" pierwszy dzień siedziały cały czas w kącie,nie można było wejść do pokoju,bo od razu uciekały za kuwetę.Teraz jest już lepiej,jak delikatnie otworze klatkę i podłoże rękę do pyszczka to mnie powąchają,a nawet nie raz dadzą się pogłaskać jeżeli zrobie to powoli,bez gwałtownych ruchów. Próbowałam jednego wyciągnąć ale jest za sprytny,ucieka po całej klatce,a jak już go dorwę to wyślizguje się i ucieka pod swój kocyk trzęsąc się ze strachu.Potem już w ogóle nie daje się dotknąć"
Minął miesiąc i dwa tygodnie.
Szczury dają się głaskać,wchodzą na ręce (choć jak usłyszą gwałtowny ruch to szybko z niej zeskakują) gdy je wypuszczam na łóżko to łażą po mnie i są ciekawe świata.
Gdy zaglądam do nich od razu wychodzą i wąchają mnie przez klatke,zlizują z palców różne smakołyki .
Co najlepsze normalnie jeden da się złapać,drugi w zasadzie też,ale często ucieka ,kłade go na klatke piersiową i robie daszek z dłoni,albo po prostu go trzymam ,po 10sekundach ucieka ze strachu,jeden raz zeskoczył ze mnie na łóżko i już potem nie dał się złapać.Wygląda to tak jakby małe nigdy nie miały kontaktu z człowiekiem
Nie wiem gdzie popełniam błąd.
Zauważyłam,że one nie tyle,że boją się mnie ,ale mojej dłoni
