moje małe dwuogoniaste stado
: czw gru 01, 2005 11:59 am
Postanowiłam założyć własny temat, w którym mogłabym się dzielić z Wami moimi smutkami i radościami związanymi z moimi ogonkami.
Więc od początku. Zawsze lubiłam zwięrzątka i w domu (jeszcze w Radomiu) miałam papużki faliste, królika, świnkę, chomika (który szybko odszedł, był chory od początku), rybki i kota (w innym domu niż pozostała część zwierzyńca). Jakoś tak i królik, i świnka, i jedna z papużek, i kocica były/są bardzo długowieczne. Żyły dużo dłużej niż podawane wartości "książkowe". Edukowałam się głównie z książek, więc pewnie dlatego nie zauważałam drobnych chorób i nie miałam takiej psychozy jak ze szczurami.
W końcu przeniosłam się na studia do Warszawy i tu kolega miał w akademiku szczura. I tak mi się zapragnęło posiadać szczura. Pragnienie za mną chodziło kilka lat, aż tu koleżanka mówi "słuchaj, wzięliśmy sobie szynszyle z forum szynszylowego; wejdź na forum szczurowe i popatrz - może się ci jakiś ogonek przypodoba". No i tak znalazłam się tutaj.
Pierwszy ogonek niestety do mnie nie dotarł, ale się nie zraziłam i nawiązałam kontakt z Yrsą, od której dostałam Henię. Ale Henia, samotna, była bardzo smutna. Wyglądała jak "mała smutna królewna". Więc ja znowu hyc do netu i szukamy koleżanki. Jedyne źródło w Warszawie wówczas to był ów chów wsobny u Ani. Każde zwierzątko, niezależnie od pochodzenia, zasługuje na domek, a my z Henią w potrzebie, więc długo się nie zastanawiałam, siostry postawiłam przed faktem dokonanym i w 3 tygodnie po Heni w domu pojawiła się Fatamorganka.
Na początku dziewojki się lały nieprzeciętnie, ale szybko zażyczyły sobie mieszkania razem i od tego czasu są siuper przyjaciólki.
I tu słowo o charakterach.
Henia, srebrzysta husky - to typowa dominantka. Urwis nieprzecietny, zawsze ma własne zdanie i tysiąc spraw do załatwienia. Przytulać się i głaskać daje tylko wtedy, kiedy sama ma na to ochotę. Jest nieufna co do nowego jedzenia. No i to taki mały mój domowy zboczek - każdego naszego kolegę (człowieka) musi obwąchać tu i owdzie, a jak jej się woń spodoba to się przystawia i czasem dochodzi do rujki. Stwierdziłam, ze może chłopa jej brak i wypatruje, czy ktoś przypadkiem nie ma do oddania samca kastrata (coby dzieci nie było), aby myszki miały używanie.
Fatamorganka, czarny kaptur - to z kolei bardzo spokojna, uległa szczura (szybko dała się zdominować przez Henię i mogły się już razem bawić). Bardzo grzeczna, uważa, aby nic nie spsocić, a jak jej się zdarzy to od razu przeprasza i tuli się. Nie ma oporów przed nowym jedzeniem, więc często to ona zachęca Henię do próbowania nowych smakołyków. Żywa przytulanka. A do tego łakomczuch i grubas (choć dr Wojtyś stwierdziła, ze nie jest jeszcze źle). Teraz niestety chora... Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze i myszka się wyleczy....
A poza tym obie pannice tworzą bojówkę szczurzą i leją wszystkie obce szczury - najpierw leci Henia, za nią Fata. Za to do ludzi - przylepy.
Dlatego tez twierdzę, ze to złe towarzystwo jest i to mnie chroni przed kolejnym zaszczurzeniem.
Dodano po 6 minutach:
Miało być o radościach, więc proszę.
Zawsze się trafiaja śmieszne scenki i nie pamiętam wszystkich, ale niusy to:
- biegająca kanapka. Siedze z moją kuzynką (która, nota bene, juz nabyłam hopla na punkcie szczurów, w przeciwieństwie do moich sióstr) i jemy kanapki. Szczury zwąchały, przyszły i widzimy taki oto obrazek: chleb biegnie w jedną stronę, a wędlina w drugą. Z szybkością pędzącego szczura. Chleb dało się jeszcze odebrać, ale wędliny - nie. Nazajutrz znalazłam ją zjedzoną do połowy w łóżku.
- a wiecie jakim cudem jest zjeść pizzę, kiedy takie dwie nachalne kobitki się kręcą? Fata próbuje buchnąć pizzę z talerza, a Henia ukraść mi z ust. A ja odganiam, bo to wszak bardzo niezdrowe. I zabieram z zębów, jak uda się im coś chapsnąć.
- o, i jeszcze vibovit. Kiedyś ładnie jadły vibovit prosto z torebki - wkładały tam głowę i jadły. Chciałam tak podać vibovit Facie, a ta złapała całą torebkę w zęby i ciągnie. Ja nie chcę dać, aby nie zjadła za dużo i ciągnę do siebie. Ona do siebie i tak patrzy na mnie spod przymrużonych oczu (akurat miałam szczurze oczy na poziomie własnych), jakby chciała powiedzieć "no i kto pierwszy się podda?" Ona się poddała.
Dodano po 7 minutach:
No i smutek.
Pojawiała się pierwsza poważna choroba w moim stadzie.
Fata kichała już od 2 miesięcy i wetka nie wiedziała czemu. Kazała obserwować. Wczoraj rano Fata zaczęła gwizdać przez nos podczas węszenia. Myslałam, że to nic, ale wieczorem przychodzę i otwieram klatkę. Henia wyskakuje, a Fata siedzi zwinięta i wydaje z siebie odgłosy a'la furkotanie połączone z gulgotaniem. Do tego kicha. I tryka zębami. Potem dostała czkawki i piewrszy raz widziałam czkawkę z głosem u szczura - zwykle tylko ciałko drgało. Chciałam natychmiast pędzić do weta, ale była 20 i Wojtys już nie przyjmuje. Zadzwoniłam na Krasińskiego i tam powiedziano mi, że dr Soszyńska będzie przyjmowała dziś wieczorem. Więc jedziemy...
Poza tym wczoraj była strasznie ospała i nie miała apetytu (pomijam kwestie smakołyków - na to apetyt znajdzie się zawsze). Ale nie była osłabiona. Mogła się wspinać i skakać.
Dziś już ospała nie jest, bawiła się rano (no cóż, może się stęskniła). Ale - cichuteńko furkocze sobie cały czas (wczoraj tego nie słyszałam).
Słuchałam płucek, wydają się być ok.
Moje typy to albo zapalenie oskrzeli, albo gardła. Albo, nie daj Bóg, nowotwór. A jak Wam się wydaje?
Dodano po 2 minutach:
A moja Henia jest kochaniutka. Przyszła do mnie, przytuliła się.
Potem chciałam zjeść, więc, aby mieć Henię z głowy dałam jej dropsy. A ta zaniosła chorej, aby ta sobie zjadła. I jak tu nie kochac takiej myszki?
Więc od początku. Zawsze lubiłam zwięrzątka i w domu (jeszcze w Radomiu) miałam papużki faliste, królika, świnkę, chomika (który szybko odszedł, był chory od początku), rybki i kota (w innym domu niż pozostała część zwierzyńca). Jakoś tak i królik, i świnka, i jedna z papużek, i kocica były/są bardzo długowieczne. Żyły dużo dłużej niż podawane wartości "książkowe". Edukowałam się głównie z książek, więc pewnie dlatego nie zauważałam drobnych chorób i nie miałam takiej psychozy jak ze szczurami.
W końcu przeniosłam się na studia do Warszawy i tu kolega miał w akademiku szczura. I tak mi się zapragnęło posiadać szczura. Pragnienie za mną chodziło kilka lat, aż tu koleżanka mówi "słuchaj, wzięliśmy sobie szynszyle z forum szynszylowego; wejdź na forum szczurowe i popatrz - może się ci jakiś ogonek przypodoba". No i tak znalazłam się tutaj.
Pierwszy ogonek niestety do mnie nie dotarł, ale się nie zraziłam i nawiązałam kontakt z Yrsą, od której dostałam Henię. Ale Henia, samotna, była bardzo smutna. Wyglądała jak "mała smutna królewna". Więc ja znowu hyc do netu i szukamy koleżanki. Jedyne źródło w Warszawie wówczas to był ów chów wsobny u Ani. Każde zwierzątko, niezależnie od pochodzenia, zasługuje na domek, a my z Henią w potrzebie, więc długo się nie zastanawiałam, siostry postawiłam przed faktem dokonanym i w 3 tygodnie po Heni w domu pojawiła się Fatamorganka.
Na początku dziewojki się lały nieprzeciętnie, ale szybko zażyczyły sobie mieszkania razem i od tego czasu są siuper przyjaciólki.
I tu słowo o charakterach.
Henia, srebrzysta husky - to typowa dominantka. Urwis nieprzecietny, zawsze ma własne zdanie i tysiąc spraw do załatwienia. Przytulać się i głaskać daje tylko wtedy, kiedy sama ma na to ochotę. Jest nieufna co do nowego jedzenia. No i to taki mały mój domowy zboczek - każdego naszego kolegę (człowieka) musi obwąchać tu i owdzie, a jak jej się woń spodoba to się przystawia i czasem dochodzi do rujki. Stwierdziłam, ze może chłopa jej brak i wypatruje, czy ktoś przypadkiem nie ma do oddania samca kastrata (coby dzieci nie było), aby myszki miały używanie.
Fatamorganka, czarny kaptur - to z kolei bardzo spokojna, uległa szczura (szybko dała się zdominować przez Henię i mogły się już razem bawić). Bardzo grzeczna, uważa, aby nic nie spsocić, a jak jej się zdarzy to od razu przeprasza i tuli się. Nie ma oporów przed nowym jedzeniem, więc często to ona zachęca Henię do próbowania nowych smakołyków. Żywa przytulanka. A do tego łakomczuch i grubas (choć dr Wojtyś stwierdziła, ze nie jest jeszcze źle). Teraz niestety chora... Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze i myszka się wyleczy....
A poza tym obie pannice tworzą bojówkę szczurzą i leją wszystkie obce szczury - najpierw leci Henia, za nią Fata. Za to do ludzi - przylepy.
Dlatego tez twierdzę, ze to złe towarzystwo jest i to mnie chroni przed kolejnym zaszczurzeniem.
Dodano po 6 minutach:
Miało być o radościach, więc proszę.
Zawsze się trafiaja śmieszne scenki i nie pamiętam wszystkich, ale niusy to:
- biegająca kanapka. Siedze z moją kuzynką (która, nota bene, juz nabyłam hopla na punkcie szczurów, w przeciwieństwie do moich sióstr) i jemy kanapki. Szczury zwąchały, przyszły i widzimy taki oto obrazek: chleb biegnie w jedną stronę, a wędlina w drugą. Z szybkością pędzącego szczura. Chleb dało się jeszcze odebrać, ale wędliny - nie. Nazajutrz znalazłam ją zjedzoną do połowy w łóżku.
- a wiecie jakim cudem jest zjeść pizzę, kiedy takie dwie nachalne kobitki się kręcą? Fata próbuje buchnąć pizzę z talerza, a Henia ukraść mi z ust. A ja odganiam, bo to wszak bardzo niezdrowe. I zabieram z zębów, jak uda się im coś chapsnąć.
- o, i jeszcze vibovit. Kiedyś ładnie jadły vibovit prosto z torebki - wkładały tam głowę i jadły. Chciałam tak podać vibovit Facie, a ta złapała całą torebkę w zęby i ciągnie. Ja nie chcę dać, aby nie zjadła za dużo i ciągnę do siebie. Ona do siebie i tak patrzy na mnie spod przymrużonych oczu (akurat miałam szczurze oczy na poziomie własnych), jakby chciała powiedzieć "no i kto pierwszy się podda?" Ona się poddała.
Dodano po 7 minutach:
No i smutek.
Pojawiała się pierwsza poważna choroba w moim stadzie.
Fata kichała już od 2 miesięcy i wetka nie wiedziała czemu. Kazała obserwować. Wczoraj rano Fata zaczęła gwizdać przez nos podczas węszenia. Myslałam, że to nic, ale wieczorem przychodzę i otwieram klatkę. Henia wyskakuje, a Fata siedzi zwinięta i wydaje z siebie odgłosy a'la furkotanie połączone z gulgotaniem. Do tego kicha. I tryka zębami. Potem dostała czkawki i piewrszy raz widziałam czkawkę z głosem u szczura - zwykle tylko ciałko drgało. Chciałam natychmiast pędzić do weta, ale była 20 i Wojtys już nie przyjmuje. Zadzwoniłam na Krasińskiego i tam powiedziano mi, że dr Soszyńska będzie przyjmowała dziś wieczorem. Więc jedziemy...
Poza tym wczoraj była strasznie ospała i nie miała apetytu (pomijam kwestie smakołyków - na to apetyt znajdzie się zawsze). Ale nie była osłabiona. Mogła się wspinać i skakać.
Dziś już ospała nie jest, bawiła się rano (no cóż, może się stęskniła). Ale - cichuteńko furkocze sobie cały czas (wczoraj tego nie słyszałam).
Słuchałam płucek, wydają się być ok.
Moje typy to albo zapalenie oskrzeli, albo gardła. Albo, nie daj Bóg, nowotwór. A jak Wam się wydaje?
Dodano po 2 minutach:
A moja Henia jest kochaniutka. Przyszła do mnie, przytuliła się.
Potem chciałam zjeść, więc, aby mieć Henię z głowy dałam jej dropsy. A ta zaniosła chorej, aby ta sobie zjadła. I jak tu nie kochac takiej myszki?