Pogryziony szczurek
: pt lut 06, 2015 7:13 pm
Cześć,
moje szczurki (dwóch pełnojajecznych panów) mają obecnie po około 7 miesięcy i są moimi współlokatorami od września. Pierwszy pojawił się Ogonek a po kilku dniach Klusek, oba były wtedy oseskami. Szczury są ze sklepu zoologicznego, wiem że to źle i że należy adoptować, ale dostałam pierwszego w ramach nieoczekiwanego i niechcianego wówczas prezentu, nie miałam wtedy w ogóle pojęcia, jak się nimi zająć, bo to moje pierwsze ogony,
Łączenie przebiegło bezproblemowo, trochę czasu w wannie i na łóżku i panowie się zaakceptowali, zasnęli razem wtuleni. Najpierw pomieszkiwali w chomikówce, którą dostałam razem z pierwszym szczurkiem, teraz urzędują w ferplaście plus, mają dużo hamaków i domków.
Przez kilka miesięcy był spokój. Ogonek jest z natury szczurem bojaźliwym, nieufnym, taki indywidualista. Przychodzi do mnie tylko, jak sam ma ochotę, nie lubi brania na ręce. Klusek to przeciwieństwo - ciekawski, przyjacielski i bardzo do ludzi.
Do tej pory zdarzały się bójki na zasadzie jeden drugiego pac na ziemię, chwilę przytrzymał i puścił. W nocy sporadyczne piski.
Jakieś dwa tygodnie temu zauważyłam u Kluska strupek na grzebiecie. Pomyślałam ki diobeł, może pasożyty. Weterynarz nie stwierdził obecności pasożytów, ale zostały profilaktycznie odrobaczone, klatka potraktowana gorącą parą, wyposażenie uprane lub wymienione.
Wczoraj niestety zaobserwowałam po raz pierwszy poważną scysję. Klatka była otwarta, szczurki ganiały po parterze i nagle rzuciły się na siebie, powstała kotłująca się, gryząco-piszcząca kulka. Zazwyczaj gdy klasnę, uspokajają się i wracają do swoich zajęć. Tym razem nie poskutkowało, musiałam ich ręcznie rozdzielić. Ogonek był napuszony, najeżył futerko i wydawał odgłosy jak wściekły borsuk. Dzisiaj powtórka. Obejrzałam dokładnie Kluska i zauważyłam dwa nowe strupki a grzbiecie i wokół nich wygryzione futro. Dodam że żaden z nich nie gryzie ludzi, poza wyjątkowym przypadkiem, gdy Klusek dziabnął weterynarza podczas pobierania krwi.
Co w takiej sytuacji robić? Jak poważna jest ta sytuacja? Wiem, że prawdopodobnie muszę się liczyć z kastracją chłopaków, ale nie chcę tego robić teraz, bo obaj mają poważną infekcję dróg oddechowych, biorą silny antybiotyk, więc wolę im oszczędzić dodatkowych stresów.
Jakie polecilibyście rozwiązanie doraźne? Oprócz dużej klatki mam też chorobówkę i transporter. Może przenieść ich na jakiś czas do tej mniejszej? W momencie gdy przebywają w transporterze lub na wybiegu panuje ogólna zgoda i przyjazne stosunki.
Bardzo przepraszam za długość posta. Martwię się, chcę dla nich jak najlepiej, dlatego bardzo proszę o rady.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję osobom, które są na tym forum aktywne, dzielą się doświadczeniami i pomagają innym. Większość wiedzy dotyczącej szczurków czerpię właśnie stąd.
moje szczurki (dwóch pełnojajecznych panów) mają obecnie po około 7 miesięcy i są moimi współlokatorami od września. Pierwszy pojawił się Ogonek a po kilku dniach Klusek, oba były wtedy oseskami. Szczury są ze sklepu zoologicznego, wiem że to źle i że należy adoptować, ale dostałam pierwszego w ramach nieoczekiwanego i niechcianego wówczas prezentu, nie miałam wtedy w ogóle pojęcia, jak się nimi zająć, bo to moje pierwsze ogony,
Łączenie przebiegło bezproblemowo, trochę czasu w wannie i na łóżku i panowie się zaakceptowali, zasnęli razem wtuleni. Najpierw pomieszkiwali w chomikówce, którą dostałam razem z pierwszym szczurkiem, teraz urzędują w ferplaście plus, mają dużo hamaków i domków.
Przez kilka miesięcy był spokój. Ogonek jest z natury szczurem bojaźliwym, nieufnym, taki indywidualista. Przychodzi do mnie tylko, jak sam ma ochotę, nie lubi brania na ręce. Klusek to przeciwieństwo - ciekawski, przyjacielski i bardzo do ludzi.
Do tej pory zdarzały się bójki na zasadzie jeden drugiego pac na ziemię, chwilę przytrzymał i puścił. W nocy sporadyczne piski.
Jakieś dwa tygodnie temu zauważyłam u Kluska strupek na grzebiecie. Pomyślałam ki diobeł, może pasożyty. Weterynarz nie stwierdził obecności pasożytów, ale zostały profilaktycznie odrobaczone, klatka potraktowana gorącą parą, wyposażenie uprane lub wymienione.
Wczoraj niestety zaobserwowałam po raz pierwszy poważną scysję. Klatka była otwarta, szczurki ganiały po parterze i nagle rzuciły się na siebie, powstała kotłująca się, gryząco-piszcząca kulka. Zazwyczaj gdy klasnę, uspokajają się i wracają do swoich zajęć. Tym razem nie poskutkowało, musiałam ich ręcznie rozdzielić. Ogonek był napuszony, najeżył futerko i wydawał odgłosy jak wściekły borsuk. Dzisiaj powtórka. Obejrzałam dokładnie Kluska i zauważyłam dwa nowe strupki a grzbiecie i wokół nich wygryzione futro. Dodam że żaden z nich nie gryzie ludzi, poza wyjątkowym przypadkiem, gdy Klusek dziabnął weterynarza podczas pobierania krwi.
Co w takiej sytuacji robić? Jak poważna jest ta sytuacja? Wiem, że prawdopodobnie muszę się liczyć z kastracją chłopaków, ale nie chcę tego robić teraz, bo obaj mają poważną infekcję dróg oddechowych, biorą silny antybiotyk, więc wolę im oszczędzić dodatkowych stresów.
Jakie polecilibyście rozwiązanie doraźne? Oprócz dużej klatki mam też chorobówkę i transporter. Może przenieść ich na jakiś czas do tej mniejszej? W momencie gdy przebywają w transporterze lub na wybiegu panuje ogólna zgoda i przyjazne stosunki.
Bardzo przepraszam za długość posta. Martwię się, chcę dla nich jak najlepiej, dlatego bardzo proszę o rady.
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję osobom, które są na tym forum aktywne, dzielą się doświadczeniami i pomagają innym. Większość wiedzy dotyczącej szczurków czerpię właśnie stąd.