Staruszki
: śr kwie 04, 2012 4:40 pm
Witam! Większość osób zakłada swoje wątki na początku przygody ze szczurami, ja postanowiłam założyć go teraz, po prawie 3 latach posiadania ogonków. Robię to głównie dlatego ,że ostatnio było dosyć ciężko i może jest ktoś ,kto przeszedł przez podobną sytuacje i miałby jakieś rady.Poniekąd też dlatego ,że potrzebuję trochę wsparcia. W zeszły piątek odszedł ode mnie najmłodszy pupil,miał lekko ponad 2 lata, zupełnie się tego nie spodziewałam. Nie chorował, czasami miał problemy z oddychaniem ,ale szybko im zaradzałam. Mam nadzieję ,że niczego nie przegapiłam i nie cierpiał. Została mi jeszcze dwójka, której niestety starość daje się we znaki.
Szef jest już po jednej operacji wycinania guza, która niestety nie pomogła, praktycznie natychmiast guz odrósł w tym samym miejscu. Po rozmowie z weterynarzem doszłam do wniosku ,że nie ma sensu by znowu przechodził przez to wszystko (narkoza,operacja,separacja od reszty,mieszkanie w mniejszej klatce) szczególnie ,że bardzo wątpiłam w to ,że druga operacja by pomogła..Guz jest teraz całkiem spory, znajduję się na jego boku (weterynarz powiedział ,że nie jest to często spotykane miejsce i nie był do końca pewny czym był ten guz) parę tygodni temu zaczął przybierać dziwne kształty, tak jakby zaczęła z niego coś wyrastać w paru miejscach. Te wyrastające guzki szczurek zaczął zdrapywać do krwi. Weterynarz dał mi krople (metacam) ,które miały uśmierzyć ból lub swędzenie ,które mogły być przyczyną drapania. Jutro będą dwa tygodnie jak Szef dostaje krople a efekt bardzo słaby. Zakładam ,że dziura w boku musi go chociaż lekko boleć, ale nie wiem czy lek uśmierza go czy nie. Szczurek nadal drapie i gryzie rany, nie pozwala im się zagoić. Przejrzałam dzisiaj prawie całe forum w poszukiwaniu wskazówki co robić dalej i wyczytałam ,że wiele osób ożywało kołnierza. Postaram się zrobić taki kołnierz, albo od razu cały zestaw bo znając Szefa to długo go nosić nie będzie, jestem gotowa zmuszać go do jego noszenia (szczególnie teraz kiedy mam długie ferie i mogę go obserwować cały dzień) byle te rany mogły zaschnąć i się trochę zagoić (nie ma dnia by nie krwawił). Może ktoś zna jeszcze jakieś inne sposoby by szczurek przestał gmerać w ranie? Po operacji miał w tamtym miejscu szwy ( a raczej klej, zauważyłam ,że w Anglii lekarze rzadko zakładają szwy) i ich nie dotykał.
Drugi szczurek , Chester, ma się całkiem dobrze. W zasadzie z całej trójki jest najsilniejszy, co mnie troszkę dziwi bo czytałam ,że albinoski są z reguły słabsze od innych. Chorował tylko raz, często leci mu porfiryna z noska , szczególnie przy zmianach temperatur (gdy zmieniają się pory roku), ale na to nic już nie mogę zrobić, staram się by miały dosyć ciepło i nie używam w pokoju żadnych zapachów,perfum etc. Jedyne co mnie teraz u niego martwo to sposób w jaki chodzi. Normalnie szczury chodzą na końcach stóp..na tej szerszej części i palcach, przez co są nieco uniesione w górę. Chester chodzi na całej stopie , prawie aż to zgięcia ...troszkę mnie to bawi bo tupie i zawsze wiem gdzie jest, ale nie jestem pewna czy to coś poważnego czy po prostu kwestia tego ,że jest już stary.
Planuję spróbować z kołnierzem do końca tygodnia, jak nie pomoże to zabiorę oba szczurki do weterynarza w zaraz po świętach.
Jeśli ktoś ma podobne doświadczenia lub jakieś rady to chętnie 'wysłucham'.
Szef jest już po jednej operacji wycinania guza, która niestety nie pomogła, praktycznie natychmiast guz odrósł w tym samym miejscu. Po rozmowie z weterynarzem doszłam do wniosku ,że nie ma sensu by znowu przechodził przez to wszystko (narkoza,operacja,separacja od reszty,mieszkanie w mniejszej klatce) szczególnie ,że bardzo wątpiłam w to ,że druga operacja by pomogła..Guz jest teraz całkiem spory, znajduję się na jego boku (weterynarz powiedział ,że nie jest to często spotykane miejsce i nie był do końca pewny czym był ten guz) parę tygodni temu zaczął przybierać dziwne kształty, tak jakby zaczęła z niego coś wyrastać w paru miejscach. Te wyrastające guzki szczurek zaczął zdrapywać do krwi. Weterynarz dał mi krople (metacam) ,które miały uśmierzyć ból lub swędzenie ,które mogły być przyczyną drapania. Jutro będą dwa tygodnie jak Szef dostaje krople a efekt bardzo słaby. Zakładam ,że dziura w boku musi go chociaż lekko boleć, ale nie wiem czy lek uśmierza go czy nie. Szczurek nadal drapie i gryzie rany, nie pozwala im się zagoić. Przejrzałam dzisiaj prawie całe forum w poszukiwaniu wskazówki co robić dalej i wyczytałam ,że wiele osób ożywało kołnierza. Postaram się zrobić taki kołnierz, albo od razu cały zestaw bo znając Szefa to długo go nosić nie będzie, jestem gotowa zmuszać go do jego noszenia (szczególnie teraz kiedy mam długie ferie i mogę go obserwować cały dzień) byle te rany mogły zaschnąć i się trochę zagoić (nie ma dnia by nie krwawił). Może ktoś zna jeszcze jakieś inne sposoby by szczurek przestał gmerać w ranie? Po operacji miał w tamtym miejscu szwy ( a raczej klej, zauważyłam ,że w Anglii lekarze rzadko zakładają szwy) i ich nie dotykał.
Drugi szczurek , Chester, ma się całkiem dobrze. W zasadzie z całej trójki jest najsilniejszy, co mnie troszkę dziwi bo czytałam ,że albinoski są z reguły słabsze od innych. Chorował tylko raz, często leci mu porfiryna z noska , szczególnie przy zmianach temperatur (gdy zmieniają się pory roku), ale na to nic już nie mogę zrobić, staram się by miały dosyć ciepło i nie używam w pokoju żadnych zapachów,perfum etc. Jedyne co mnie teraz u niego martwo to sposób w jaki chodzi. Normalnie szczury chodzą na końcach stóp..na tej szerszej części i palcach, przez co są nieco uniesione w górę. Chester chodzi na całej stopie , prawie aż to zgięcia ...troszkę mnie to bawi bo tupie i zawsze wiem gdzie jest, ale nie jestem pewna czy to coś poważnego czy po prostu kwestia tego ,że jest już stary.
Planuję spróbować z kołnierzem do końca tygodnia, jak nie pomoże to zabiorę oba szczurki do weterynarza w zaraz po świętach.
Jeśli ktoś ma podobne doświadczenia lub jakieś rady to chętnie 'wysłucham'.