Guz Mali na szczęście okazał się zbitym tłuszczakiem i jak do tej pory nie wytworzyło się nic nowego
W sobotę pożegnaliśmy się z Tusią

Była u nas pół roku i pocieszam się tym, że dałam jej kochający dom, dużo miejsca w klatce i swobody na wybiegach, pyszne jedzonko i szczurze towarzystwo. Szkoda, że jej siostra nie zaznała tego na zbyt długo...
Jakieś 3 tygodnie temu zaczęły się problemy z sercem, miała zrobione ekg, które wykazało migotanie przedsionków. Leki początkowo dały świetne efekty ale po jakimś czasie zaczęła słabnąć a tylne łapki odmawiały posłuszeństwa, choć nie było najgorzej bo niunia człaptała tam gdzie chciała. Dodatkowo pojawił się guz przy tylnej łapie, pod sutkiem, bez szans na zabieg ale raczej nie przeszkadzał jej bo był mały. W piątek wieczorem Tusia straciła czucie w tylnych łapkach, z przednimi też nie było najlepiej. W nocy sporo zjadła, dokarmiałam ją. Całą noc myślałam o tym co dalej zrobić, ale nie chciałam, żeby się męczyła. Tusiek miała swoje lata bo aż 2 i 5 miesięcy... Teraz pewnie gdzieś biega, albo raczej drzemie razem z siostrą.
Została mi czwórka babek, które są już wiekowe bo każda ma ponad półtora roku ale Tusia dała nadzieję, że 2 lata to nie koniecznie koniec
