Jak utrzymać zaufanie szczura w trakcie leczenia?
: ndz lut 24, 2013 5:49 pm
Mam pewien problem, który właściwie nie nastąpił, ale się go obawiam.
Moja Kira, jak na fuzzy niestety przystało, zaczęła miewać problemy z oczkiem. Nadszedł czas codziennego przemywania oczek, robienia okładów, a w trakcie leczenia antybiotykiem, zakraplania oczu lub wprowadzania do nich maści.
Na razie jest wszystko ok, ale mam jakieś wrażenie, że Kira zachowuje coraz większą ostrożność w stosunku do mnie. Boi się wychodzić (nawet pod bluzą) poza pokój, chociażby do kuchni. Myślę, że może tak być po doświadczeniu z wizytami u weterynarza, czyli obce miejsce = nieprzyjemne miejsce (weterynarz kojarzy jej się z nieprzyjemnym badaniem oczek przez obcą osobę, do tego w tym czasie musi być trzymana w bezruchu, a to straszna wiercipięta). Dziś nawet zrobiła mi kupkę do bluzy, gdy wyszłyśmy na chwilę do kuchni, a zawsze załatwiała te sprawy tylko w klatce, w kuwecie.
Poza tym obecnie 3 razy dziennie muszę wyciągać ją z klatki by wprowadzić maść do oczka (nie lubi tego). Martwię się, że może zacząć kojarzyć wyciąganie z klatki właśnie z nieprzyjemnościami. Dlatego staram się teraz częściej niż zwykle wyciągać ją na krótsze lub dłuższe chwile na samo głaskanko, smakołyki, żeby nie zaczęła się bać wyciągania.
Na wybiegach w sumie wszystko jest ok, przychodzi do mnie, żeby się pobawić albo po mnie połazić jak zawsze, jest ciekawska, energiczna. Tak jak mówiłam, jakichś znacznych zmian w jej zachowaniu nie widzę oprócz nieco większego dystansu do mnie.
Może macie jakieś sprawdzone sposoby, co robić, a czego nie robić w trakcie leczenia szczurka? Jak mogę utrzymać jej zaufanie do mnie w nienaruszonym stanie? Robię to przecież dla jej dobra i nie chcę, by z przytulanki i szczęśliwej szczurki zmieniła mi się w strachulca :/
Moja Kira, jak na fuzzy niestety przystało, zaczęła miewać problemy z oczkiem. Nadszedł czas codziennego przemywania oczek, robienia okładów, a w trakcie leczenia antybiotykiem, zakraplania oczu lub wprowadzania do nich maści.
Na razie jest wszystko ok, ale mam jakieś wrażenie, że Kira zachowuje coraz większą ostrożność w stosunku do mnie. Boi się wychodzić (nawet pod bluzą) poza pokój, chociażby do kuchni. Myślę, że może tak być po doświadczeniu z wizytami u weterynarza, czyli obce miejsce = nieprzyjemne miejsce (weterynarz kojarzy jej się z nieprzyjemnym badaniem oczek przez obcą osobę, do tego w tym czasie musi być trzymana w bezruchu, a to straszna wiercipięta). Dziś nawet zrobiła mi kupkę do bluzy, gdy wyszłyśmy na chwilę do kuchni, a zawsze załatwiała te sprawy tylko w klatce, w kuwecie.
Poza tym obecnie 3 razy dziennie muszę wyciągać ją z klatki by wprowadzić maść do oczka (nie lubi tego). Martwię się, że może zacząć kojarzyć wyciąganie z klatki właśnie z nieprzyjemnościami. Dlatego staram się teraz częściej niż zwykle wyciągać ją na krótsze lub dłuższe chwile na samo głaskanko, smakołyki, żeby nie zaczęła się bać wyciągania.
Na wybiegach w sumie wszystko jest ok, przychodzi do mnie, żeby się pobawić albo po mnie połazić jak zawsze, jest ciekawska, energiczna. Tak jak mówiłam, jakichś znacznych zmian w jej zachowaniu nie widzę oprócz nieco większego dystansu do mnie.
Może macie jakieś sprawdzone sposoby, co robić, a czego nie robić w trakcie leczenia szczurka? Jak mogę utrzymać jej zaufanie do mnie w nienaruszonym stanie? Robię to przecież dla jej dobra i nie chcę, by z przytulanki i szczęśliwej szczurki zmieniła mi się w strachulca :/