Strona 1 z 1

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 1:23 pm
autor: Agata.
A oto moja historia:

Wszystko zaczelo sie 9 kwietnia 1989 roku, kiedy to na swiat przyszla ciekawska i rozwydrzona Agata (czyli ja). Nikt jeszcze nie wiedzial, ze beda z nia takie "problemy". Ona po prostu kochala zwierzatka :)

5 lat pozniej do mojego domu zostal przyniesiony kochany kundelek - Amik. Byl maly i czarniutki :) Ale bardzo go kochalam, to w koncu moje pierwsze zwierzatko bylo :) Niestety zmarl po 7 latach na bialaczke :cry: Bardzo za nim tesknilam i plakalam.... Dlatego rodzice, abym nie cierpiala, wzieli innego psa, tym razem wilczura. Odbylo sie to bez mojej wiedzy, bo inaczej przygarnelibysmy psa ze schroniska, ale coz..... Maks ma juz 3 lata i jest zdrowym i towarzyskim pieskiem.

Teraz historia moich kotow... Mialam ich w sumie 5. Pierwszego ( a raczej pierwsza) z nich przynioslam do domu ze szkoly, gdy mialam 9 lat. Oklamalam wtedy po raz pierwszy rodzicow, mowiac, ze sama za mna szla :) Miala byc na kilka dni, ale zostala na dwa lata!! Miala na imie Luna (bylam fanka "Czarodziejki z Ksiezyca", wiec sie prosze nie smiac). Powila 3 sliczne brzdace i dwa tygodnie po ich narodzinach odeszla.... Dopiero potem dowiedzialam sie, ze kotki tak robia, aby zostawic miejsce w rodzinie dla dzieci :cry: .... Maluszki nazwalam Garfield, Rachamedes i Majka. Sama je karmilam i opiekowalam sie nimi, bo byly jeszcze bardzo slabe... Po miesiacu oddalismy niestety Garfielda, bo rodzice nie godzili sie na "tyle zwierzat", ale Majka i Rachamedes zostali. Byli kochanym rodzenstwem :) Jednakze po roku Majka zginela pod kolami samochodu. Rachamedes to przezyl bardzo mocno i kompletnie zdziczal, az i on odszedl.... Rok po jego odejsciu rodzice przywiezli do domu pewnego dnia slodkiego malego koteczka. Nazwalam go Latek i opiekowalam sie nim jak najlepiej moglam. Dostawal same smakolyki. Byl towarzyski i kochal glaskanie. Niestety, i on odszedl od nas na tamten swiat.... Teraz wszystke koty sa pochowane w jednym miejscu i czasami chodze i przynosze i tam zerwane kwiaty, w ktorych tak kochaly lezec..... :cry:

W trakcie posiadania kotow mialam przez 1 dzien wrobelka. Jego matka wyrzucila go z gniazda.. Moj tata polozyl go w pudelku kolo pieca, aby nie zmarzl... Byl jednak za slaby i po nocy juz nie zyl.....

Rok temu kupilam sobie chomiczka - Prążka. Pocieszne zwierze :) Do tej pory jedyny problem jaki z nim mialam, to pylek w oczku :) I zeby zawsze tak bylo :) :)

Kilka miesiecy temu w zoologicznym zobaczylam piekne rybki... I wrocilam do domu juz z dwoma welonkami :) Byly wspaniale.... Jednak nie nacieszylam sie nimi dlugo.. Jeden byl chory, a druga i tak zmarla po 2 tygodniach.... Niedawno znowu kupilam dwie rybeczki, poniewaz takie to akwarium wydawalo mi sie puste.... I znowu jedna zmarla po kilku dniach. Bylo to tak nagle i niespodziewane.... Ale druga - Bulgotka, ciagle jest i wesolo plywa w wodzie :)

A od tygodnia jestem szczesliwa posiadaczka 2 myszek :) Albinoski i ciapkowanej. Nazywaja sie Cola i Coca . Sa genialne, chociaz jeszcze nie oswojone do konca :)

Czyli obecnie mam psa, chomika, rybke i 2 myszki. Szczura niestety nie mam, ale czas pokarze :) Mam nadzieje, ze pomimo braku ogonka bede mogla tu pisac??? To tyle :)

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 1:29 pm
autor: ania85
Powila 3 sliczne brzdace i dwa tygodnie po ich narodzinach odeszla.... Dopiero potem dowiedzialam sie, ze kotki tak robia, aby zostawic miejsce w rodzinie dla dzieci
eee, przepraszam ale o co chodzi :?: ... nie zrozumiałam chyba... :?

a tak na marginesie chciałam dodać, zę ja też jestem z 9 kwietnia 8)

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 1:44 pm
autor: Agata.
Odeszla, czyli uciekla, a powila, czyli urodzila..... O to ci chodzilo???

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 1:45 pm
autor: ania85
bo ja myślalam że odeszła=umarła i za bardzo mi tu metafizyką pachniało ;)
ale tak to ok, sorcia :P

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 1:58 pm
autor: jokada
odchodzą...? szkoda tylko że niewykastrowane/sterylizowane
powiększają polulacje bezdomych kotów...
szkoda że większość kotów które odchodzą po prostu ginie :(
pod kołami samochodów, zabite przez 'ludzi', zagryzione przez psy :?

nie rozumiem takiego podejścia do kotów :( :?

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 2:02 pm
autor: Agata.
No niestety u mnie to byla ta przyczyna... mieszkam kolo drogi szybkiego ruchu, a ich nie moglam pilnowac przez caly czas.... Asiu, co chcialas powiedziec przez to, ze nie rozumiesz takiego podejscia do kotow???? Myslisz, ze ja je specjalnie wyrzucalam, czy co?????

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 2:05 pm
autor: ania85
to ja już nic nie rozumiem :?
czy ona uciekła, czy zginęła?

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 2:06 pm
autor: Agata.
Ona uciekla, ale jest mozliwosc, ze zginela pod kolami samochodu, chociaz nigdy nikt nie odnalazl ciala......

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 2:08 pm
autor: jokada
nie, nie rozumiem tego że nie można upilnować kotów żeby nie wychodziły z domu, zwłaszcza jezeli widać że okolica jest niebezpieczna
a wychodzić nie muszą

tego że można dopuszczać do niekontrolowanego rozmnażania się zwierząt
wiedząc jak przepełnione są schroniska

:?

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 2:27 pm
autor: Agata.
Ale ja przeciez kontrolowalam rozmnazanie. Dla mnie brak kontroli to jak sie rodzi po 20 na rok, a nie 3... A poza tym mam kontakt z wlascicielami Garfielda i wiem, ze mu sie dobrze zyje.. Nie oddalabym kota komus, kogo nie znam. A reszta sie opiekowalam. Wiadomo, ze nie bylam jeszcze wtedy zbyt odpowiedzialna, majac 10 lat, ale staralam sie jak moglam. A ze stalo sie jak sie stalo.... Zaluje tego, i gdybym mogla przesunac czas, zapewniam cie, ze bym do tego nie dopuscila...

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 2:52 pm
autor: jokada
ok...
po prostu jestem przeciwniczką rozmnażania
ale rozumiem, inne czasy były :roll:

Moje zwierzatka :)

: sob lip 31, 2004 3:40 pm
autor: Agata.
Ok.... Rozumiem, ze moze cie to denerwowac, ale widocznie mamy inne poglady.. Tez zal mi tych zwierzat, ktore sa w schroniskach i jak tylko skoncze 16 lat, to zaczynam wolontariat, aby i one poczuly troche milosci... I zapewniam cie, ze bylam wsciekla na rodzicow, ze nie przygarneli wtedy psa ze schroniska