
Kiedy Edi do nas przyjechał bardzo pokracznie chodził, nie potrafił się wspinać, a w małej chorobówce zachłysnął się przestrzenią. Od początku jest niesamowicie wesoły i energiczny. Próbowałam go połączyć na czas pobytu u mnie z drugim tymczasem, bo byli w podobnym wieku, a Harnaś właśnie stracił kumpla i był w depresji. Niestety w czasie łączenia okazało się, że Edziem rządzą hormony. Zapadła decyzja o kastracji.
Uzbieraliśmy na zabieg, Edzio jest świeżo po nim - goi się dobrze, nie interesuje raną, grzecznie zjada antybiotyk. Pewnie jadłby go nawet bez dodatku smakołyku, bo jest to szczur, który ceni sobie jakiekolwiek jedzenie - z jednakowym entuzjazmem szamie jogurcik, mięsko i nudną zieleninę. Możliwe, że zaznał głodu, albo był karmiony resztkami ze stołu. Zje naprawdę każdą ilość - jak koty schroniskowe

Poszukuję odpowiedniego opiekuna dla Edzia. U mnie w tym momencie jest siedmiostado i dwie znajdy śmietnikowe. Nie wpływa to na niego za dobrze - mieszkają w jednym pokoju, a i ja źle się czuję z faktem, że nie mogę poświęcić mu tyle czasu, ile potrzebuje. Od kiedy Edzio jest u mnie bardzo dużo czasu spędzamy na pracy nad sobą i wzajemną akceptacją. Mam jednak wrażenie, że to, co nas łączy jest zaledwie (i aż) tolerancją. Co prawda gryzie przez kraty (już nie jestem w stanie go tego oduczyć), ale daje się dotknąć i obsłużyć. Niestety nie jest to wystarczający postęp - Edek nie jest miziakiem. Nie chce być brany na ręce, nie przepada za dotykiem. Toleruje tylko mnie i moją rękę. Ale nie umiem popchnąć pracy nad nim dalej - wiem, że to moja, nie Edzia wina.
Jestem pewna, że odpowiedni dom i TEN człowiek oraz być może stado pomogą Edziowi pokazać, jakim szczurem jest w rzeczywistości. U mnie Edzio nie ma dobrych warunków do "bycia sobą" - jest stado, do którego nie należy i są inne tymczasy, którym też muszę poświęcić swój czas. Jest wybieg na terenie stada. Jest moja niechęć do zmuszania go do interakcji, kiedy sobie tego nie życzy. Są inne zwierzęta, które nie należą do jego stada a wymagają mojej uwagi. I wreszcie jestem ja - z którą nie zawiązał więzi, która nie jest do końca "swoim" człowiekiem.
Doświadczenia innych szczuromaniaków pokazują, że ogonek może się otworzyć, kiedy spotka swojego ludzia. No i swoje stado. Edzio ma teraz więcej możliwości, bo ma do wyboru stada męskie, żeńskie i mieszane.
Bardzo liczę na odpowiedni dom dla niego. I nie wymagam dużo. Chciałabym, żeby opiekun się go nie bał - nie gryzie przy każdym kontakcie. Chcę przeprowadzić wizytę przedadopcyjną (sama lub przy pomocy zaufanych użytkowników forum, jeśli znajdzie się chętny spoza Śląska) i podpisać umowę. Warunkiem koniecznym jest posiadanie towarzystwa dla Edzia i doświadczenie w opiece nad szczurami (ze względu na specyfikę ogonka raczej nie oddam go komuś, dla kogo to miałby być pierwszy ogon - raczej, bo może zdarzyć się tak, że wśród nowicjuszy jest ktoś, kto jest Edziowi pisany. Najlepiej z wzajemnością).
A teraz została mi już tylko przyjemność przedstawienia Państwu pięknego Edwarda: