nasz gromadka:)
: pt lis 18, 2011 6:32 pm
Czas najwyższy przedstawić naszych podopiecznych, a więc od początku, a właściwie od końca:
FIGO vel synuś
Figo dołączył do nas wraz ze swoim bratem Fagotem w lipcu tego roku. Wtedy też zaczęła się nasza przygoda z ogonkami, kompletnie zieloni, nie wiedzieliśmy o szczurkach nic a nic, ale dzięki forum wszelkie braki starliśmy się uzupełnić
Zostały zabrane od naszej koleżanki, której przytrafiła się niechciana wpadka, z całego miotu przeżyli niestety tylko oni.
Figo na początku był najbardziej płochliwy, wystraszony, nieufny. Dziś to najodważniejszy i najbardziej przytulaśny członek stada stąd pseudonim "synuś" Zawsze przybiega na zawołanie, a gdy siedzimy zbyt blisko siebie, po prostu się wpycha pomiędzy nas, taka mała przyzwoitka Jego głównym zajęciem jest ganianie i znęcanie się nad 2x większym kolegą Martim, a kiedy Marti traci już resztki cierpliwości i spuszcza mu łomot, ten idzie za telewizor i sobie popłakuje ale tylko chwilkę, potem wszystko zaczyna się od nowa... No i oczywiście podpijanie nam kawy. Nie pozwalamy, ale czasem się siorpnąć udaje. Kiedyś wystarczyło pstryknąć palcem, potem trzeba było krzyczeć, teraz nawet dźgany palcem w bok nie chce puścić kubka
FAGOT vel zgryzor
Brat Figo, na początku był z niego straszny kozak, dopóki nie został schłostany przez Tytusa. Lubi podgryzać palce, raz spróbowałam dać mu jogurt na palcu i teraz jestem już nauczona jak podawać jogurt lub produkty o podobnej konsystencji. Obecnie Fagot jest bardzo bojaźliwy w stosunku Tytusa i Martiego, krzyczy już na sam widok jednego lub drugiego, chociaż do Martiego zaczyna się przyzwyczajać. Jego ulubionym zajęciem jest wchodzenie pod kołdrę i spędzanie większości czasu na wędrówkach po łóżku pod kołderką oraz wchodzenie do klatki dokładnie wtedy, kiedy ją akurat sprzątamy
MARTI vel gruby
Marti wraz z bratem Tytusem dołączyli do nas październiku tego roku, adoptowani od użytkownika xXFernIXx. Na początku spięci i jakby pozbawieni kontaktu z otaczającym ich światem, człowiek mógłby dla nich nie istnieć. Spędzali większość czasu pod łóżkiem. Teraz Marti jest bardzo kontaktowy, wita mnie, kiedy przychodzę, ale to chyba dlatego, że wie o tym, że skoro już jestem to będzie jakiś dropsik, biszkopcik lub coś smacznego. Za jedzenie odda życia (co widać na załączonych zdjęciach). Jest najbardziej neutralny z całej czwórki, nie szuka zaczepki, jest cierpliwy dla Figo (do czasu oczywiście) i kiedy zajdzie potrzeba broni go przed Tytusem. To taki prawdziwy sprawiedliwy brat wszystkich, można na nim polegać. Ulubionym zajęciem Martiego jest (zaraz po jedzeniu) gryzienie kabli, desek, biurka, ściany etc. (krzyż pański).
TYTUS vel mankiet
Właściwie powinien nazywać się Dennis Rozrabiaka bądź Kuba Rozpruwacz Największy zawadiaka, postrach maluchów, w bliskiej perspektywie kastrat. Znęca się nad Figo i Fagotem, ciężki przypadek. Płochliwy wobec człowieka, ale czasem przychodzi na kolana. Mam jednak wrażenie, że nie przepada ani za ludźmi ani za swoimi towarzyszami, ale nie tracę nadziei, że kiedyś będzie lepiej. Tytus zajmuje się głównie ganianiem maluchów po pokoju i uciekaniem przed ręką swojego pańcia.
I parę fotek "wspólnych":
To jeszcze nie koniec
ALF
Alf jest z nami już 4 lata, błąkał się na wsi pod Wieliczką, poinformowały mnie o tym koleżanki z Amicusa, które twierdziły, że jest to mała suczka, której mogłabym dać tymczas. Trzy miesiące wcześniej musiałam uśpić mojego pierwszego 17-letniego psa i jak wiele osób w podobnej sytuacji powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie będę mieć psa. Zgodziłam się jednak na małą suczkę i tymczas (mieszkałam wtedy w wynajmowanym mieszkaniu i tylko takie rozwiązanie wchodziło w rachubę). Kiedy pojechaliśmy po małą suczkę, okazało się, że to co zobaczyłem to ten wielkolud na zdjęciu, który nie był ani mały ani tym bardziej nie był suczką No ale obiecałam. Wiedziałam, jak się to skończy, u mnie niestety nie funkcjonuje coś takiego jak DT, już wtedy wiedziałam że Alf zostanie na zawsze. I tak się też stało. Na początku było ciężko, bo nawet nie potrafił chodzić na smyczy. Dziś jest aniołem i stróżem. To dobry chłopak, towarzyski, bezkonfliktowy, wierny. Synuś mój
FELA
Fela to zołza. Chyba ma to po mnie Wiem, wiem, na zdjęciu tego nie widać, ale wierzcie mi na słowo Znalazł ją Alf, kiedy jechaliśmy na obóz "Pracowite wakacje z psem". Po drodze pod Łomżą zatrzymaliśmy się w lesie na siku. I tam w przydrożnym rowie ją sobie znalazł, skóra i kości. Musieliśmy ją zabrać ze sobą, bo nie miała szans. No i została. Alf co prawda potem żałował, bo nie odzywał się do mnie przez 2 tygodnie, ale dziś są nierozłączni. Ona jest wpatrzona w niego jak w obrazek, oczywiście całkowicie go zdominowała, ale Alf pogodził się z losem. Niestety Fela nie przejęła żadnych cech od swojego wybawcy. W domu owszem przytulanka, spokojniutka, grzeczniutka. Na spacerach wcielony diabeł, ale taki to już urok kobiety
A tu razem uśmiechnięci i zadowoleni:
To chyba wszystko w dużym skrócie Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam
FIGO vel synuś
Figo dołączył do nas wraz ze swoim bratem Fagotem w lipcu tego roku. Wtedy też zaczęła się nasza przygoda z ogonkami, kompletnie zieloni, nie wiedzieliśmy o szczurkach nic a nic, ale dzięki forum wszelkie braki starliśmy się uzupełnić
Zostały zabrane od naszej koleżanki, której przytrafiła się niechciana wpadka, z całego miotu przeżyli niestety tylko oni.
Figo na początku był najbardziej płochliwy, wystraszony, nieufny. Dziś to najodważniejszy i najbardziej przytulaśny członek stada stąd pseudonim "synuś" Zawsze przybiega na zawołanie, a gdy siedzimy zbyt blisko siebie, po prostu się wpycha pomiędzy nas, taka mała przyzwoitka Jego głównym zajęciem jest ganianie i znęcanie się nad 2x większym kolegą Martim, a kiedy Marti traci już resztki cierpliwości i spuszcza mu łomot, ten idzie za telewizor i sobie popłakuje ale tylko chwilkę, potem wszystko zaczyna się od nowa... No i oczywiście podpijanie nam kawy. Nie pozwalamy, ale czasem się siorpnąć udaje. Kiedyś wystarczyło pstryknąć palcem, potem trzeba było krzyczeć, teraz nawet dźgany palcem w bok nie chce puścić kubka
FAGOT vel zgryzor
Brat Figo, na początku był z niego straszny kozak, dopóki nie został schłostany przez Tytusa. Lubi podgryzać palce, raz spróbowałam dać mu jogurt na palcu i teraz jestem już nauczona jak podawać jogurt lub produkty o podobnej konsystencji. Obecnie Fagot jest bardzo bojaźliwy w stosunku Tytusa i Martiego, krzyczy już na sam widok jednego lub drugiego, chociaż do Martiego zaczyna się przyzwyczajać. Jego ulubionym zajęciem jest wchodzenie pod kołdrę i spędzanie większości czasu na wędrówkach po łóżku pod kołderką oraz wchodzenie do klatki dokładnie wtedy, kiedy ją akurat sprzątamy
MARTI vel gruby
Marti wraz z bratem Tytusem dołączyli do nas październiku tego roku, adoptowani od użytkownika xXFernIXx. Na początku spięci i jakby pozbawieni kontaktu z otaczającym ich światem, człowiek mógłby dla nich nie istnieć. Spędzali większość czasu pod łóżkiem. Teraz Marti jest bardzo kontaktowy, wita mnie, kiedy przychodzę, ale to chyba dlatego, że wie o tym, że skoro już jestem to będzie jakiś dropsik, biszkopcik lub coś smacznego. Za jedzenie odda życia (co widać na załączonych zdjęciach). Jest najbardziej neutralny z całej czwórki, nie szuka zaczepki, jest cierpliwy dla Figo (do czasu oczywiście) i kiedy zajdzie potrzeba broni go przed Tytusem. To taki prawdziwy sprawiedliwy brat wszystkich, można na nim polegać. Ulubionym zajęciem Martiego jest (zaraz po jedzeniu) gryzienie kabli, desek, biurka, ściany etc. (krzyż pański).
TYTUS vel mankiet
Właściwie powinien nazywać się Dennis Rozrabiaka bądź Kuba Rozpruwacz Największy zawadiaka, postrach maluchów, w bliskiej perspektywie kastrat. Znęca się nad Figo i Fagotem, ciężki przypadek. Płochliwy wobec człowieka, ale czasem przychodzi na kolana. Mam jednak wrażenie, że nie przepada ani za ludźmi ani za swoimi towarzyszami, ale nie tracę nadziei, że kiedyś będzie lepiej. Tytus zajmuje się głównie ganianiem maluchów po pokoju i uciekaniem przed ręką swojego pańcia.
I parę fotek "wspólnych":
To jeszcze nie koniec
ALF
Alf jest z nami już 4 lata, błąkał się na wsi pod Wieliczką, poinformowały mnie o tym koleżanki z Amicusa, które twierdziły, że jest to mała suczka, której mogłabym dać tymczas. Trzy miesiące wcześniej musiałam uśpić mojego pierwszego 17-letniego psa i jak wiele osób w podobnej sytuacji powiedziałam sobie, że nigdy więcej nie będę mieć psa. Zgodziłam się jednak na małą suczkę i tymczas (mieszkałam wtedy w wynajmowanym mieszkaniu i tylko takie rozwiązanie wchodziło w rachubę). Kiedy pojechaliśmy po małą suczkę, okazało się, że to co zobaczyłem to ten wielkolud na zdjęciu, który nie był ani mały ani tym bardziej nie był suczką No ale obiecałam. Wiedziałam, jak się to skończy, u mnie niestety nie funkcjonuje coś takiego jak DT, już wtedy wiedziałam że Alf zostanie na zawsze. I tak się też stało. Na początku było ciężko, bo nawet nie potrafił chodzić na smyczy. Dziś jest aniołem i stróżem. To dobry chłopak, towarzyski, bezkonfliktowy, wierny. Synuś mój
FELA
Fela to zołza. Chyba ma to po mnie Wiem, wiem, na zdjęciu tego nie widać, ale wierzcie mi na słowo Znalazł ją Alf, kiedy jechaliśmy na obóz "Pracowite wakacje z psem". Po drodze pod Łomżą zatrzymaliśmy się w lesie na siku. I tam w przydrożnym rowie ją sobie znalazł, skóra i kości. Musieliśmy ją zabrać ze sobą, bo nie miała szans. No i została. Alf co prawda potem żałował, bo nie odzywał się do mnie przez 2 tygodnie, ale dziś są nierozłączni. Ona jest wpatrzona w niego jak w obrazek, oczywiście całkowicie go zdominowała, ale Alf pogodził się z losem. Niestety Fela nie przejęła żadnych cech od swojego wybawcy. W domu owszem przytulanka, spokojniutka, grzeczniutka. Na spacerach wcielony diabeł, ale taki to już urok kobiety
A tu razem uśmiechnięci i zadowoleni:
To chyba wszystko w dużym skrócie Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam