MAJA (25.12.2006 - 25.05.2007) - mój mały cudny okruszek... [*]
: pt maja 25, 2007 2:48 pm
Boże, nigdy bym się nie spodziewała że tak szybko wrócę do tego działu... :cryrat: Gdy po odejściu Lolki (12.01.2007) zostałam sama, bez żadnego już szczurzego serduszka, pomyślałam że teraz jak wezmę 2 maluchy (a potem, jak się okazało, trzeciego) przynajmniej na długi czas nie będę musiała przechodzić tej potwornej agonii związanej z rozstaniem na zawsze ze stworzonkiem któremu poświęcę wcześniej taki ogrom serca... A jednak... :cryrat::cryrat::cryrat:
Majeczka urodziła się w okolicach gwiazdki 2006, umownie ustaliłam datę 25.12.2006. Była prześliczną kapturką o wyjątkowym umaszczeniu bo na brzuszku miała 2 piękne okrąglutkie czarne plamki... Wzięłam ją z jej siostrzyczką Zuzią 25.01.2007, czyli po dwóch tygodniach od odejścia Lolki. Zuzia była od początku raczej strachliwa, ale przymilna, a Maja odwrotnie - bardzo szybko pojęła co i jak, niesamowicie szybko wszystkiego się uczyła i szaleńczo biegała po pokoju już po krótkim czasie gdy do mnie trafiła. Potem szybko się oswoiła ze mną i z ludźmi i stworzyłyśmy sobie taką zabawę że ja ją tarmosiłam po grzbiecie a ona biegła błyskawicznie jak torpeda na drugi koniec pokoju i wracała jak bumerang do mnie... Ach, jak ja za tym tęsknię... :cryrat:
Obie z Zuzią bardzo mocno się kochały. To było widać. Pewnie Zuza bezie bardzo tęsknić... Ale Mela pewnie też bo zawsze właśnie z Mają się bawiła...
Majka była najśmieszniejszym szczurkiem z całej mojej trójki, najbardziej energicznym, zawsze najdrowszym (ani razu nic jej nie dolegało, nawet nie psiknęła nigdy...), najgłośniejszym i zdecydowanie najsilniejszym. Ja po prostu oszalałam na jej punkcie. Do teraz nie rozumiem tak naprawdę co i dlaczego tak się stało...
4 dni temu nagle Maja bardzo osłabła, widocznie coś jej dolegało i cierpiała... Nie chciała w ogóle biegać tylko po raz pierwszy spokojnie tuliła się do mnie i ciągle spała... Pojechałam niezwłocznie do weterynarza. Okazało się że coś się dzieje z jej brzuszkiem i że prawdopodobnie ma olbrzymiego guza w nim... Pojechałam jednak do innego weta (dr Czerwińskiego, naszego specjalistę od guzów) ale on stwierdził co innego. Zrobił jej USG i RTG i okazało się że to ropne zapalenie macicy w bardzo poważnym stadium. Dostała zastrzyk, ale na operację nie było żadnego sensu bo Maja przykucała już w jednym kąciku, przymrużała oczka, ciężko oddychała i w ogóle się już nie poruszała... Miałam jeszcze nikłą nadzieję ale coraz bardziej widziałam już w jej oczach totalny brak sił... :cryrat: Przygotowałam się już psychicznie na ulżenie Majeczkowi choć to dla mnie szalenie trudna decyzja...
Niestety dziś gdy szykowałam się do weta na 13.30 Maja około 12.30 zaczęła nagle wierzgać się po klatce... Szybko ją wyjęłam i próbowałam jej pomóc ale po paru minutach przewróciła się na bok i..... przestała oddychać........ Serduszko stanęło.......... Odeszła na moich rękach o 12.40... :cryrat: :cryrat:
Wciąż w to nie wierzę... Przecież ona taką siłaczką była... Nigdy bym się nie spodziewała że właśnie ona... jeszcze 4 dni temu myślałam że może ma udar przez tą pogodę, jak zobaczyłam co się z nią dzieje i myślałam że parę dni i będzie ok... A teraz... A teraz jej nie ma... :cryrat: Chciałabym zrozumieć dlaczego... Dlaczego tak się stało :-(
Majeczko moja kochana odpoczywaj sobie teraz w krainie gdzie nie ma bólu i cierpienia i mam nadzieję że kiedyś się tam spotkamy...
BARDZO CIĘ KOCHAMY... Zawsze będziesz w moim sercu i pamięci...
Maja [*] 25.12.2006 - 25.05.2007... Cudowne 5 intensywnych miesięcy razem... Żegnaj Słoneczko...
Majeczka urodziła się w okolicach gwiazdki 2006, umownie ustaliłam datę 25.12.2006. Była prześliczną kapturką o wyjątkowym umaszczeniu bo na brzuszku miała 2 piękne okrąglutkie czarne plamki... Wzięłam ją z jej siostrzyczką Zuzią 25.01.2007, czyli po dwóch tygodniach od odejścia Lolki. Zuzia była od początku raczej strachliwa, ale przymilna, a Maja odwrotnie - bardzo szybko pojęła co i jak, niesamowicie szybko wszystkiego się uczyła i szaleńczo biegała po pokoju już po krótkim czasie gdy do mnie trafiła. Potem szybko się oswoiła ze mną i z ludźmi i stworzyłyśmy sobie taką zabawę że ja ją tarmosiłam po grzbiecie a ona biegła błyskawicznie jak torpeda na drugi koniec pokoju i wracała jak bumerang do mnie... Ach, jak ja za tym tęsknię... :cryrat:
Obie z Zuzią bardzo mocno się kochały. To było widać. Pewnie Zuza bezie bardzo tęsknić... Ale Mela pewnie też bo zawsze właśnie z Mają się bawiła...
Majka była najśmieszniejszym szczurkiem z całej mojej trójki, najbardziej energicznym, zawsze najdrowszym (ani razu nic jej nie dolegało, nawet nie psiknęła nigdy...), najgłośniejszym i zdecydowanie najsilniejszym. Ja po prostu oszalałam na jej punkcie. Do teraz nie rozumiem tak naprawdę co i dlaczego tak się stało...
4 dni temu nagle Maja bardzo osłabła, widocznie coś jej dolegało i cierpiała... Nie chciała w ogóle biegać tylko po raz pierwszy spokojnie tuliła się do mnie i ciągle spała... Pojechałam niezwłocznie do weterynarza. Okazało się że coś się dzieje z jej brzuszkiem i że prawdopodobnie ma olbrzymiego guza w nim... Pojechałam jednak do innego weta (dr Czerwińskiego, naszego specjalistę od guzów) ale on stwierdził co innego. Zrobił jej USG i RTG i okazało się że to ropne zapalenie macicy w bardzo poważnym stadium. Dostała zastrzyk, ale na operację nie było żadnego sensu bo Maja przykucała już w jednym kąciku, przymrużała oczka, ciężko oddychała i w ogóle się już nie poruszała... Miałam jeszcze nikłą nadzieję ale coraz bardziej widziałam już w jej oczach totalny brak sił... :cryrat: Przygotowałam się już psychicznie na ulżenie Majeczkowi choć to dla mnie szalenie trudna decyzja...
Niestety dziś gdy szykowałam się do weta na 13.30 Maja około 12.30 zaczęła nagle wierzgać się po klatce... Szybko ją wyjęłam i próbowałam jej pomóc ale po paru minutach przewróciła się na bok i..... przestała oddychać........ Serduszko stanęło.......... Odeszła na moich rękach o 12.40... :cryrat: :cryrat:
Wciąż w to nie wierzę... Przecież ona taką siłaczką była... Nigdy bym się nie spodziewała że właśnie ona... jeszcze 4 dni temu myślałam że może ma udar przez tą pogodę, jak zobaczyłam co się z nią dzieje i myślałam że parę dni i będzie ok... A teraz... A teraz jej nie ma... :cryrat: Chciałabym zrozumieć dlaczego... Dlaczego tak się stało :-(
Majeczko moja kochana odpoczywaj sobie teraz w krainie gdzie nie ma bólu i cierpienia i mam nadzieję że kiedyś się tam spotkamy...
BARDZO CIĘ KOCHAMY... Zawsze będziesz w moim sercu i pamięci...
Maja [*] 25.12.2006 - 25.05.2007... Cudowne 5 intensywnych miesięcy razem... Żegnaj Słoneczko...