Klatkę kupię dopiero jak się zgodzi, innej opcji nie ma - chociaż mam swoje oszczędności.
W moim mieście nie ma weterynarza! A przynajmniej nie ma takiego od gryzoni. Bo po co otworzyć taką kilinikę, skoro można otworzyć piątą dla psów i kotów. Kiedyś byłam w takiej z moją myszką. Miała świerzba... prawdopodobnie została przez weterynarza zamordowana

Podal jej jakies fioletowoprzezroczysty płyn na skórę!
Najbliższa kilinika dla szczurów, ktora jest na tym forum polecana, jest trzydzieści kilometrów stąd. (Autobusem jakieś 40/50 minut). Boję się o to, jak tam dojadę, nie mogę liczyc na pomoc mamy, poniewaz ona boi sie jezdzic gdzie indziej niz w naszym miejscu zamieszkania (wypadek....). Jak chory szczur mialby zniesc taką podróż? Chyba nie zaryzykuję i nie pójdę do psio-kociego?
Może zupełnie mam sobie odpuscic szczurki?
