![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
wszystko zaczęło się gdzieś 10 dni temu , zauważyliśmy że dziwnie się zachowuje tak jakby przestał widzieć - chodził po skraju biurka jakby nie widział jego końca , był bardzo osłabiony.Od razu pojechałam z Nim do weta (na szczęście to mój kolega) i okazało się że faktycznie Gonzuś stracił wzrok - diagnoza nie była jednoznaczna albo wylew albo zapalenie mózgu.Zaczęliśmy leczenie sterydami , wet powiedział że jeśli nie będzie poprawy do 3-4 dni to raczej nie daje szans na przeżycie.Tak też się stało , nie było żadnej poprawy oprócz tego pierwszego zastrzyku ze sterydem , z dnia na dzień było coraz gorzej.Szóstego dnia leczenia Gonzuś był tak słaby że nawet nie wzięłam go do lecznicy tylko pojechałam sama spytać co teraz - odpowiedz była jedna - trzeba ulżyć zwierzątku a ponieważ bidulek nie mógł już ani jeść ani pić tylko leżał i ciężko oddychał nie było sensu aby dalej się tak męczył...
Tego samego dnia wieczorem mąż pojechał z córką na zakupy gdy wrócili okazało się że kupili dwa maciupkie szczurki - Titusa i Luckiego
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)