Kander i Hugo!
: pt lis 20, 2009 2:38 pm
Jak moje panny trafiły do mnie? No... więc kiedyś przyśniła mi się myszka....
Była śliczna - w rude łatki; mieszkała sama w klatce po myszoskoczkach (które miałam gdy byłam kompletnie nieodpowiedzialnym bachorem....); Była kochana - przychodziła gdy wołałam, lubiła pieszczoty Gdy rano się obudziłam stwierdziłam, że myszki to wspaniałe zwierzaki i zaczęłam "chodzić" po mysich stronach, forach... zaczęłam prosić mamę o myszkę - zgodziła się, potem na 2 i jeszcze trzy... I całkiem przypadkiem natrafiłam na szczurzą stronę; zaczęłam czytać - z czystej ciekawości... Weszłam w galerię - były takie słodkie szczurki - malutkie. Z pierwszych stron, przeskoczyłam na ostatnie i co zobaczyłam? Wielkie, okropne samice... Były takie dla mnie fe... ble... Ale te maluszki takie śliczne i ile się o ich inteligencji naczytałam... Doszło do błagania o szczura (zamiast myszy)... I wiecie jaki padł jeden argument? "ze 3 myszy, ważą tyle ile jeden szczur wiec mamie to wszystko jedno" Mama się zgodziła (miałam nadzieje na drugiego tak jak to było z namową o szczurki...)...
12 sierpnia 2008 roku poszłam do skrytki na ogrodzie i odszukałam klatkę po myszoskoczkach (oj jaka ona malutka myła.... nie wiem... może miała z 25 na 40 i wysokość z 30? aż mi się łezka w oku teraz kręci że skocze żyły w takiej małej klatce ). Wyszorowałam, wyczyściłam i następnego dnia poszłam po żwirek, jedzonko, poidełko itp. Naczytałam się jaki żwirek, jakie jedzonko i co jeszcze potrzebują i to wszystko umieściłam w klateczce jeszcze z podwieszona skarpetką Niestety łudziłam się że zapewnię szczurkowi towarzystwo człowieka a duża klatka - po co? taka wystarczy....
Następnego dnia (tj14 sierpnia) poszłam to King Cross Marcelin po szczurasa - ni niestety z zoologa - moja głupota. Były agutki, i kapturki. Powiedziałam pani w sklepie że chcę jasnego kapturka, dziewczynkę. Pani wyjęła (ładnie, nie za ogon) szczurzycę i mi ją pokazała, spytała się czy taka może być. Zgodziłam się. Poszłam do kasy i zapłaciłam te 12 zł. Wracałam do domu taka szczęśliwa; widziałam ten jej śliczny różowy nosek który ciekawsko wyglądał przez dziurki tekturowego pudełka
Przemyciłam ją do swojego pokoju przed psem żeby się nie pokapował, że idzie dla niego (jakby to mógł odebrać) obiadek Usiadłam na łóżku otworzyłam pudełko i położyłam na kolanach. Krótką chwilkę czekałam aż Szabra (od słowa szaber - złodziej, a że samiczka to Szabra) wyjdzie. Zupełnie się nie bała człowieka, ciekawska panna zaczęła zwiedzać moje nogi i ręce Aż weszła moja mama i stwierdziła że nie wyjdzie zanim nie zobaczy szczura w klatce, bo ona go nie będzie za szafkami szukać... Na to ja, grzeczna córeczka szczura myk do klatki; mama wyszła - szczur znowu u mnie. Potem dałam jej chwilę spokoju i bacznie obserwowałam ją siedzącą w klatce, by się przyzwyczajała do mojego zapachu, głosu i ruchów:)
Teraz kilka zdjęć Szabry (mam nadzieję że dobrze się pokażą)
Mała Szabra zaraz po przyjściu do nowego domu
W swojej pierwszej skarpetce. I Heya!
P.S. Nowsze zdjęcia po przedstawieniu kolejnych części mej szczurzej historii
Była śliczna - w rude łatki; mieszkała sama w klatce po myszoskoczkach (które miałam gdy byłam kompletnie nieodpowiedzialnym bachorem....); Była kochana - przychodziła gdy wołałam, lubiła pieszczoty Gdy rano się obudziłam stwierdziłam, że myszki to wspaniałe zwierzaki i zaczęłam "chodzić" po mysich stronach, forach... zaczęłam prosić mamę o myszkę - zgodziła się, potem na 2 i jeszcze trzy... I całkiem przypadkiem natrafiłam na szczurzą stronę; zaczęłam czytać - z czystej ciekawości... Weszłam w galerię - były takie słodkie szczurki - malutkie. Z pierwszych stron, przeskoczyłam na ostatnie i co zobaczyłam? Wielkie, okropne samice... Były takie dla mnie fe... ble... Ale te maluszki takie śliczne i ile się o ich inteligencji naczytałam... Doszło do błagania o szczura (zamiast myszy)... I wiecie jaki padł jeden argument? "ze 3 myszy, ważą tyle ile jeden szczur wiec mamie to wszystko jedno" Mama się zgodziła (miałam nadzieje na drugiego tak jak to było z namową o szczurki...)...
12 sierpnia 2008 roku poszłam do skrytki na ogrodzie i odszukałam klatkę po myszoskoczkach (oj jaka ona malutka myła.... nie wiem... może miała z 25 na 40 i wysokość z 30? aż mi się łezka w oku teraz kręci że skocze żyły w takiej małej klatce ). Wyszorowałam, wyczyściłam i następnego dnia poszłam po żwirek, jedzonko, poidełko itp. Naczytałam się jaki żwirek, jakie jedzonko i co jeszcze potrzebują i to wszystko umieściłam w klateczce jeszcze z podwieszona skarpetką Niestety łudziłam się że zapewnię szczurkowi towarzystwo człowieka a duża klatka - po co? taka wystarczy....
Następnego dnia (tj14 sierpnia) poszłam to King Cross Marcelin po szczurasa - ni niestety z zoologa - moja głupota. Były agutki, i kapturki. Powiedziałam pani w sklepie że chcę jasnego kapturka, dziewczynkę. Pani wyjęła (ładnie, nie za ogon) szczurzycę i mi ją pokazała, spytała się czy taka może być. Zgodziłam się. Poszłam do kasy i zapłaciłam te 12 zł. Wracałam do domu taka szczęśliwa; widziałam ten jej śliczny różowy nosek który ciekawsko wyglądał przez dziurki tekturowego pudełka
Przemyciłam ją do swojego pokoju przed psem żeby się nie pokapował, że idzie dla niego (jakby to mógł odebrać) obiadek Usiadłam na łóżku otworzyłam pudełko i położyłam na kolanach. Krótką chwilkę czekałam aż Szabra (od słowa szaber - złodziej, a że samiczka to Szabra) wyjdzie. Zupełnie się nie bała człowieka, ciekawska panna zaczęła zwiedzać moje nogi i ręce Aż weszła moja mama i stwierdziła że nie wyjdzie zanim nie zobaczy szczura w klatce, bo ona go nie będzie za szafkami szukać... Na to ja, grzeczna córeczka szczura myk do klatki; mama wyszła - szczur znowu u mnie. Potem dałam jej chwilę spokoju i bacznie obserwowałam ją siedzącą w klatce, by się przyzwyczajała do mojego zapachu, głosu i ruchów:)
Teraz kilka zdjęć Szabry (mam nadzieję że dobrze się pokażą)
Mała Szabra zaraz po przyjściu do nowego domu
W swojej pierwszej skarpetce. I Heya!
P.S. Nowsze zdjęcia po przedstawieniu kolejnych części mej szczurzej historii