moje małe dwuogoniaste stado
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu

moje małe dwuogoniaste stado
Postanowiłam założyć własny temat, w którym mogłabym się dzielić z Wami moimi smutkami i radościami związanymi z moimi ogonkami.
Więc od początku. Zawsze lubiłam zwięrzątka i w domu (jeszcze w Radomiu) miałam papużki faliste, królika, świnkę, chomika (który szybko odszedł, był chory od początku), rybki i kota (w innym domu niż pozostała część zwierzyńca). Jakoś tak i królik, i świnka, i jedna z papużek, i kocica były/są bardzo długowieczne. Żyły dużo dłużej niż podawane wartości "książkowe". Edukowałam się głównie z książek, więc pewnie dlatego nie zauważałam drobnych chorób i nie miałam takiej psychozy jak ze szczurami.
W końcu przeniosłam się na studia do Warszawy i tu kolega miał w akademiku szczura. I tak mi się zapragnęło posiadać szczura. Pragnienie za mną chodziło kilka lat, aż tu koleżanka mówi "słuchaj, wzięliśmy sobie szynszyle z forum szynszylowego; wejdź na forum szczurowe i popatrz - może się ci jakiś ogonek przypodoba". No i tak znalazłam się tutaj.
Pierwszy ogonek niestety do mnie nie dotarł, ale się nie zraziłam i nawiązałam kontakt z Yrsą, od której dostałam Henię. Ale Henia, samotna, była bardzo smutna. Wyglądała jak "mała smutna królewna". Więc ja znowu hyc do netu i szukamy koleżanki. Jedyne źródło w Warszawie wówczas to był ów chów wsobny u Ani. Każde zwierzątko, niezależnie od pochodzenia, zasługuje na domek, a my z Henią w potrzebie, więc długo się nie zastanawiałam, siostry postawiłam przed faktem dokonanym i w 3 tygodnie po Heni w domu pojawiła się Fatamorganka.
Na początku dziewojki się lały nieprzeciętnie, ale szybko zażyczyły sobie mieszkania razem i od tego czasu są siuper przyjaciólki.
I tu słowo o charakterach.
Henia, srebrzysta husky - to typowa dominantka. Urwis nieprzecietny, zawsze ma własne zdanie i tysiąc spraw do załatwienia. Przytulać się i głaskać daje tylko wtedy, kiedy sama ma na to ochotę. Jest nieufna co do nowego jedzenia. No i to taki mały mój domowy zboczek - każdego naszego kolegę (człowieka) musi obwąchać tu i owdzie, a jak jej się woń spodoba to się przystawia i czasem dochodzi do rujki. Stwierdziłam, ze może chłopa jej brak i wypatruje, czy ktoś przypadkiem nie ma do oddania samca kastrata (coby dzieci nie było), aby myszki miały używanie.
Fatamorganka, czarny kaptur - to z kolei bardzo spokojna, uległa szczura (szybko dała się zdominować przez Henię i mogły się już razem bawić). Bardzo grzeczna, uważa, aby nic nie spsocić, a jak jej się zdarzy to od razu przeprasza i tuli się. Nie ma oporów przed nowym jedzeniem, więc często to ona zachęca Henię do próbowania nowych smakołyków. Żywa przytulanka. A do tego łakomczuch i grubas (choć dr Wojtyś stwierdziła, ze nie jest jeszcze źle). Teraz niestety chora... Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze i myszka się wyleczy....
A poza tym obie pannice tworzą bojówkę szczurzą i leją wszystkie obce szczury - najpierw leci Henia, za nią Fata. Za to do ludzi - przylepy.
Dlatego tez twierdzę, ze to złe towarzystwo jest i to mnie chroni przed kolejnym zaszczurzeniem.
Dodano po 6 minutach:
Miało być o radościach, więc proszę.
Zawsze się trafiaja śmieszne scenki i nie pamiętam wszystkich, ale niusy to:
- biegająca kanapka. Siedze z moją kuzynką (która, nota bene, juz nabyłam hopla na punkcie szczurów, w przeciwieństwie do moich sióstr) i jemy kanapki. Szczury zwąchały, przyszły i widzimy taki oto obrazek: chleb biegnie w jedną stronę, a wędlina w drugą. Z szybkością pędzącego szczura. Chleb dało się jeszcze odebrać, ale wędliny - nie. Nazajutrz znalazłam ją zjedzoną do połowy w łóżku.
- a wiecie jakim cudem jest zjeść pizzę, kiedy takie dwie nachalne kobitki się kręcą? Fata próbuje buchnąć pizzę z talerza, a Henia ukraść mi z ust. A ja odganiam, bo to wszak bardzo niezdrowe. I zabieram z zębów, jak uda się im coś chapsnąć.
- o, i jeszcze vibovit. Kiedyś ładnie jadły vibovit prosto z torebki - wkładały tam głowę i jadły. Chciałam tak podać vibovit Facie, a ta złapała całą torebkę w zęby i ciągnie. Ja nie chcę dać, aby nie zjadła za dużo i ciągnę do siebie. Ona do siebie i tak patrzy na mnie spod przymrużonych oczu (akurat miałam szczurze oczy na poziomie własnych), jakby chciała powiedzieć "no i kto pierwszy się podda?" Ona się poddała.
Dodano po 7 minutach:
No i smutek.
Pojawiała się pierwsza poważna choroba w moim stadzie.
Fata kichała już od 2 miesięcy i wetka nie wiedziała czemu. Kazała obserwować. Wczoraj rano Fata zaczęła gwizdać przez nos podczas węszenia. Myslałam, że to nic, ale wieczorem przychodzę i otwieram klatkę. Henia wyskakuje, a Fata siedzi zwinięta i wydaje z siebie odgłosy a'la furkotanie połączone z gulgotaniem. Do tego kicha. I tryka zębami. Potem dostała czkawki i piewrszy raz widziałam czkawkę z głosem u szczura - zwykle tylko ciałko drgało. Chciałam natychmiast pędzić do weta, ale była 20 i Wojtys już nie przyjmuje. Zadzwoniłam na Krasińskiego i tam powiedziano mi, że dr Soszyńska będzie przyjmowała dziś wieczorem. Więc jedziemy...
Poza tym wczoraj była strasznie ospała i nie miała apetytu (pomijam kwestie smakołyków - na to apetyt znajdzie się zawsze). Ale nie była osłabiona. Mogła się wspinać i skakać.
Dziś już ospała nie jest, bawiła się rano (no cóż, może się stęskniła). Ale - cichuteńko furkocze sobie cały czas (wczoraj tego nie słyszałam).
Słuchałam płucek, wydają się być ok.
Moje typy to albo zapalenie oskrzeli, albo gardła. Albo, nie daj Bóg, nowotwór. A jak Wam się wydaje?
Dodano po 2 minutach:
A moja Henia jest kochaniutka. Przyszła do mnie, przytuliła się.
Potem chciałam zjeść, więc, aby mieć Henię z głowy dałam jej dropsy. A ta zaniosła chorej, aby ta sobie zjadła. I jak tu nie kochac takiej myszki?
Więc od początku. Zawsze lubiłam zwięrzątka i w domu (jeszcze w Radomiu) miałam papużki faliste, królika, świnkę, chomika (który szybko odszedł, był chory od początku), rybki i kota (w innym domu niż pozostała część zwierzyńca). Jakoś tak i królik, i świnka, i jedna z papużek, i kocica były/są bardzo długowieczne. Żyły dużo dłużej niż podawane wartości "książkowe". Edukowałam się głównie z książek, więc pewnie dlatego nie zauważałam drobnych chorób i nie miałam takiej psychozy jak ze szczurami.
W końcu przeniosłam się na studia do Warszawy i tu kolega miał w akademiku szczura. I tak mi się zapragnęło posiadać szczura. Pragnienie za mną chodziło kilka lat, aż tu koleżanka mówi "słuchaj, wzięliśmy sobie szynszyle z forum szynszylowego; wejdź na forum szczurowe i popatrz - może się ci jakiś ogonek przypodoba". No i tak znalazłam się tutaj.
Pierwszy ogonek niestety do mnie nie dotarł, ale się nie zraziłam i nawiązałam kontakt z Yrsą, od której dostałam Henię. Ale Henia, samotna, była bardzo smutna. Wyglądała jak "mała smutna królewna". Więc ja znowu hyc do netu i szukamy koleżanki. Jedyne źródło w Warszawie wówczas to był ów chów wsobny u Ani. Każde zwierzątko, niezależnie od pochodzenia, zasługuje na domek, a my z Henią w potrzebie, więc długo się nie zastanawiałam, siostry postawiłam przed faktem dokonanym i w 3 tygodnie po Heni w domu pojawiła się Fatamorganka.
Na początku dziewojki się lały nieprzeciętnie, ale szybko zażyczyły sobie mieszkania razem i od tego czasu są siuper przyjaciólki.
I tu słowo o charakterach.
Henia, srebrzysta husky - to typowa dominantka. Urwis nieprzecietny, zawsze ma własne zdanie i tysiąc spraw do załatwienia. Przytulać się i głaskać daje tylko wtedy, kiedy sama ma na to ochotę. Jest nieufna co do nowego jedzenia. No i to taki mały mój domowy zboczek - każdego naszego kolegę (człowieka) musi obwąchać tu i owdzie, a jak jej się woń spodoba to się przystawia i czasem dochodzi do rujki. Stwierdziłam, ze może chłopa jej brak i wypatruje, czy ktoś przypadkiem nie ma do oddania samca kastrata (coby dzieci nie było), aby myszki miały używanie.
Fatamorganka, czarny kaptur - to z kolei bardzo spokojna, uległa szczura (szybko dała się zdominować przez Henię i mogły się już razem bawić). Bardzo grzeczna, uważa, aby nic nie spsocić, a jak jej się zdarzy to od razu przeprasza i tuli się. Nie ma oporów przed nowym jedzeniem, więc często to ona zachęca Henię do próbowania nowych smakołyków. Żywa przytulanka. A do tego łakomczuch i grubas (choć dr Wojtyś stwierdziła, ze nie jest jeszcze źle). Teraz niestety chora... Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze i myszka się wyleczy....
A poza tym obie pannice tworzą bojówkę szczurzą i leją wszystkie obce szczury - najpierw leci Henia, za nią Fata. Za to do ludzi - przylepy.
Dlatego tez twierdzę, ze to złe towarzystwo jest i to mnie chroni przed kolejnym zaszczurzeniem.
Dodano po 6 minutach:
Miało być o radościach, więc proszę.
Zawsze się trafiaja śmieszne scenki i nie pamiętam wszystkich, ale niusy to:
- biegająca kanapka. Siedze z moją kuzynką (która, nota bene, juz nabyłam hopla na punkcie szczurów, w przeciwieństwie do moich sióstr) i jemy kanapki. Szczury zwąchały, przyszły i widzimy taki oto obrazek: chleb biegnie w jedną stronę, a wędlina w drugą. Z szybkością pędzącego szczura. Chleb dało się jeszcze odebrać, ale wędliny - nie. Nazajutrz znalazłam ją zjedzoną do połowy w łóżku.
- a wiecie jakim cudem jest zjeść pizzę, kiedy takie dwie nachalne kobitki się kręcą? Fata próbuje buchnąć pizzę z talerza, a Henia ukraść mi z ust. A ja odganiam, bo to wszak bardzo niezdrowe. I zabieram z zębów, jak uda się im coś chapsnąć.
- o, i jeszcze vibovit. Kiedyś ładnie jadły vibovit prosto z torebki - wkładały tam głowę i jadły. Chciałam tak podać vibovit Facie, a ta złapała całą torebkę w zęby i ciągnie. Ja nie chcę dać, aby nie zjadła za dużo i ciągnę do siebie. Ona do siebie i tak patrzy na mnie spod przymrużonych oczu (akurat miałam szczurze oczy na poziomie własnych), jakby chciała powiedzieć "no i kto pierwszy się podda?" Ona się poddała.
Dodano po 7 minutach:
No i smutek.
Pojawiała się pierwsza poważna choroba w moim stadzie.
Fata kichała już od 2 miesięcy i wetka nie wiedziała czemu. Kazała obserwować. Wczoraj rano Fata zaczęła gwizdać przez nos podczas węszenia. Myslałam, że to nic, ale wieczorem przychodzę i otwieram klatkę. Henia wyskakuje, a Fata siedzi zwinięta i wydaje z siebie odgłosy a'la furkotanie połączone z gulgotaniem. Do tego kicha. I tryka zębami. Potem dostała czkawki i piewrszy raz widziałam czkawkę z głosem u szczura - zwykle tylko ciałko drgało. Chciałam natychmiast pędzić do weta, ale była 20 i Wojtys już nie przyjmuje. Zadzwoniłam na Krasińskiego i tam powiedziano mi, że dr Soszyńska będzie przyjmowała dziś wieczorem. Więc jedziemy...
Poza tym wczoraj była strasznie ospała i nie miała apetytu (pomijam kwestie smakołyków - na to apetyt znajdzie się zawsze). Ale nie była osłabiona. Mogła się wspinać i skakać.
Dziś już ospała nie jest, bawiła się rano (no cóż, może się stęskniła). Ale - cichuteńko furkocze sobie cały czas (wczoraj tego nie słyszałam).
Słuchałam płucek, wydają się być ok.
Moje typy to albo zapalenie oskrzeli, albo gardła. Albo, nie daj Bóg, nowotwór. A jak Wam się wydaje?
Dodano po 2 minutach:
A moja Henia jest kochaniutka. Przyszła do mnie, przytuliła się.
Potem chciałam zjeść, więc, aby mieć Henię z głowy dałam jej dropsy. A ta zaniosła chorej, aby ta sobie zjadła. I jak tu nie kochac takiej myszki?
moje małe dwuogoniaste stado
Trochę wieści z placu boju.
Pojechałyśmy w czwartek z małą do Soszyńskiej. Ta posłuchała i powiedziała, zę słyszy "lekkie szmery w płucach" i, że sądzi, ze to taki stan "tuż tuż przed zapaleniem płuc". Poleciła Rutinoscorbin (i tu problem z przekoananiem ogona do niego), Echinaceę, Cyclonaminę (na porfirynkę) i wyprosiłam Scanomune. A ta zdziwiona, ze u szczura Scanomune i nie wiedziała, jak dawkować. Ale weszła na nasze forum i sprawdziła (ale tylko 1 wersję, potem mnie Asiek uświadomiła).
Poprawy żadnej, następnego dnia do Bieleckiego (i tu ogromne podziękowania dla Asiek). Ten swierdził, ze w płucach nic nie słyszy, wkurzył się, ze zdjęcia rtg nie można zrobić, bo aparat nieczynny, polecił studentom podać Dexa_coś_tam do noska (czy to steryd?), odradził Cyclonaminę (dobrze, ze nie zdążyłam podać) i kazał przyjść dziś na kontrolę i "dalsze przemyślenia. Małej juz kilka godzin po chrypienie przeszło (dlatego sądzę, że to steryd). Ale po 1.5 doby lek przestał działać.
Poza tym zmieniły się objawy - mała juz nie chrypi w jakis konkretny sposób, ale wydaje z siebie cały asortyment dźwięków. Brzmi to troszkę, jakby te ultradźwięki wydawała z siebie w sposób słyszalny dla ludzi. Jest to takie napadowe; podczas takiego napadu robi się strasznie nadpobudliwa. A, i tak głośno gada tylko wtedy, kiedy cos ją bardzo mocno zaniepokoi; poza tym pogaduje do siebie cichutko lub w ogóle nie słychać. I często miewa coś takiego, jak skurcze mieśni całego ciała (towarzyszy to wydawaniu dźwięków). Wygląda to jak... tiki nerwowe.
Dziś idziemy do Bieleckiego, opowiem mu o tych nowych objawach i zobaczymy co wymyśli.
Dodano po 1 minutach 1 minucie:
Ach, no i bryka normalnie już, je i pije sama.
Pojechałyśmy w czwartek z małą do Soszyńskiej. Ta posłuchała i powiedziała, zę słyszy "lekkie szmery w płucach" i, że sądzi, ze to taki stan "tuż tuż przed zapaleniem płuc". Poleciła Rutinoscorbin (i tu problem z przekoananiem ogona do niego), Echinaceę, Cyclonaminę (na porfirynkę) i wyprosiłam Scanomune. A ta zdziwiona, ze u szczura Scanomune i nie wiedziała, jak dawkować. Ale weszła na nasze forum i sprawdziła (ale tylko 1 wersję, potem mnie Asiek uświadomiła).
Poprawy żadnej, następnego dnia do Bieleckiego (i tu ogromne podziękowania dla Asiek). Ten swierdził, ze w płucach nic nie słyszy, wkurzył się, ze zdjęcia rtg nie można zrobić, bo aparat nieczynny, polecił studentom podać Dexa_coś_tam do noska (czy to steryd?), odradził Cyclonaminę (dobrze, ze nie zdążyłam podać) i kazał przyjść dziś na kontrolę i "dalsze przemyślenia. Małej juz kilka godzin po chrypienie przeszło (dlatego sądzę, że to steryd). Ale po 1.5 doby lek przestał działać.
Poza tym zmieniły się objawy - mała juz nie chrypi w jakis konkretny sposób, ale wydaje z siebie cały asortyment dźwięków. Brzmi to troszkę, jakby te ultradźwięki wydawała z siebie w sposób słyszalny dla ludzi. Jest to takie napadowe; podczas takiego napadu robi się strasznie nadpobudliwa. A, i tak głośno gada tylko wtedy, kiedy cos ją bardzo mocno zaniepokoi; poza tym pogaduje do siebie cichutko lub w ogóle nie słychać. I często miewa coś takiego, jak skurcze mieśni całego ciała (towarzyszy to wydawaniu dźwięków). Wygląda to jak... tiki nerwowe.
Dziś idziemy do Bieleckiego, opowiem mu o tych nowych objawach i zobaczymy co wymyśli.
Dodano po 1 minutach 1 minucie:
Ach, no i bryka normalnie już, je i pije sama.
moje małe dwuogoniaste stado
MIło poczytac takie rzeczy które się dobrze kończą 
Pozdrowienia od Luny dla siostrzyczki Heni-Królewny

Pozdrowienia od Luny dla siostrzyczki Heni-Królewny

Pod Niebieskim Kocem : Lilka, Luna, Norka, Malinka
Teraz ze mną: Fiona, Cleo, Milka i Mała.
Teraz ze mną: Fiona, Cleo, Milka i Mała.
moje małe dwuogoniaste stado
[quote="Ewqa"]MIło poczytac takie rzeczy które się dobrze kończą[/quote]
Kończą jak kończą. Bielecki stwierdził, ze to.... ciężka alergia. Podał znów ten lek, który wtedy tak cudownie zadziałał, ale tym razem... nie dał efektu.
Mała pełna życia, chęci do zabawy i jedzenia (zawsze była żarłoczkiem), za dropsa i jogurt pokroić by się dała, ale jak dopadnie ją atak to się biedaczka strasznie męczy. Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak :-(
Wiem natomiast, co może być alergenem - sezon grzewczy, a dokładniej powietrze ogrzewane przez grzejniki. Dla mnie nie jest ono suche, ale dla niej - nie wiadomo. Wyciągnęłam dziś nawilżacz.
A okna nie będę otwierać, aby mi się myszki nie zaziębiły, a poza tym, ono takie jest, ze jak otworzę to już nie zamknę i będzie ciągnęło od niego.
A Henia jest zdrowa i opiekuje sie koleżanką.
Kończą jak kończą. Bielecki stwierdził, ze to.... ciężka alergia. Podał znów ten lek, który wtedy tak cudownie zadziałał, ale tym razem... nie dał efektu.
Mała pełna życia, chęci do zabawy i jedzenia (zawsze była żarłoczkiem), za dropsa i jogurt pokroić by się dała, ale jak dopadnie ją atak to się biedaczka strasznie męczy. Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak :-(
Wiem natomiast, co może być alergenem - sezon grzewczy, a dokładniej powietrze ogrzewane przez grzejniki. Dla mnie nie jest ono suche, ale dla niej - nie wiadomo. Wyciągnęłam dziś nawilżacz.
A okna nie będę otwierać, aby mi się myszki nie zaziębiły, a poza tym, ono takie jest, ze jak otworzę to już nie zamknę i będzie ciągnęło od niego.
A Henia jest zdrowa i opiekuje sie koleżanką.
moje małe dwuogoniaste stado
Mały update.
Nawilżacz działa od dwóch dni i widać sporą poprawę. Wczoraj byłyśmy u Bieleckiego, stwierdził, ze płuca są czyste, w oddechu nic niepokojącego nie słychać. Polecił odstawic wszystkie leki (nawet Echinaceę) i skrupulatnie notować jej zachowanie (łacznie z godzinami, kiedy chrząknęła, jak długo gadała etc.). I przyjść za tydzień.
Dodano po 3 minutach:
Ale przez tą chorobę mała sie rozbestwiła. Leki w jogurcie piła, ale tylko z palca (z miski już nie smakowało), dropsa z pudełka se nie wyjmie, tylko trzeba jej podać. I odgania Henię od miski z sokiem, makaronem, kaszką i innymi smakołykami. Chyba muszę je dzielic na dwie miski.
A to wszystko przez to, ze podczas choroby więcej Fatą się zajmowałam (oczywiście, Heni nie zaniedbywałam). Teraz musze pofaworyzowac trochę Henię. I mam nadzieję, zę znów zacznie dominować - jak zawsze.
Nawilżacz działa od dwóch dni i widać sporą poprawę. Wczoraj byłyśmy u Bieleckiego, stwierdził, ze płuca są czyste, w oddechu nic niepokojącego nie słychać. Polecił odstawic wszystkie leki (nawet Echinaceę) i skrupulatnie notować jej zachowanie (łacznie z godzinami, kiedy chrząknęła, jak długo gadała etc.). I przyjść za tydzień.
Dodano po 3 minutach:
Ale przez tą chorobę mała sie rozbestwiła. Leki w jogurcie piła, ale tylko z palca (z miski już nie smakowało), dropsa z pudełka se nie wyjmie, tylko trzeba jej podać. I odgania Henię od miski z sokiem, makaronem, kaszką i innymi smakołykami. Chyba muszę je dzielic na dwie miski.
A to wszystko przez to, ze podczas choroby więcej Fatą się zajmowałam (oczywiście, Heni nie zaniedbywałam). Teraz musze pofaworyzowac trochę Henię. I mam nadzieję, zę znów zacznie dominować - jak zawsze.
moje małe dwuogoniaste stado
Wczoraj mnie Fata zdominowała.... Leżałam ze szczurami na plecach na podłodze, Henia grzecznie zwinęła się na piersi i spała, a Fata... Wyciągnęła się, łapami przednimi oparała o moją brodę, pyszczkiem o wargi i tak leżała! No, pełna dominacja! Ja brzuchem do góry, Fata na mnie.
moje małe dwuogoniaste stado
Hihi dalas sie zdominowac, ladne rzeczy. 
Niedlugo przedziesz na samym koncu stada. :lol:

Niedlugo przedziesz na samym koncu stada. :lol:

moje małe dwuogoniaste stado
Nie dam się! Będę walczyć!
A jak nie pomoże nie dam jeść :twisted: Żartowałam oczywiście
A jak nie pomoże nie dam jeść :twisted: Żartowałam oczywiście

moje małe dwuogoniaste stado
Moje kochane ogonki.
Jak im wyjaśnić, że jak już bardzo potrzebują to niech sobie robią gniazdko w karimacie, zgadzam się również na pewne "urządzanie" go (ząbki w ruch), ale niech odwalą się od mojej poduszki????
Poduszka jest z puchu gęsiego i w którejś odezwały się chyba instynkty łowieckie. Olewa dużo większą kołdrę i gryzie poduszkę. I to nie poszewkę - poszewka jest mało ważna. Poduszkę trzeba przegryźć! Do pierza się dobrać! Osobiście podejrzewam o to Henię, bo ona jest ostatnio taka niedobra i niegrzeczna, nie słucha się, a wczoraj miała taką minkę niewiniątka...
Ech, na razie cała pościel została przeprowadzona do szafy (mam nadzieję, że w rewanżu nie zabiorą się za łóżko). W łóżku pozostała pogryziona karimata i przeprowadziły się tam transporterki z szafy. Otworzone, aby szczurek mógł sobie w nich posiedzieć. No i pogryzione worki foliowe, w których była pościel.
Ale przeciez to nienormalne! Trzymać pościel zamiast w kufrze łózka to... w szafie
Jak im wyjaśnić, że jak już bardzo potrzebują to niech sobie robią gniazdko w karimacie, zgadzam się również na pewne "urządzanie" go (ząbki w ruch), ale niech odwalą się od mojej poduszki????
Poduszka jest z puchu gęsiego i w którejś odezwały się chyba instynkty łowieckie. Olewa dużo większą kołdrę i gryzie poduszkę. I to nie poszewkę - poszewka jest mało ważna. Poduszkę trzeba przegryźć! Do pierza się dobrać! Osobiście podejrzewam o to Henię, bo ona jest ostatnio taka niedobra i niegrzeczna, nie słucha się, a wczoraj miała taką minkę niewiniątka...
Ech, na razie cała pościel została przeprowadzona do szafy (mam nadzieję, że w rewanżu nie zabiorą się za łóżko). W łóżku pozostała pogryziona karimata i przeprowadziły się tam transporterki z szafy. Otworzone, aby szczurek mógł sobie w nich posiedzieć. No i pogryzione worki foliowe, w których była pościel.
Ale przeciez to nienormalne! Trzymać pościel zamiast w kufrze łózka to... w szafie
