Dziewczynka ma niecałe pół roku. Pochodzi z własnej hodowli Uniwersytetu Medycznego. Są to linie dość pieczołowicie dobierane, więc powinna być zdrowa i nie być obciążona genetycznie. Oryginalnie miała urodzić i odchować miot (jest obecne w ciąży i małe mają iść w świat) i skończyć niewesoło - jako karmówka... Ale po drodze spojrzała tymi małymi porzeczkami na mnie, wzięła jabłuszko z mojej ręki i chwyciła mnie za serce...

Dostałam zielone światło - mogę znaleźć jej dom i w ten sposób ocalić jej życie.
Jest oswojona i słodka, do adopcji za jakiś miesiąc.
Komu, komu?
Fotki postaram się jakieś porobić, ale aparatu jakiegoś - brak...