hej,
wielbicielką szczurków jestem od kilku lat.
przygoda z moimi szarakami zaczeła się w 2009 roku, kiedy pod koniec listopada zabrałam do domu młodą, bezbronną samiczkę, która o mały włos nie została pokarmem dla węży..

jechała ze mną 70km do domu w pojemniku, na początku mieszkała sobie w niewielkim akwarium po rybkach

w przeciągu tygodnia kupiłam klatkę i resztę akcesorii.. nie wiedziałam jak sie zająć tym maleństwem, rodzice się strasznie sprzeciwiali, nie chcieli szczura pod dachem, aż z czasem pokochali ją całym sercem. pysia codziennie aktywnie uczestniczyła w naszym życiu, jadła z nami posiłki (miała swoją miejscówkę na kanapie pod poduszką) biegała po pokoju, była ciągle smyrana, a w podzięce lizała nas po palcach, wychodziłam z nią od czasu do czasu na dwór, biegała za mną jak szalona, nigdy nie uciekała. osiedlowe dzieciaki też ją uwielbiały, robili jej zamki z piasku, tunele, domki

była moją stałą towarzyszką - nawet do szkoły ją zabierałam

nie czytałam żadnych książek o gryzoniach, nie śledziłam żadnego forum o szczurach, opiekowałam się nią tak jak sama uważałam za stosowne.. aż nagle po 1,5 roku stała się osowiała, nie była już takim wesołym ogonkiem jak wcześniej.. zaczełam z mamą szukać informacji na tym forum i podczas mojego wyjazdu na drugi koniec polski w 2011 (tak, rozstałam się z nią aż na miesiąc

) mama dokupiła drugą samiczkę - koko. przy okazji dostały nową dużą klatkę. koko była młodziutka, od razu wiedziałam, że jest zaczepna i nie da sobie wejść na głowe, była wojowniczką. na początku pysia i koko się nie lubiły, walczyły o jedzenie, poźniej się pokochały i po kilku miesiącach znów zaczęły się bić, prowadzily ostrą wojnę. koko zabierała pysi jedzenie, aż musiałam je osobno karmić, ponieważ wszystko jej zabierała z łapek, wszystko... koko nie była zbyt inteligentna, nie dało się jej polubić.. i od tego czasu gdy była z nami koko starsznie się obie utuczyły.. koko ważyła prawie kilogram, a pysia pół kilo

stwierdziłam, że oddam koko, bo źle wpływa jej zachowanie na pysię i na nas - dostałam alergii, a w pokoju okropnie śmierdziało.. no i po oddaniu koko znów poświęcałam pysi dużo czasu, chciałam ją odchudzić, ale niestety jadła za trzech

a że była taka utuczona to zrobiła sie leniwa i nie była chętna do zabaw

w 2012 roku w czerwcu wyjechałam do szkoły 500km od domu i musiałam zostawić swoją pociechę u rodziców. gdy wróciłam w sierpniu w odwiedziny, to po kilku dniach pysia odeszła na drugi świat na moich oczach.. miała prawdopodobnie raka, zrobiły jej się wielkie guzy pod skórą.. kochałam ją bardzo i do tej pory jej zdjęcie jest przyczepione na lodówce <3 miłość na zawsze..
przez ostatnie dwa lata wynajmując pokoje nie mogłam mieć żadnego futrzaka, ale jednak zdecydowałam sie zaopiekować ogonkiem potajemnie

więc we wrześniu pojawiła się u mnie niunia

śliczna samiczka, którą powoli staram się wychować.. z dnia na dzień mnie czymś nowym zaskakuje.
będę wrzucała zdjęcia i filmiki na bieżąco
--- PYSIA [*] ---
tutaj się już porządnie spasła moja kuleczka <3
foszek na panią
--- NIUNIA ---
- informatyczka
- po kąpieli <33
- ciągle rosnę
-damulka
pozdrawiamy z niunią !
