[EUTANAZJA] a moze podtrzymac zycie
: ndz lip 04, 2004 12:37 am
ehhh...Muszę się wyżalić...Otóż od jakiegos czasu mam problem z moim łysolkiem. Zaczęło się całkiem niewinnie - pewnego dnia zauważyłam na jego szyji guzka (pojawił się w bardzo krótkim czasie). Na szczęście szybko okazało się, że to tylko ropień (ja myślałam już o najgorszym). Jeszcze szybsza interwencja - rozcięcie ropnia, toaleta i antybiotyk - miało być już tylko lepiej. Ale to byłoby zbyt proste - szczurek zaczął słabnąć, w miejscach zastrzyków doszło do odczynu i co za tym idzie - martwicy, przestał jeść. Ze względu na to, że jest to łysolek - zaczął mieć też problemy z utrzymaniem odpowiedniej temperatury ciała.
Teraz oprócz toalety miejsca po ropniu, doszła toaleta skóry objętej martwicą, grzanie 24h ciepłą butelką i karmienie papkami. Jednak zamiast lepiej jest coraz gorzej... Po drugiej stronie pojawił się kolejny guzek, a mały przestał łykać (co z tego, że karmię go strzykawką, jak on tego nie łyka). Kolejna dawka leków, środków na wzmocnienie i cały czas grzanie...
Na początku to była walka - walczyłam o niego, jego zdrowie i życie. Teraz - trzymam go przy życiu - za niego utrzymuję odp. temperaturę, za niego dostarczam organizmowi tego co potrzebne, myje i daje organizmowi środki, które powodują pracę całego organizmu. Boję się, że to nie jest już pomoc tylko odwlekanie tego co nieuniknione...
Nie mam już pojęcia, co robić...coraz częsciej mam wrażenie, że powinnam pozwolić mu odejść, ale z drugiej strony - tak bardzo chce wierzyć, że z tego wyjdzie...
Rozstrząsanie teraz tego, że to mutant itd., że to ludzie są winni tego, jaki jest i ja kupując takiego szczurka - nie ma tu znaczenia. Chciałam takiego stworka, nie zdając sobie sprawy z jego słabości. Teraz już wiem, co to jest i jestem przeciwna takim "rasowcom". Mimo wszystko Goły zawsze był normalnym szczurkiem - poza delikatnością niczym nie rózni się od reszty mojej gromadki. A to co teraz go spotkało też ma niewiele wspólnego z jego "rasą". Poza tym nie to jest tu teraz ważne...
Tak bardzo mi go żal, tak bardzo chce mu pomóc...
Teraz oprócz toalety miejsca po ropniu, doszła toaleta skóry objętej martwicą, grzanie 24h ciepłą butelką i karmienie papkami. Jednak zamiast lepiej jest coraz gorzej... Po drugiej stronie pojawił się kolejny guzek, a mały przestał łykać (co z tego, że karmię go strzykawką, jak on tego nie łyka). Kolejna dawka leków, środków na wzmocnienie i cały czas grzanie...
Na początku to była walka - walczyłam o niego, jego zdrowie i życie. Teraz - trzymam go przy życiu - za niego utrzymuję odp. temperaturę, za niego dostarczam organizmowi tego co potrzebne, myje i daje organizmowi środki, które powodują pracę całego organizmu. Boję się, że to nie jest już pomoc tylko odwlekanie tego co nieuniknione...
Nie mam już pojęcia, co robić...coraz częsciej mam wrażenie, że powinnam pozwolić mu odejść, ale z drugiej strony - tak bardzo chce wierzyć, że z tego wyjdzie...
Rozstrząsanie teraz tego, że to mutant itd., że to ludzie są winni tego, jaki jest i ja kupując takiego szczurka - nie ma tu znaczenia. Chciałam takiego stworka, nie zdając sobie sprawy z jego słabości. Teraz już wiem, co to jest i jestem przeciwna takim "rasowcom". Mimo wszystko Goły zawsze był normalnym szczurkiem - poza delikatnością niczym nie rózni się od reszty mojej gromadki. A to co teraz go spotkało też ma niewiele wspólnego z jego "rasą". Poza tym nie to jest tu teraz ważne...
Tak bardzo mi go żal, tak bardzo chce mu pomóc...