To mój pierwszy post na forum , wypadałoby się przywitać. Mam 22 lata, pochodzę z Radomska ale na czas studiów mieszkam w Łodzi.
Z ogonami mam do czynienia od dość dawna, kiedy jeszcze byłam małą dziewczynką mój starszy brat hodował dwóch kastrowanych samców, po kilku latach i ja złapałam "bakcyla" i zaadoptowałam swoje pierwsze dziewczynki: Abigail i Trinity. Żyły ze mną prawie trzy lata, zazwyczaj przy otwartej klatce, były wyjątkowo domowe. ;-) Niestety, życie szczurka jest (za) krótkie i w końcu pożegnałam się z moimi przyjaciółkami. Każda z nich odeszła w spokojnych warunkach, w domu, we śnie, ze starości. Był to ostatni rok mojej nauki w liceum, postanowiłam więc nie przygarniać nowego zwierzaka aż do przeprowadzki, żeby nie fundować im dodatkowego stresu. No i stało się, poszłam na studia, znalazłam mieszkanie, ogony musiały wrócić do mojego życia! Zaadoptowałam dwie samiczki z domowej hodowli: Cue [czyt. KJU] i Caro, siostry. Po 2,5 roku Caro umarła w domku, we śnie. Cue nigdy nie doszła po tym do siebie i z dnia na dzień znikała w oczach. Pewnego dnia zauważyliśmy u niej małą narośl, badanie wykazało nowotwór. Kiedy guz urósł, zdecydowaliśmy się uśpić Cue.

No i w ten sposób zostałam sama. Jestem teraz na trzecim roku, licencjat kazał mi przesunąć myśl o ogonach o jakiś czas. Tak przynajmniej myślałam ;-) Los miał dla mnie inne plany. Pewnego dnia znajoma poprosiła mnie o pomoc. Ktoś "zrezygnował" ze swojego małego kumpla, roczny dumbo stracił swojego właściciela. Od razu pobiegłam do narzeczonego tłumacząc sytuację i licząc na poparcie z jego strony. Przyznam szczerze, przy pierwszej rozmowie nie był zachwycony. Miał opory co do adopcji dorosłego zwierzaka, przyzwyczajonego do innych ludzi, posiadającego już pewne typowo SWOJE nawyki. Ale ja nie miałam zamiaru odpuścić. ;-) Zaprowadziłam go do tymczasowego domu Twitcha (bo tak ma na imię szczuras) żeby chłopaki mogli się ze sobą zapoznać. To był strzał w dziesiątkę! Narzeczony został oczarowany srebrnym futerkiem, dużymi oczętami i przede wszystkim języczkiem, który ochoczo głaskał jego dłoń przy powitaniu. :-) Bez dodatkowych dyskusji zabraliśmy malucha ze sobą do domu! :-)
To dopiero kilka dni jak jest z nami, przyzwyczajamy go do nowych zapachów i dźwięków. Nie boi się już wyjmowania z klatki, woli jednak spacerki po naszych ramionach i kolanach niż po łóżku czy biurku (pełna swoboda niestety nie jest możłiwa, mamy także kociego lokatora). Chyba zaczyna nas akceptować, raz na jakiś czas sam postanawia wyjść z klatki i wspiąć się po rękawie na nasze ramiona. Podczas krótkich wycieczek po mieszkaniu siedząc na mnie czyści sobie futerko, czasem zje ziarenko, wygląda więc jakby oswajał się z nową sytuacją. :-)
Na forum zarejestrowałam się gdyż nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z wychowaniem dorosłego szczura. Będę potrzebowała waszych porad. Dokładnie weruję forum od kilku dni i jestem zachwycona wiedzą i kompetencją niektórych z Was. Cieszę się, że takie forum znalazło swoje miejsce w sieci. :-)
Pozdrawiam serdecznie i do "zobaczenia" w innych tematach. ;-)