Mam żólwia stepowego ( a właściwie miałam), który chodził sobie normalnie po pokoju od wielu lat, miał swoje utarte szlaki itp. Kiedy mnie nie było w domu Szczurek ukochany wylazł z klatki i na żywca zjadł mi żółwia
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
Jeszcze teraz jak o tym piszę to mi łezki do oczu napływają...Bo ten żólwik żył jeszcze długo z odgryzionymi łapkami i tyłem, i ogromna dziura nad głową...Musiałm go uśpić...Pisze to ku przestrodze...
Uważąjcie na swoje stwory...chociaż może tylko mój taki jest...
Przez tydzień nie mogłam na niego patrzeć, nienawidziłam jej.
Ale teraz cóż..może takie jest prawo natury:(:(:(