Trochę się działo.
Po południu miał jeszcze dwa takie ataki, mocne. Jedno oczko prawie mu wyskakiwało z orbity.

Dziwi mnie jego zachowanie. Raz jest ledwo żywy, nie rusza się albo zmuszony czołga się. Ma nieregularny, płytki oddech. Innym razem lata, chodzi zainteresowany, buszuje w kocyku. Dostał dziś zastrzyk wzmacniający ale zmienia mu się niezależnie od niego. Co mnie martwi - żre jak porąbany, popija wodą, poleży i znowu to samo. Sika bardzo dużo, niesmrodliwie. Nie reaguje na bodźce wzrokowe, jedyny słuchowy jaki na niego działa to otwieranie pudełka z przysmakiem. Puszczony wolno nie zachodzi do swoich ulubionych kryjówek tylko siedzi nieruchomo albo błąka się bez celu. Wzięty na ręce panikuje i próbuje zejść
Naczytałem się o niedokrwieniu mózgu. Niestety, żaden wet u mnie w miasteczku i okolicy nie zajmuje się zwierzętami mniejszymi niż kot. Musiałbym wsiąść w pociąg i dwie godziny jechać + tłuc się autobusami. Boję się, w dodatku są święta...