Mojego życia Chłopcy... ;)
: sob sie 14, 2010 11:08 pm
...Jak wspomniałam kilka lat temu swojemu wykładowcy z patologii społecznych- "dożywotni monopol na moje łóżko, ma tylko dwóch mężczyzn - Cody i Dean..."
Obecnie pojemność łóżka wzrosła do sześciu Panów (właściwie o siedmiu, aczkolwiek za ludzi nie ręczę tak jak za zwierzęta
) - Codi, Dean, George, Vincent, Sokrates, Tuluz + Luby.
Cody i Dean, moje Sierściuchy kochane, rasy Norweski Leśny.
Pierwszy - Cody, 6 czerwca skończył 4 lata. Kocur jajeczny, kanapowiec, z którym można zrobić wszystko... Dosłownie... Kot noszony i ściskany przez moją Córę, z cierpliwością znoszący wszelkie te zabiegi, na widok szczotki do włosów wręcz błagający "wyczesz mnie, no wyczesz", witający i zmuszający do miziania wszystkich gości i... z tytułem mistrzowskim w sikaniu w różne dziwne miejsca ;P
Drugi - Dean, 12 kwietnia skończył 2 lata. Kastracik, którego wszędzie pełno. Całuśnik przeogromny, aczkolwiek to on wybiera kogo całuje
Kot witający, aczkolwiek niezbyt lubiący gości. Biorąc pod uwagę to, że trafił do mnie jako roczny wypłosz, uciekający na widok wyciągniętej ręki, jego całowanie i spanie w łóżku jest wielkim sukcesem 

W kwestii ogonków niekudłatych
George, ok siedmiomiesięczny kapturek. Ciekawski wybrednik, nie przepadający za zbyt częstym iskaniem. Nie lubi owoców i warzyw, natomiast na widok gerberka w proteście narobił do miski...
W przypływie czułości płaszcząc się wpełza pod rękę domagając się głaskania
Vincent - haskowaty braciszek Georga. Bardziej leniwy, równie wybredny, namolny iskacz. Co prawda w gerberki się nie załatwia, ale mógłby żyć na samej kaszy i dżdżownicach. Mniej miziasty, aczkolwiek na widok "rozpłaszczonego" Georga również domaga się o swoje.
Sokrates - dwumiesięczny rexowy czarnulek ze słoniowatymi uszkami .
Ciekawskie, szybkie i żarte! W końcu szczur, który je wszystko! Wraz z braciszkiem Tuluzem szybko wkradły się w łaski wujków zachęcając ich do większej aktywności i wciskając się do ich koszyczka.
Tuluz - rexowe słoniątko, tak jakby siamesowe (aczkolwiek pewności nie mam). Odrobinkę mniej ruchliwy niż Sokrates, o wielkim apetycie, z uporem maniaka przytulający się do Vincenta.

Uff... i póki co to na tyle
Obecnie pojemność łóżka wzrosła do sześciu Panów (właściwie o siedmiu, aczkolwiek za ludzi nie ręczę tak jak za zwierzęta

Cody i Dean, moje Sierściuchy kochane, rasy Norweski Leśny.
Pierwszy - Cody, 6 czerwca skończył 4 lata. Kocur jajeczny, kanapowiec, z którym można zrobić wszystko... Dosłownie... Kot noszony i ściskany przez moją Córę, z cierpliwością znoszący wszelkie te zabiegi, na widok szczotki do włosów wręcz błagający "wyczesz mnie, no wyczesz", witający i zmuszający do miziania wszystkich gości i... z tytułem mistrzowskim w sikaniu w różne dziwne miejsca ;P
Drugi - Dean, 12 kwietnia skończył 2 lata. Kastracik, którego wszędzie pełno. Całuśnik przeogromny, aczkolwiek to on wybiera kogo całuje




W kwestii ogonków niekudłatych

George, ok siedmiomiesięczny kapturek. Ciekawski wybrednik, nie przepadający za zbyt częstym iskaniem. Nie lubi owoców i warzyw, natomiast na widok gerberka w proteście narobił do miski...


Vincent - haskowaty braciszek Georga. Bardziej leniwy, równie wybredny, namolny iskacz. Co prawda w gerberki się nie załatwia, ale mógłby żyć na samej kaszy i dżdżownicach. Mniej miziasty, aczkolwiek na widok "rozpłaszczonego" Georga również domaga się o swoje.
Sokrates - dwumiesięczny rexowy czarnulek ze słoniowatymi uszkami .

Tuluz - rexowe słoniątko, tak jakby siamesowe (aczkolwiek pewności nie mam). Odrobinkę mniej ruchliwy niż Sokrates, o wielkim apetycie, z uporem maniaka przytulający się do Vincenta.





Uff... i póki co to na tyle
