
Dziewczyny nie są specjalnie zachwycone. Kiedy przyniosłam koszyk, od razu przybiegły zobaczyć, co jest w środku. Fredryk się zjeżył i fuknął groźnie, a Linka odskoczyła na dobry metr (też cała nastroszona), pomyślała chwilę - i poszła sobie. Bandit nie poddała się tak łatwo i nawet teraz pilnuje klatki nowego członka rodziny...
Niestety Fredryk nie należy do specjalnie przyjaznych ogonów. Ponoć próbuje gryźć i z Viss dwa razy mu się udało. Nie lubi być podnoszony - to przy próbach przeniesienia używa zębów. Kiedy podałam mu gerberka i próbowałam delikatnie pogłaskać, od razu się odsuwał poza zasięg mojej dłoni. Nic mu nie przeszkadzała, nawet kiedy była bardzo blisko - byle go nie dotykała. Poza tym Fredryk zachowuje się jak 100%-owy samiec, chociaż od prawie 2 tygodni jest kastratem. W nowej klatce zaraz zaczął ocierać się grzbietem o wszystkie rogi i ogólnie odstawiać twardziela. Zjeżył się nawet, kiedy podawałam mu miskę z ziarenkami... Wszystko OK, byle nie uznał Linki i Bandytki za swoją własność i nie zaczął odpędzać mnie od nich. To oznaczałoby wojnę... :> Jestem jednak dobrej myśli. Potrzeba trochę czasu, spokoju i cierpliwości, a na pewno nastrój mu się poprawi.
PS Żeby żadnych wątpliwości nie było - on się nazywa Fredryk, nie Fryderyk. :>