Ha! A ja znam najskuteczniejszy sposób na trujące rośliny - moja mama
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Żaden z moich ogonków nigdy nie znalazł się nawet w pobliżu doniczki, bo z odległości już nawet 30 cm od kwiatka był przenoszony (i ochrzaniany po drodze
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
) na jakieś dalsze i bezpieczniejsze (dla kwiatków
![Tongue :P](./images/smilies/tongue.gif)
) miejsce. I to jest chyba dobre założenie - lepiej zapobiegać niż leczyć. Czyli po pierwsze - nie dopuszczać szczurów do kwiatów (mieć je cały czas na oku), a jeśli to niemożliwe - usunąć wszystkie rośliny, które wydadzą nam się niebezbieczne (nawet jeśli nie ma ich na liście, ale wydają nam się podejrzane).
Uprzedzając wszelkie pytania - tak, moje szczury zawsze były pod pilną obserwacją i nie - nigdy nie zdarzyło im się poważnie nabroić czy pożreć czegoś, co nie było dla nich przeznaczone (no, może ze dwa razy - jak tata usnął ze szczurasem przed telewizornią
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
). A jeśli byłam zajęta i np. się uczyłam - zazwyczaj doglądał ich mój tata, który wręcz uwielbia zasiadać do telewizora z kuflem piwa, kawałkiem sera i szczurem na ramieniu - to zawsze były takie "męskie" wieczory (zawsze jakoś trafiają mi się samce
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
)
Pozdrawiam, Karolina
PS. A nie wiecie jak to jest z rosiczkami? Mam trochę maluchów na parapecie i myślę, coby ich gdzieś nie ukryć "na wszelki"
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)