Mam problem z moim szczurkiem. Od małego był chorowity i łapał różne infekcje, często wystarczały inhalacje i Echinacea. Niestety od maja zaczęły się poważne problemy z układem oddechowym. Leczony był antybiotykiem w zastrzykach przez tydzień. Miesiąc później dostał wylewu ( tak stwierdził wet w moim miasteczku), również dostawał zastrzyki i jakoś się pozbierał. Ale na tym nie koniec- zaczął mieć ataki padaczkowe. Dostaje luminal. W tym miesiącu znowu górne drogi oddechowe - antybiotyk w zastrzykach. Jim na sam wacik dezynfekujący dotykający jego skóry reaguje paniką i wyrywaniem się. Trzeba go mocno przytrzymywać. W tym tygodniu poprosiłam o antybiotyk dopyszczny, żeby biedak się nie męczył.
I tu się zaczynają schody


Dodam jeszcze, że szczurek nie widzi w ogóle albo bardzo słabo, nie do końca wiadomo jak z węchem. Obecnie ma rok i dwa miesiące, od maleńkiego jest u mnie.Czy można go jakoś uspokoić? Czy już na zawsze skojarzył mnie z zastrzykami? Dziękuję za każdą radę, bo już naprawdę nie wiem co robić
