
Mój szczur ma około roku i 7 miesięcy. Od zeszłego czwartku zaczął pokichiwać, w niedzielę jego stan był wieczorem fatalny (głównie spał, słaniał się na nogach) i w poniedziałek zabrałam go do weterynarza. Dostał trzy zastrzyki z Metacamu i Catosalu (na wzmocnienie, nie sterydy) i pani doktor zapisała mu Synergal na zapalenie płuc. Następnego dnia miałam kontrolę, żeby sprawdzić czy antybiotyk działa i poradzić coś na problemy z równowagą. Przy okazji choroby szczurek zaczął okazywać sporo problemów neurologicznych - wywracał się, słaniał na nogach, opierał jedzonko o podłoże, kiedy jadł, kręcił się w kółko. Rzecz w tym, że po jednym dniu stosowania antybiotyku szczurek wyraźnie odżył. Zaczął się interesować co się wokół niego dzieje, trzymał jedzonko normalnie i zaczął bardzo dużo jeść, wciąż miał problem z chodzeniem, ale wyglądał na bardziej... szczęśliwego, normalnego.
Na drugiej wizycie (we wtorek) dostał biedak aż 5 zastrzyków - zapiasane mam, że z Genomune oraz Rodicare Vita B. Wet powiedziała, że jeden z zastrzyków zacznie działać dopiero za 6 dni (czy tam da efekt za 6 dni), oprócz tego zapisała to samo (Genomune oraz Rodicare vitaB) w płynie do podawania szczurkowi raz dziennie. Padły słowa, że objawy wskazują na guza przysadki i polecenie, żeby przyjść do kontroli w poniedziałek.
Po tej wizycie niestety szczurek stracił humor. We wtorek wieczorem obwiniałam stres i to, ile zastrzyków dostał, w tym ten/te bolesne z witaminy B. Wczoraj bardzo dużo spał, co już było podejrzane, ale dziś widzę, że jest znowu z nim źle - słania się, nie ma ochoty na zabawę/wyjście z klatki, nawet na większy kontakt ze mną. Nie chce być brany na ręce, ale być może ze względu na to, że kojarzy mu się to już nienajlepiej - oprócz całych tych choróbsk muszę mu zakraplać oczka dwoma kroplami 3 razy dziennie, nienawidzi tego. Przestał jeść suchą karmę, jak daję mu ulubione chrupki z niej do łapek do obgryza z trudem może 1/10 i wyrzuca. Wszystko mu z łapek leci. Przed chwilą spadł nawet z domku, podejrzewam, że został zepchnięty przez kolegę, ale jednak nie dał rady się utrzymać. Najgorsze wydaje mi się to, że znowu "traci świadomość". Wzięłam go na łóżko do mnie i obserwowałam - większość czasu spędzał stojąc w miejscu, gapiąc się w przestrzeń i szczykając ząbkami.
Nie mając już pojęcia, co mu dać do jedzenia, żeby zasmakowało, dałam mu kaszkę bobovity - zjadł całą miseczkę, aż siły odzyskał, żeby drugiego szczura od niej odepchnąć. Ale oprócz tego jest apatyczny i ciągle zmęczony.
Moje pytanie brzmi czy jego stan jest związany z chorobą i jest słaby, bo po prostu mało je i wykańczają go antybiotyki, czy przysadka (o ile to w ogóle to) postępuje tak szybko, że powinnam zabrać go do weterynarza natychmiast i zażądać leków pod tym kątem? Problem jest taki, że nie mam jutro samochodu, a potem jest weekend, więc jeśli nie ma potrzeby, to wolałabym poczekać na wizytę w poniedziałek, ale nie miałam nigdy tak chorego szczura i nie wiem, czy mogę czekać. Czy po antybiotykach powinna już być poprawa? Tak samo po tej witaminie B, która miała wpłynąć na koordynację? Genomune nie wiem na co jest, odporność obstawiam...
Tak oprócz tego pytanie - czy kaszka nawadnia w jakimś stopniu szczura? Podaję wodę z miodem, ale pije tego bardzo mało, daję też ogórki i pomidory, ale też mu zbrzydły, a nie może się przecież biedak odwodnić!