Trochę czasu już minęło od odejścia Olci... W stadku spokojnie, cała trójeczka na szczęście zdrowa.
We czwartek małe kociaki poszły do nowego domu. Tęskno mi już za nimi, ale muszę przyznać, że dużo spokojniej się zrobiło.

Przynajmniej mam ich blisko i w każdej chwili mogę się dowiedzieć co tam u nich słychać.

Bałam się, że Itusia będzie przeżywała rozstanie z synkami, ale na szczęście nie było z tym problemów.
Ale kolejne nieszczęście nas spotkało. Jakiś czas temu zwiał Maszuś...

Przeszukałam wszystkie kąty, powystawiałam jedzonko, chodziłam, nasłuchiwałam - bez efektu. Nie ma go do tej pory i najbardziej obawiam się tego, że pod moją nieobecność uciekł przez uchylone okno. Po ponad dwóch tygodniach chyba już przestaję liczyć na to, że się znajdzie, to za długo...
