

Była jedną z dwóch labikowych samiczek, którą przygarnęłam po interwencji Ani. Na pewno pamiętacie akcję z 35-cioma wacikami z Warszawy, ratowanymi z laboratorium. Przyjechały do mnie 25 września 2007, maleńkie 8-tygodniowe, różowe waciki. Miały tak niezwykle liliowy poblask od uszek, łapek i noska, że zostały nazwane lilakami. Z nich dwu, to właśnie Lilu była mniejsza i spokojniejsza. Czekała na każdy mój powrót z pracy codziennie, żeby móc wyjść na łóżko i wśliznąć się pod kołdrę. Kiedy kładłam się koło niej, wpychała mi nosek pod rękę i zasypiała na poduszce. Mam nadzieję, że po drugiej stronie tęczy jest wielkie, ciepłe i miękkie łóżko, miód i płatki kukurydziane.
Będzie mi jej bardzo brakować.