My z naszą pierwszą szczurką też mieliśmy spore kłopoty, po prostu nie wiedzielismy, jak zabrać się za oswajanie. Tak skutecznie broniła się przed bliższym kontaktem, że nawet nadaliśmy jej imię Gryzelda - zdrobniale - Gryzia, zębiska miała ostre :lol: Każda próba wyjęcia jej z klatki kończyła się pogryzieniem. Dopiero moja córka, dzięki ogromnej cierpliwości i chyba też dzięki wielkiemu uczuciu, przełamała nieufność Gryzi.
Najłatwiej poszło nam przy trzeciej i czwartej - znalazłam gdzieś wskazówki, żeby po przyniesieniu szczurka ze sklepu usiąść na krześle na środku pokoju, wypakować stwora na kolana i delikatnie otulić swoją dłonią.
Taki maluch boi sie otwartych przestrzeni, nasza ręka bedzie dla niego bezpiecznym azylem i z tym będzie sie kojarzyć - z poczuciem bezpieczeństwa.
To zadziałało - po niecałej godzinie Nigra lizała moje palce, potem buszowała w moim rękawie. Podobnie było z jej siostrą Bluską.
To była dla nas ogromna satysfakcja - po paru dniach szczurki cieszyły się na nasz widok, kiedy otwieralismy klatkę garnęły się do naszych rąk
![Cheesy :D](./images/smilies/cheesy.gif)