Jak to było?
Siedziałam na czacie gdy wpadła mettis z linkiem do tematu: http://forum.szczury.biz/viewtopic.php?t=12629
Chłopcy na już szukali domków. Przyznaję, że trochę się bałam, dwa dorosłe szczury. Bałam się problemów z łączeniem, wtedy chyba wszystkiego się bałam, tyle szczurów na raz w sumie w krótkim czasie. No ale moje miękkie serduszko i chęć pomocy i zapewnienia im domku stałego zwyciężyły i 20 godzin później byli u mnie, Firefox i Pancake... Zostawmy jednak Firefoxa, bo to temacik ku pamięci Naleśniczka...
Gdy do mnie przyjechali wyglądało to tak:
 Fire a gdzie my jesteśmy?
  Fire a gdzie my jesteśmy? Kto to w ogóle jest? Lepiej się schowam, to może mnie nie zobaczą.
 Kto to w ogóle jest? Lepiej się schowam, to może mnie nie zobaczą. Jest ich tu więcej, lepiej nie wychodzę...
  Jest ich tu więcej, lepiej nie wychodzę...  Wciąż tu są, może dalej mnie nie widzą, więc nie wychodzę i udaję, że nikogo tu nie ma...
  Wciąż tu są, może dalej mnie nie widzą, więc nie wychodzę i udaję, że nikogo tu nie ma... Fire nic nie widzę, powiedz kiedy droga będzie wolna!
 Fire nic nie widzę, powiedz kiedy droga będzie wolna! O! Poszli sobie. No Fire, powiedz, że poszli!
 O! Poszli sobie. No Fire, powiedz, że poszli! No i ktoś mi zabrał kryjówkę! Pora więc chyba pozwiedzać.
 No i ktoś mi zabrał kryjówkę! Pora więc chyba pozwiedzać. No tak... Nowi koledzy są nawet fajni, ale kim Ty jesteś i dlaczego błyskasz mi tym czymś po oczach?
 No tak... Nowi koledzy są nawet fajni, ale kim Ty jesteś i dlaczego błyskasz mi tym czymś po oczach? Kolego Ty też uciekasz przed fleshem? Posuń się to i ja się tu schowam.
 Kolego Ty też uciekasz przed fleshem? Posuń się to i ja się tu schowam. No dobra... Ona i tak nas wszędzie znajdzie, poddaję się i idę spać...
 No dobra... Ona i tak nas wszędzie znajdzie, poddaję się i idę spać... Ech... Pospać też nie dała. A to co? Teraz tu mam mieszkać? Fajnie tutaj! To ja zamawiam tę miejscówkę do spania, raz, dwa, trzy... Moja!
 Ech... Pospać też nie dała. A to co? Teraz tu mam mieszkać? Fajnie tutaj! To ja zamawiam tę miejscówkę do spania, raz, dwa, trzy... Moja!No i zamieszkał u mnie. Początki były dla niego trochę ciężkawe, bo reszta stada strasznie go dominowała. On jednak nie bardzo się tym chyba przejmował, bo ustępował każdemu, nawet maluchom. Od razu się poddawał i kładł na pleckach. Początkowo zaliczył kilka dziabów jakby to reszcie nie wystarczało i chcieli uwidocznić dominację. Nawet to go nie zraziło. Pancake był najspokojniejszym szczurem stada, gdzie reszta biegała, szalała i się przepychała on kroczył spokojnie, dumnie i w ciszy. Dość szybko wkomponował się w życie w stadzie i choć najniżej hierarchii był kochany przeze mnie i resztę stada, co rusz któryś obrażony na innych wtulał się w Naleśnika i spali razem. Szczur bezproblemowy, spokojny, śpiący przy człowieku wtulony, niemal niezauważalny wśród reszty dzikusów...
Nic nie wskazywało, że coś się z nim dzieje niedobrego. Ostatniego wieczoru jak wciąż nic nie dał po sobie poznać biegał trochę z innymi, wybierał z michy co lepsze kąski, zajadał się z apetytem, rano smacznie spał na hamaczku na górze wtulony w Czorta (tego samego, który początkowo go tak męczył). Zagadałam do nich, wyzwałam od okropnych śpiochów i leniuchów no i poszłam do pracy... Jak wróciłam Pancake leżał na dole klatki, zimny calutki, niemal się nie ruszał, byłam przerażona...
Zaczęła się walka o jego zdrówko i życie, miał lepsze i gorsze dni i chwile...
http://szczury.org/viewtopic.php?f=147&t=38542
Jak szłam z nim na zabieg to jeszcze z rana był znacznie żywszy niż na ogół, wspinał się po mnie, chętniej wędrował po dywanie, szłam pełna nadziei i optymizmu. W przychodni to samo, tak jak zawsze grzecznie siedział przy zastrzykach itp tak dziś przy oglądaniu z rana wędrował po stole, ciekawski, spokojny, ufny... Zostawiłam go i wyszłam.
Wróciłam do domu i miałam eksmitować mycha z Duny do mniejszego pudełka, żeby na czas gojenia rany Pancake mieszkał w Dunie, bo tam było by mu wygodniej, miałabym go bardziej na oku i łatwiejszy dostęp do niego. Szykowałam wszystko gdy zadzwonił telefon... http://szczury.org/viewtopic.php?f=147& ... 15#p923166
Musiałam decydować a to co słyszałam przerażało mnie
 Przełykając łzy poprosiłam, żeby go już nie wybudzali
 Przełykając łzy poprosiłam, żeby go już nie wybudzali   Mógłby pożyć kilka dni dłużej, ale późniejsze cierpienie przy wysiadających nerkach i braku perspektyw na jakąkolwiek pomoc dla Niego przeważyły... Chciałam oszczędzić mu cierpienia, które nadeszło by dość szybko, nerki miał poważnie uszkodzone, wątroba nie była w lepszym stanie, podjęłam decyzję i się cała rozsypałam... Nie tak miało być, miał jeszcze żyć
 Mógłby pożyć kilka dni dłużej, ale późniejsze cierpienie przy wysiadających nerkach i braku perspektyw na jakąkolwiek pomoc dla Niego przeważyły... Chciałam oszczędzić mu cierpienia, które nadeszło by dość szybko, nerki miał poważnie uszkodzone, wątroba nie była w lepszym stanie, podjęłam decyzję i się cała rozsypałam... Nie tak miało być, miał jeszcze żyć   
 Próbuję się pocieszać myślą, że już nie cierpi, że już sobie lata z innymi za Tęczowym Mostem i jest szczęśliwy, ale w głębi serduszka została wielka dziura i pustka... Jego już nie ma i nie będzie
 
 Już tam jest, jest szczęśliwy i wtulony zasypia w inne Ogonki...


 
						







