ech, potrzebuje rady...
niedawno na gronie pojawilo sie ogloszenie, ze dziewczyna odda szczura, bo jest agresywny. ze czeka tydzien, jezeli nikt go nie chce to go uspi. szkoda mi sie go zrobilo i postanowilismy go wziac.
dzis go odebralam. ma 10 miesiecy, jest przesliczym (i ogromnym) czarnym kapturkiem (niestety aparat oddalismy, wiec zdjec nie bedzie :-( ). na imie na Lejek i postanowilam tego nie zmieniac. myslalam, ze bede musiala isc z nim jutro do naszego pana doktora. chociaz na przeglad. ale widac, ze byl zadbany: sliczne futerko, ladna skora, ocza, pazurki. wszystko w jak najlepszym porzadku. wiec chyba sobie daruje weta.
wiec wlascicielka bardzo mila (pomimo tego, ze chciala go uspic). wziela go jak mial ok 4 miesiecy, bo szkoda jej bylo by poszedl na karme. na poczatku wszytko bylo w porzadku, ale po jakis czasie zaczal wszystkich gryzc. i to moco. pytalam sie jej czy probowala go dominowac, uslyszalam :"dostawal po ogonie o do klatki". terroryzowal wszystkich. pokazala mi blizny, na prawde makabrycznie to wygladalo.
wiec od razu jak go zobaczylam to wzielam na rece i wytarmosilam. i nic, zero reakcji, pomimo, ze bylo to na jego terenie. widac, ze czul sie jak pan mieszkania.
wszystko zaczelo sie jak wrocilam z nim do domu. wyjelam z transporterka, usiadlam z nim na fotelu, posadzilam sobie na kolanach. widac bylo, ze sie boi. glaskalam go delikatnie. w koncu sie przyzwyczail i zaczal swobodnie chodzic po mnie po fotelu. czagos takiego jeszcze nie widzialam, szczur ktory nie znal ani mnie ani miejsca zaczal sie zachwywac jakby byl u siebie. po chwili postawil futerko, przyjal pozycje bojowa (tylek do gory), fuknal i... rzucil sie na moja reke i sie wgryl. nic nigdy nie ugryzlo mnie tak mocno. bolalo jak diabli, ugryzl mnie pomiedzy kciukiem, a palcem wskazujacym. pobieglam szybko to wsadzic po wode, przy okazji zakrwawilam pol mieszkania. rana dosc duza. jak minal najwiekszy bol, zawinelam reke w szmatke i wrocilam do tego szczurzego zlosnika. wzielam recznik (nie mamy zadnych rekawic) i zawinelam go w ten recznik. w reczniku posadzilam go sobie na kolanach i glaskalam delikatnie. jak zaczal znowu fukac to przez recznik podnosilam go i trzymalam do gory brzuszkiem az sie uspokoil... i znowu na kolana, jak sie wkurzal to znowu do gory itd. powtorzylam pare razy. ale z reka zawinieta w szmatke ciezko mi bylo go utrzymac. wiec w koncu schowalam go do klatki. teraz i ja i on odpoczywamy.
jak opatrze sobie reke to wracam do zabawy.
tylko nie wiem za bardzo co robic.
nie wydaje mi sie, ze on gryzie ze strachu, bo wcale nie wyglada na to by sie bal.
chyba chce wszytkich sobie podporzadkowac, taki przerost ambicji.
wiec metoda z brzuszkiem do gory chyba powinna byc dobra?
zdecydowalismy, ze w polowie wrzesnia (jak bedzie przyplyw finansowy) go wykastrujemy. mam nadzieje, ze to pomoze.
no mam pytanie odnosnie innych szczurow. nie chce by Lejek mieszkal samotnie, bo przeciez moglby mieszczac z Hesusem i Cloudem. narazie i tak nie bede ich zapoznawac. boje sie tylko, ze skoro tak mocno chce dominowac, to ze im tez zrobi krzywde.
jak mnie gryzie to przezyje, w koncu zdecydowalam sie go wziac. ale moje szczury to co innego. nie chce by im zrobil krzywde :-(
niech ktos cos doradzi, prosze?
[ Dodano: Sro Sie 31, 2005 11:23 am ]
ech. przerwa w kontaktach z Lejkiem bedzie chyba troche dluzsza. reka caly czas boli, siedze z wacikiem nasadzonym rivanolem przylozonym do rany. ciagle troche krwawi. chyba zaczekam az Daniel wroci z pracy, bede miala wtedy wsparcie
ale jak patrze na tego szczurzego terroryste az nie moge sie nadziwic jak sliczny jest. po prostu cudny. mam nadzieje, ze w koncu uda nam sie dojsc do porozumienia
ale postawilam jego klatke kolo klatki z chlopakami. fuka na nich caly czas i wystawia lapki, jakby chcial atakowac :? chlopaki nie zwracaja uwagi... jeszcze nie widzialam szczura z takimi pokladami zlosci.