie z naszej szkoły miały zostać oddane do sklepu zoologicznego ponieważ biologica nie chiałą ich już trzymać w szkole.Stwierdziłą że tam im będzie lepiej niz w hałasie.Na to nie mogłam się zgodzic,nie pozwolilabym Szakiry nigdy oddać!Odrazu chwycilam za telefon i dzoniłam do mamy zapłakana, wszystko jej wytlumaczylam, i ku mojemu zdziwieniu mama bez zastanowienia kazala ją przynieśc do domu spowrotem:). Byłam taka szczęśliwa.
Myślę że szakira była zadowolona z tego że miałą u mnie spokojną starość, niestety w grudniu2004 roku okazalo się ze szakira ma guza sutka,który z mojej nieuwagi(przez to że nie wyciągałam jej z klatki za bardzo, bo nie chiałąm jej męczyć) urusł do sporych rozmiarów.Decyzja była ostateczna, trzeba było operować chociaż ze względu na wiek możliwość przeżycia jej była znikoma.I niestety, malą się już nie wybudziła z narkozy

.Bardzo mnie to dotknęło, cieszę się jednak że dzięki mnie miała chociaż trochę radości i spokoju w swoim straszliwym życiu.
Teraz biega po drugiej stronie tęczy i napewno jest jej dużo lepiej niż na ziemi. Kocham cię Szakirko!!!
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/dbo ... wjq00.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/uyg ... 1pwy0.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/2wd ... tq9eh.html
Szakira [']-12.04., Foteczka['] 11.04-13.04.06. ;(