
Pozwólcie, że zacznę od mojego ukochanego kocura. Kocur nosi wdzięczne imię Sysek, jest ze mną już od siedmiu lat i został zabrany ze schroniska. Sysek to kot o stu (może nawe więcej!) kocich osobowościach. Bardzo osobliwe z niego stworzonko. Niektórzy mówią na niego kot-kula, niektórzy "a to kot w ogóle?".
Sysuś od małego nie bał się żadngo psa (zahartowany w schronisku) i po przyjeździe do domu siał postrach w całej okolicy. Spuszczał lanie każdemu psu ot tak i "bo się krzywo spojrzał". Właściwie to zachowywał się jak pies- nawet na spacerach chodził przy nodze i swojej pani bronił od zła wszelkiego. W ciągu miesiąca zaczęły krążyć o nim legendy "że przez wilczura to wychowane, pewnie wściekłe jakieś i szczeka". Pomyślicie sobie "bandyta" ale za chwilę postaram się udowodnić, że Syska-Pyska ma też drugą, jaśniejszą stronę medalu.
Sysuś to przede wszystkim kot-pedant. Jedną z jego podstawowych potrzeb jest "dobrze wyglądać"... choć w jego wypadku samo "dobrze" zdecydowanie nie wystarcza. Dużą część swojej aktywności poświęca na higienę intymną. Muszę pilnować, aby drzwi od łazienki były zamkniętę kiedy biorę kąpiel, bo sysek bez ostrzeżenia wlezie do wanny. Przecież też mu się coś od życia należy! I tak. Sysek to jest kot-wodny... wodokot. Uwielbia wodę.

Drugą, bardzo ważną w życiu Sysunia czynnością wykonywaną codziennie jest jedzenie. Sysuś to wybredny kotek i nie zje byle czego. Musicie też wiedzieć, że jest strasznym złodziejem- zgarnia ze stołu wszystko to, co tylko wyda mu się interesujące czy smaczne.

Kolejnym ważnym motywem dla Syska jest sen. Sysek to mistrz w ucinaniu sobie komara. Nie ma nieodpowiedniej pory i nieodpowiedniego miejsca na drzemkę. Zawsze jest czas i zawsze jest miejsce.
Najlepiej rzecz jasna śpi się w łóżku (a dokładniej w moim łóżku- ze mną lub na mnie).

Beze mnie też jest całkiem spoko.

Poniżej na tzw "zwisa". Tak- śpi i wszystko mu zwisa.

Sysuś ma niezliczoną ilość zalet:
wspiera mnie mentalnie podczas nauki...

jest profesjonalnym modelem do zdjęć...

jego grube futro grzeje jak żaden inny kaloryfer...

ale przede wszystkim to kot-pieszczoch

