
Ryjek miał od zawsze problem z innymi szczurami. Na wybiegach dogadywał się z nimi nieźle, ale w klatce nie było mowy o spokoju. Daliśmy spokój z łączeniem, kiedy dogadał się ze Szkodnikiem. Mieszkali we dwóch i wydawali się bardzo zadowoleni. Szkodnik był nieśmiały, Ryjek - tchórzliwy, ale z ambicjami. Podporządkował sobie brata i kiedy to się stało, żyło im się już dobrze, w spokoju i zgodzie. Próbowaliśmy jeszcze parę razy łączenia w różnych sytuacjach, ale Ryjuś nie miał na to ochoty. Pogryzł Lizawkę, nawet zza krat fukał na szczury, które nie były "jego". Zimą trochę się uspokoiło i myśleliśmy, by dołączyć za jakiś czas obu białasków do stada czarnołebków. Potem były tylko tragedie, w różnych stadach...
Po odejściu Szkodnika zdecydowaliśmy się na kastrację Ryjka, ale na przeszkodzie stanęło nam leczenie przeziębienia, więc mieliśmy umawiać się na zabieg po długim weekendzie. Nie udało się doczekać... 3 tygodnie wcześniej Ryjek cudem został uratowany od zadławienia. Wczoraj już cud się nie zdarzył, Ryjek umarł - na wybiegu, przytulony do kumpli, z którymi nie chciał mieszkać, ale z którymi lubił biegać.

Ryjku, Ryjaszku, gdzie Ci było tak spieszno? Pewnie do Szkodnika... knułeś zawsze plany przeciwko Agutkom w głębi tej swojej białej, podstępnej łepetynki. Taki byłeś - skryty, przebiegły i nieufny, ale potrafiłeś też być wiernym i kochanym przyjacielem. Z ludzi tolerowałeś tylko "swoich", obcy Cię przerażali. Wielu rzeczy się bałeś, ale myślę, że póki miałeś z kim knuć i przeciwko komu, życie miało sens. Teraz znów ma. Jesteś tam, po drugiej stronie, ze Szkodnikiem i Agutami, z całym stadem, które znałeś, choć nie wszystkich kochałeś. Nam będzie brakować białej kulki, obu białych kulek. Nauczyłam się od Ciebie wiele o oswajaniu, szacunku i temu, że na wszystko trzeba zasłużyć. Będę pamiętać o tym i o wszystkich chwilach z Tobą. Leć, kochane Ryjątko, poiskaj Szkodnika i czekaj na samicę człowieka, która obiecała Ci dom i chciała zawsze dobrze dotrzymać słowa.