![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
W nocy szczurcie nie mogła brać jedznka w łapki, nie zawsze utrzymuje równowage, a dzisiej przefikołkowała z pięterka i jakoś nie była tym zaaferowane bo bez entuzjazmu próbowała się wygramolić z powrotem na góre. Pomogłam jej. Z klatki nie chce w ogóle wychodzić, a jeżeli ją wyjme to albo pospaceruje troche po łóżku i ucieka do klatki albo zasypia koło mnie. Ziarna jak wspominałam nie daje rady brać w łapki, czesto jak chodzi to wyginają sie jej paluszki- nie zwraca na to uwagi. Daje jej rożne miękkie rzeczy (sałaty i pomidora też nie trzyma w łapkach) płatki rozmoczone w mleku, grysik, gerberki, jogurty, owoce. Dzisiaj idziemy na kolejną wizyte do weta. Boje się że jeżeli faktycznie zaczyna się paraliż to jak długo będzie ją męczył (przygotowałam się już na najgorsze), czy będzie atakował powoli czy szybko, czy jedząc przez długi czas papki nie przerosną jej zęby.
Gdy szczurcia śpi to zawsze sprawdzam czy oddycha, strasznie sie wtedy boje że któregoś razu gdy do niej zaglądne one nie będzie mogła złapac oddechu i będzie dusić się na moich oczach a ja nie będe wiedziała co zrobić. Mówiac szczerze to teraz już nie wiem co mam robic...zastanawiałam sie czy bardzo się męczy w takim stanie...ale patrząc w jej oczka wydaje mi sie ze ona chce jeszcze żyć...