Kupilam ja w Galerii Dominikanskiej i chyba juz to zawazylo na dalszym losie szczurka. Na poczatku chcialam innego - niebieskiego, ale... Ona byla taka slodka. Garnela sie az zeby wyjsc. Postanowilam, zabralam ja. Okazalo sie jednak, ze nie jest takim przyjacielskim szczurkiem na jakiego wygladala. Przez dwa dni nie wychodzila w ogole z domku, kichala, bala sie. Dalam jej spokoj, myslalam, ze jej przejdzie, czesciowo sie nie pomylilam. Oblozylam klatke kocem, zeby jej cieplo bylo, przestala kichac, ale zauwazylam, ze ma straszna biegunke, jednak z tego tez wyszla. Zaczelam ja oswajac. Podchodzila, bralam ja na rece, ale panicznie sie bala, od razu probowala uciekac. Po pewnym czasie zauwazylam, ze ma cos na skorze. Pobieglam z nia do weta. Okazalo sie, ze to grzybica. Przy pomocy masci i rad z tego forum udalo mi sie ja wyleczyc. Nie na dlugo. Nagle zaczela chodzic w kolko, lepek jej sie przekrzywil na jedna strone. wywracala sie... Znow weterynarz. Podejrzenie zapalenia ucha. Pomylka. Okazalo sie, ze jest cos nie tak z mozgiem. Seria zastrzykow. Ten biedny szczurek dostal chyba wiecej zastrzykow niz ja w calym moim zyciu

Zaczela nabierac ciakla, oswajac sie, cieszyc. Wychodzila do mnie. Odetchnelam, myslalam, ze juz wszystko oki... Pomylilam sie

Znow jestem sama. Dzika to teoretycznie szczur mojego chlopaka. Wolalam, zeby to on ja zabral, zreszta wtedy Asfik jeszcze zyla... Na razie nie chce nowego szczurka. Po pierwsze znow laczenie z Dzika... Znow dwie klatki... Poza tym, ja chyba sie nie nadaje

