Jak to było?
Siedziałam na czacie gdy wpadła mettis z linkiem do tematu: http://forum.szczury.biz/viewtopic.php?t=12629
Chłopcy na już szukali domków. Przyznaję, że trochę się bałam, dwa dorosłe szczury. Bałam się problemów z łączeniem, wtedy chyba wszystkiego się bałam, tyle szczurów na raz w sumie w krótkim czasie. No ale moje miękkie serduszko i chęć pomocy i zapewnienia im domku stałego zwyciężyły i 20 godzin później byli u mnie, Firefox i Pancake... Zostawmy jednak Firefoxa, bo to temacik ku pamięci Naleśniczka...
Gdy do mnie przyjechali wyglądało to tak:











No i zamieszkał u mnie. Początki były dla niego trochę ciężkawe, bo reszta stada strasznie go dominowała. On jednak nie bardzo się tym chyba przejmował, bo ustępował każdemu, nawet maluchom. Od razu się poddawał i kładł na pleckach. Początkowo zaliczył kilka dziabów jakby to reszcie nie wystarczało i chcieli uwidocznić dominację. Nawet to go nie zraziło. Pancake był najspokojniejszym szczurem stada, gdzie reszta biegała, szalała i się przepychała on kroczył spokojnie, dumnie i w ciszy. Dość szybko wkomponował się w życie w stadzie i choć najniżej hierarchii był kochany przeze mnie i resztę stada, co rusz któryś obrażony na innych wtulał się w Naleśnika i spali razem. Szczur bezproblemowy, spokojny, śpiący przy człowieku wtulony, niemal niezauważalny wśród reszty dzikusów...
Nic nie wskazywało, że coś się z nim dzieje niedobrego. Ostatniego wieczoru jak wciąż nic nie dał po sobie poznać biegał trochę z innymi, wybierał z michy co lepsze kąski, zajadał się z apetytem, rano smacznie spał na hamaczku na górze wtulony w Czorta (tego samego, który początkowo go tak męczył). Zagadałam do nich, wyzwałam od okropnych śpiochów i leniuchów no i poszłam do pracy... Jak wróciłam Pancake leżał na dole klatki, zimny calutki, niemal się nie ruszał, byłam przerażona...
Zaczęła się walka o jego zdrówko i życie, miał lepsze i gorsze dni i chwile...
http://szczury.org/viewtopic.php?f=147&t=38542
Jak szłam z nim na zabieg to jeszcze z rana był znacznie żywszy niż na ogół, wspinał się po mnie, chętniej wędrował po dywanie, szłam pełna nadziei i optymizmu. W przychodni to samo, tak jak zawsze grzecznie siedział przy zastrzykach itp tak dziś przy oglądaniu z rana wędrował po stole, ciekawski, spokojny, ufny... Zostawiłam go i wyszłam.
Wróciłam do domu i miałam eksmitować mycha z Duny do mniejszego pudełka, żeby na czas gojenia rany Pancake mieszkał w Dunie, bo tam było by mu wygodniej, miałabym go bardziej na oku i łatwiejszy dostęp do niego. Szykowałam wszystko gdy zadzwonił telefon... http://szczury.org/viewtopic.php?f=147& ... 15#p923166
Musiałam decydować a to co słyszałam przerażało mnie



Próbuję się pocieszać myślą, że już nie cierpi, że już sobie lata z innymi za Tęczowym Mostem i jest szczęśliwy, ale w głębi serduszka została wielka dziura i pustka... Jego już nie ma i nie będzie

Już tam jest, jest szczęśliwy i wtulony zasypia w inne Ogonki...
