
Dwa małe ogonki z Tarnowa trafiły do mojego domu.
Tutaj temat odnośnie adopcji. http://szczury.org/viewtopic.php?f=163&t=31996
Od początku…
1. Przygotowanie rodziców. To poszło naprawdę szybko.
„Tato, Mamo, będę mieć szczury, dwa szczury” Reakcje były różne, Ojciec się ucieszył (o dziwo) Mama kategorycznie powiedziała, że nie ma mowy. Kilka dobrych argumentów, typu „to ja będę się nimi zajmować, nie musisz wchodzić do mojego pokoju, nie przekonały moją rodzicielkę. Tutaj zakończyłam swoje przemówienie resztę należało do Taty. Nie wiem co zrobił ale na następny dzień nie miała już nic przeciwko, zapytała tylko skąd je wezmę.
2. Szukanie Ogonków
Pierwsza myśl- idę do sklepu zoologicznego- szybko mi minęło

Wiedziałam, że te albo żadne. I są

3 Klatka. Lubię pisać ale tu wystarczy podziękować bardzo miłej i uczciwej osobie.
kinia87 Dziękuję za pomoc. Klatka będzie długo służyć moim dziewczynom.

4. „Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda”
Nie wiem do końca co miał na myśli mój facet, ale dziewczyny zdrowo nie wyglądały. Krosty na uszach i ogonach. Lektura- forum i diagnoza – świerzb. Sama na własną rękę nikogo nie będę leczyć, więc pierwsza wizyta u weta odbyła się na drugi dzień po odebraniu dziewczyn ( czyli 9,08,2011)
Niestety, ubolewam nad tym, że w moim mieście nie ma nikogo kto by odpowiednio się nimi zajął, dlatego wybrałam weta pod nazwą „lecznica dla małych zwierząt” nazwa okazała się myląca. Choć pani bardzo miła odniosłam wrażenie, że nie miała zbyt dużego doświadczenia ze szczurami . Ale doświadczenie w podawaniu leku na pewno duże. Odpowiednio dobrana dawka dla małych zwierząt odnosi pozytywny rezultat, dziewczyny wracają do zdrowia, krosty pozostały tylko na ogonie ale już w mniejszej ilości.
Czytacie dalej ?
Pora przedstawić moje Dzieciątka
Koka
Powinna się nazywać szybki Bill, nie usiedzi w miejscu, w ciągłym ruchu jakby miała do spełnienia jakąś ważną misje. Bohater narodu, Detektyw zarazem. Ciężki charakterek tej panny czasami sprawia, że się jej po prostu boję. Po godzinie biegania na moich nogach dochodzi do wniosku, że trzeba się poddać, ale tylko dla niepoznaki. Daje się głaskać całe 2 min ( co sprawia, że jestem w 7niebie) po czym wstaje jak oparzona i próbuje przedostać się do klatki. Czuję, że nie będzie łatwo…
Tola
Póki co to ogonek do miziania. Tak, całkiem odwrotnie jak jej siostra.
Kiedy mówię do niej „kizi Mizi” ona zamyka te swoje czarne oczy i ponosi ją chwila przyjemności, Bez sprzeciwu daje się brać na ręce, na ramie, cierpliwie czeka aż skończę ją przytulać, a gdy daje ją do klatki patrzy na mnie już stęsknionymi oczyma.
Sama nie wiem, czy zajmować się nimi osobno czy razem je brać jak do tej pory. Moje ręce powinny być dla obydwóch schronieniem i czymś przyjemnym a na razie dla Koki to wielki przymus.
Na biurku latają jak oszalałe- na razie to ich wybieg. Może Koka czuje, że Tola jest moją milusińską i dlatego Koka ją tak później terroryzuje w klatce?
Dlaczego dzisiaj, po tygodniu nie „łapania” mnie zębami dzisiaj rzucały się na moje palce? Co powinnam też robić w takiej sytuacji, brać rękę czy pozwalać na to by wbijały coraz mocniej zęby w moje ciało ?
Dziękuję, jeśli komuś udało się dojść do końca

http://imageshack.us/photo/my-images/68 ... 022eg.jpg/
http://imageshack.us/photo/my-images/85 ... 0177j.jpg/
http://imageshack.us/photo/my-images/19 ... 052on.jpg/
http://imageshack.us/photo/my-images/836/pulpit1x.jpg/