Była moim cichym skarbem... Czymś, co sie ma, a czego sie aż tak bardzo nie docenia póki sie tego nie straci...
Nie rzucała się w oczy. Zawsze cicho, z boku, bo po co zamieszanie wokól siebie tworzyć...
Zawsze uległa, pokorna. Tylko dzieki temu tak dobrze dogadywała sie z domunującą Zurą.
Nowe szczurki witała z wielkim sercem. Zura najchętniej zagryzłaby i Antosia, i Jolę, kiedy je łączyłam, ale nie Gratka. Ona zawsze bardzo się troszczyła o nowe szczurki, broniła przed złością Zury, opiekowała się nimi.
Jola tylko dzięki Gratce poczuła sie akceptowana w nowym miejscu.
Gratka zawsze była otwarta i dobra. Nie było w niej cienia złości, cienia agresji... Mój aniołek! Żaden szczur nigdy jej nie pogryzł, bo jej nie można było nie lubić, czysta dobroć, delikatność, opiekuńczość...
Była jak bufor w stadzie - tłumiła agresywną dominację Zury i tworzyła rodzinny klimat...
Bez niej już nic nie będzie takie same...
Aniołeczku trafiłas do nieba, bo tam pewnie zawsze był Twój prawdziwy dom...
Tak mi smutno bez Ciebie....
...i Zurce też....
Żegnaj kochana...
---------------------------------------------------------------
Miała 1 rok i 9 miesięcy.
W lipcu zeszłego roku zachorowała na zapalenie płuc. Zaleczone pozostawało w uspieniu 9 miesięcy.
Potem nagle duszność ogromna nie pozwoliła memu aniołkowi normalnie zyć. Antybiotyki i sterydy nie pomogły. Pewnie to już był nowotwór płuc. W ciągu 2 tygodni zrobiło sie tak źle, że nie pozwoliłam dłużej jej cierpieć.